Rozdział 13

671 32 21
                                    

Lilith opuściła szpital w sobotni poranek. Na ten dzień miała jeden plan - sprawdzić, co takiego znajduje się na północ od Hogsmeade, a co może ją "interesować".

Oczywiście, mógł to być jakiś podstęp, ale miała przewagę. Czuła, że starożytna magia, którą posiadała, rosła powoli każdego dnia. Do tego będzie wyczulona na wszystko, co będzie się wydawało podejrzane. 

Weszła do pokoju wspólnego Ravenclaw i do swojej sypialni. Przebrała się w cieplejsze ubrania, na wierzchu zostawiła swoją pelerynę. Założyła też kozaki, sięgające kolan. Jesień nabierała tempa, na zewnątrz panował chłód, a liście mieniły się kolorami.

Dziewczyna przemykała korytarzami zamku najszybciej jak się dało. Miała nadzieję nie spotkać żadnego ze swoich przyjaciół - wolała iść sama, w razie gdyby rzeczywiście była to zasadzka.

Wyszła na błonia, minęła bramę i pospieszyła drogą do wioski. Ruch był duży, z uwagi na dzień wolny od zajęć, jednak udało jej się nie spotkać nikogo znajomego. Gdy weszła do Hogsmead, podążyła dokładnie do centrum, skąd odwróciła się w stronę północy. 

Nie wiedziała, jak daleko na północ miała się kierować ani czego dokładnie szukać. Weszła do Zakazanego Lasu, rozglądając się bardzo uważnie, ściskając różdżkę w dłoni. Nieważne, ile razy już tutaj była - las zawsze budził w niej niepokój.

Wysokie drzewa rosły gęsto, przepuszczając ograniczoną ilość promieni słonecznych. W dodatku wszędzie unosiła się blada mgła, dodając miejscu tajemniczości. 

Wokół było nienaturalnie cicho.

Lilith szła powoli przed siebie. Nasłuchiwała i rozglądała się, ale nie widziała nic niepasującego do lasu. 

W końcu jednak coś zwróciło jej uwagę. Dostrzegła jedno z drzew, które zostało jakby przecięte na pół, a potem spalone. Z pozostałości konaru nadal unosił się dym. 

Podeszła do niego i obejrzała dokładnie. Czemu ktoś miałby ściąć drzewo w Zakazanym Lesie? W dodatku było to miejsce często patrolowane przez centaury.

Jednak oprócz tego, wokół nie było niczego ciekawego. Już miała iść dalej, gdy usłyszała krzyk.

- Levioso!

Dziewczyna, zdezorientowana, uniosła się metr nad ziemią. Zza drzew wyłonili się czarnoksiężnicy. Musieli użyć zaklęcia Kameleona, a ona ich nie dostrzegła.

- Expeliarmus!

Różdżka została wyrwana zaklęciem z ręki Lilith. Krukonka była przygotowana na wiele scenariuszy - ale zdecydowanie nie spodziewała się, że ją zaskoczą.

- Depulso!

Lilith posłano prosto na wiekowe drzewo. Uderzyła w nie niemiłosiernie mocno, po czym osunęła się na ziemię. Zakręciło jej się w głowie, przez chwilę miała mroczki przed oczami. Jej różdżka leżała na ziemi poza jej zasięgiem, a czarnoksiężnicy okrążyli ją, celując własnymi różdżkami. Została bezbronna.

- Proszę - rzuciła kobieta tuż przed nią. - A oto słynna pogromczyni Ranroka. Bohaterka Hogwartu. Przecież to dopiero dziecko!

Reszta zaśmiała się. Lilith nie spuszczała ich z oczu, myśląc intensywnie jak odzyskać różdżkę.

- Cieszymy się, że przybyłaś. Przez chwilę obawialiśmy się, że już nie przyjdziesz.

Krukonka podniosła się z ziemi.

- Czego chcecie? - spytała. Musiała grać na czas.

- To, czego nie udało się zdobyć Rockwoodowi. Otworzysz dla nas ten wasz zbiornik magii i weźmiemy sobie co nieco. Taka potęga nie powinna się marnować.

Lilith prychnęła.

- Skąd pewność, że to zrobię?

- Nie pokazaliśmy ci wystarczająco, do czego jesteśmy zdolni?

- Nie możecie mnie zabić. Wtedy nigdy nie otworzycie tego "zbiornika" - zauważyła. Czarnoksiężników zbiło z tropu, ale tylko na chwilę.

- Wiemy z kim się przyjaźnisz. Chyba nie chcesz, by stała im się krzywda?

- Moi przyjaciele przebywają w zamku, a więc są poza waszym zasięgiem - wzruszyła ramionami.

- To nie znaczy, że...

Przerwał im dźwięk trąby. Lilith odwróciła głowę i zobaczyła, jak prosto na nich biegnie stado centaurów. Mierzyli z łuków w czarnoksiężników.

Dziewczyna ukucnęła i zasłoniła dłońmi głowę. Czarnoksiężnicy zaczęli uciekać w popłochu. Strzały śmigały, przecinając powietrze.

Nie trwało to długo. Kilka uderzeń serca później było po wszystkim. Lilith uniosła wzrok. Obok niej został jeden centaur.

- Nic ci nie jest, dziecko? - spytał głębokim głosem.

- Wszystko w porządku. Dziękuję. Gdyby nie wy, pewnie źle by się to skończyło - przyznała szczerze. Zrobiła kilka kroków do przodu i schyliła się po swoją różdżkę.

- Nie powinnaś zapuszczać się do lasu. Tu nie jest bezpiecznie.

- Wiem. Przepraszam.

Gdy się wyprostowała, dopadła ją fala bólu głowy. Spodziewała się, że będzie miała guza po uderzeniu w drzewo.

- Uciekaj stąd, zanim przyjdzie ci się zmierzyć z kolejnym niebezpieczeństwem - polecił centaur, po czym pogalopował przed siebie, zostawiając dziewczynę samą.

Lilith wiedziała, że w lesie nie było niczego, co miało ją zainteresować. Była to zwykła pułapka, a ona dała się głupio złapać.

Postanowiła posłuchać centaura. Co sił w nogach popędziła w kierunku Hogwartu.

W cieniu magii | Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz