06

83 11 0
                                    

Dwa kolejne dni Louis spędził, niemal nie wychodząc ze swojego posłania, będąc obrażonym i wściekłym na cały świat. W końcu wydarzyło się tak wiele rzeczy, na które on nie miał wpływu i które zdecydowanie mu się nie podobały. Niall zajął chatę Harry'ego, przejmując również i jego obowiązki. Na szczęście nie wpadł na tak kretyński pomysł, jak niszczenie legowiska jeża i odpędzenie go do lasu. Louis oczywiście i tak nie zamierzał się nigdzie ruszyć, żeby Niall nie liczył na to, że miał jakiekolwiek szanse.

Ogólnie jednak władca wpatrywał się jedynie chłodno w człowieka, ignorując go jeszcze bardziej niż zazwyczaj.

Na dodatek Louis mało jadł, mało pił, tylko leżał i czekał, aż Harry wróci do chaty. Bo kiedyś musiał wrócić, prawda?

Jednak kiedy drzwi się otwierały, ani razu nie przeszedł przez nie ten, na którego tak czekał. Ta dziwna, zwierzęca strona w nim nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Nie chciała zaakceptować tego, że Harry'ego już przy nim nie było.

Nie dawał się dotknąć, a nawet i oddychanie za blisko brał teraz za próbę zdrady. Syczał, ilekroć Niall podchodził do niego po coś innego niż nakarmienie go lub napojenie. Przy Harrym jadł z ręki zielarza, niczym się nie kłopocząc, teraz tego nie robił. Wychodził na dwór i chował się w ziołach, póki nie wmawiał sobie, że czekanie i wpatrywanie się w drogę nie miało sensu.

Zapomniał na moment nawet o wojnie i zbliżających się żołnierzach.

Bo jego małe, jeże serduszko nie mogło znieść tej starty.

Jednak gdy ci pojawili się nagle jednego dnia w wiosce, to bardzo szybko sobie o wszystkim przypomniał. Przypomniał sobie, jaki był przecież jego prawdziwy cel. Co chciał osiągnąć i jak bardzo marnował czas na to, czego nigdy miał nie robić. A marnował czas na uczucia, które nigdy wcześniej mu nie towarzyszyły. Przynajmniej nie takie. Oczywiście sytuacja była zupełnie inna, kiedy nie miał w pełni racjonalnego panowania nad swoim ciałem i jego potrzeby były nieco inne, ale wierzył, że mógł jednak być silniejszy od tego.

I to właśnie wtedy to zobaczył. Połyskujące zbroje, ostre miecze i strach mieszkańców. Może nawet było mu ich troszkę, ale tak naprawdę troszkę, szkoda. Chociaż nie lubił tutejszych chłopów, to przyzwyczaił się nawet i do nich.

Niall jednak jak raz stał się dobrym kompanem, mało nerwowym w obliczu potencjalnego zagrożenia. Teraz wiedział, dlaczego on i Harry tak dużo warzyli wszystkiego i suszyli kolejne pęki ziół. Miało to pokazać, że jeśli którykolwiek z nich nie mieszkałby w tej chacie, to miała ona pokazywać zaawansowany kunszt, jaki posiadali. Zapewnić wiosce jakąkolwiek ochronę i przyszłość, prócz oddawania części zbiorów i zwierząt. Uznał to za całkiem mądry pomysł, tym bardziej, że chociaż on sam korzystał rzadko z podobnych usług, to wiedział, jak popularne były one w jego państwie, ale i nie tylko na jego ziemiach. Louis nie zabraniał takich praktyk, póki nie stawały się niebezpieczne.

— Mam nadzieję, że Harry miał rację, panie władczy jeżu i uda nam się wyjść z tego cało — powiedział cicho do zwierzęcia Niall, kiedy każdy z wioski miał stawić się przed dowódcą oddziału, któremu podlegały od tego momentu te ziemie. Louis wiedział, że musiał iść z nowym opiekunem, bo to była jego jedyna szansa na to, aby szybciej wyrwać się z tej paskudnej wsi.

W końcu wiedział już, jak włamywać się do wszelakich toreb, aby osiągnąć swoje.

Chłopi wyglądali na przestraszonych. Wiedział, że ci spodziewali się po wojsku wszystkiego. Grabienia, gwałtów i podpaleń. Louis chciał jednak wierzyć, że ci puszczeni w świat nie dopuszczali się podobnych występków. W końcu to była jego własna armia i wolał nie widzieć jej w najgorszym świetle.

Where does the hedgehog mince at night?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz