Pov: Chuuya
Oczy Atsushiego i Kyouki zwróciły się na drzwi, tak samo jak te młodego blondyna z kapeluszem na plecach siedzącego przy biurku na przeciwko tygrysa i jego przyjaciółki. Nie znałem jego imienia tak samo jak dużej części osób z tej organizacji, ale znałem jego zdolność. Miał nadludzką siłę aktywującą się kiedy był głodny.
— Dazai-San! Jesteś! - krzyknął Atsushi i od razu podbiegł do bruneta z jakimiś kartkami. - Kto to? - spojrzał na mnie zdziwiony. To było tak niekomfortowe kiedy młodszy ode mnie o 4 lata chłopiec był ode mnie wyższy o okrągłe 10 centymetrów. O-KROP-NE.
— To jest Chuuya. Nie poznajesz go? - zapytał brązowooki. Widocznie zdziwiło go to, że Atsushi mnie nie kojarzy. Faktycznie jestem na wysokim stanowisku w Portowej Mafii i to, żeby mnie nie kojarzyć jest rzadko spotykane.
— Po co przyprowadziłeś tu egzekutora Portowej Mafii?! Przecież- - przerwał mu. Ja za to dalej stałem bez słowa tym razem patrząc na Kyoukę, które również patrzyła na mnie, ale lekko przerażona. Muszę jej wytłumaczyć, że nic jej nie zrobię, inaczej nie będzie chciała ze mną rozmawiać..
— Atsushi-Kun. Wiem co zrobiłem. Mafia i Agencja mają teraz sojusz, to po pierwsze, a po drugie, prezes zgodził się bym z nim przychodził. - oznajmił na co białowłosy przytaknął i podniósł kartki chcąc pokazać je brunetowi. - Zaraz na to spojrzę. Najpierw wolałbym usiąść.
Usiedliśmy przy biurku. Ja po lewej stronie bruneta, a Nakajima po prawej. Bardziej skupiłem się na obserwowaniu innych niż na tym, co mówił Atsushi do Dazaia. Nie interesowały mnie zbytnio sprawy Agencji, a jedynie Osamu. Tylko on mnie tu interesował.
— Osamu? - zapytałem łapiąc delikatnie za rękę wyższego. Odwrócił się do mnie i złapał na moją dłoń trochę mocniej. - Źle się czuję..
— Co się stało? Boli cię coś? Powiedz mi, mogę zaprowadzić cię do domu, tam się położysz czy coś. - widocznie się zmartwił. Położyłem głowę na jego torsie i zamknąłem oczy. - Jesteś zmęczony?
— Głowa mnie boli.. napiłbym się winaa.. - zaczynałem gadać głupoty przez ból nie potrafiąc racjonalnie myśleć. Brunet od razu wstał i wziął mnie na ręce po czym zaniósł na kanapę w innym pomieszczeniu. Położył mnie tam od razu zaczynając wypytywać o wszystko, ale nie byłem w stanie zrozumieć ani słowa. Jedynie po tonie zrozumiałem, że o coś pyta. - Nie rozumiem... Chcę spać.
— Dobrze, Chibi. Zaraz pójdziesz spać. Ciiii~ - to było jedyne co zrozumiałem. Wziął z innego pokoju koc i przykrył mnie nim po czym zdjął kapelusz i zaczął miziać lekko po włosach przeczesując je palcami. To sprawiło, że łatwiej mi było zasnąć i faktycznie zasnąłem.
***
— Osamu... - powiedziałem cicho podnosząc się do siadu. Uśmiechnął się na widok tego, że w końcu się obudziłem. Był już wieczór i byliśmy u niego w sypialni. Położyłem się na jego ramieniu patrząc jak popija herbatę czując, że sam mam ochotę na wino. - Jak długo spałem..?
— 5 godzin. Jak się czujesz? Boli cię jeszcze głowa? - zapytał odkładając herbatę na bok i przytulając mnie przez co wylądowałem na jego kolanach. Pocałował mnie lekko w policzek co sprawiło, że się zarumieniłem i odwróciłem głowę na bok.
— Już jest dobrze. - odwróciłem się by być przodem do bruneta i oplotłem go w biodrach swoimi nogami zbliżając swoją twarz do tej jego na tyle by nasze nosy się stykały. Zarumienił się lekko na to co zrobiłem, a na jego twarzy zagościł lekki uśmiech. - Teraz pozwól, że to ja pocałuję ciebie, Osamu~ - wbiłem się mocno w usta brązowookiego od razu próbując jakoś wykorzystać do pocałunku język. Nie mogłem wytrzymać dłużej z wiedzą, że tak na prawdę to mogę to zrobić. Zbyt długo czekałem na tą chwilę. Kiedy się od siebie oderwaliśmy dodałem jeszcze. - Zawsze chciałem zobaczyć taką zarumienioną buźkę mojej mumii~
— Żebyś wiedział jaki ty jesteś zaczerwieniony~ - powiedział całując mnie po raz kolejny.
Położył nas na łóżku tak, że wylądowałem pod nim. Całował mnie najpierw w usta, a potem zaczął schodzić coraz niżej całując mnie po szyi i zostawiając tam ślady w postaci malinek i ugryzień. Wtedy przypomniałem sobie o jednej rzeczy, ale nie potrafiłem oderwać od siebie brązowookiego. To było tak przyjemne uczucie..
— O-Osammm~ Osamu.. - zacząłem nie mogąc oddychać. To jak zasysał moją skórę... to było niesamowite, ale jednocześnie mnie dusiło. - N-nie mogę.. oddychać.. - na te słowa oderwał się ode mnie i podniósł się razem ze mną by usiąść. - Dziękuję.. przypomniałem sobie o czymś. Musimy pojechać po jakieś rzeczy do Mafii dla mnie, nie mogę przecież przez tydzień chodzić w tych samych spodniach. - uśmiechnąłem się lekko i objąłem go rękoma w talii. - Ale jeśli chcesz potem to dokończyć wiesz, że nie mam nic przeciwko.
— Jasne. - odpowiedział krótko i wstał z łóżka po czym otworzył szafę, z której wyciągnął sobie bluzę, koszulę i jakieś luźniejsze spodnie. - Zaraz wracam, tylko się przebiorę.
— Okiii - również wstałem ruszając do kuchni by tam napić się wody. W rezultacie prawie otworzyłem wino, które jakimś cudem stało dalej w lodówce Osamu, a zatrzymała mnie jedynie świadomość co tak na prawdę robię. Szybko odłożyłem butelkę do lodówki i zjechałem plecami po szafce zaczynając rozmyślać.
Gdybym otworzył to wino.. gdybym je wypił. Osamu byłby na mnie zły, może i by się obraził... Jestem żałosnym idiotą, bo nie mogę powstrzymać się przed piciem. Chcę w końcu stać się wolnym od tego gówna człowiekiem, ja na prawdę nie chcę wiele...
Nie wiem ile minęło odkąd zamknąłem z trzaskiem lodówkę i zsunąłem się po szafce, ale mogło to być z.. 10 minut? Wtedy przyszedł do mnie Dazai i widząc mnie tak skulonego na podłodze od razu upadł przy mnie i zaczął swoje przesłuchanie. Nie żeby to mi przeszkadzało, bardzo się cieszę, że się mną przejął i nawet po tym jak wyznałem mu co czuję chce mi dalej pomagać, co więcej, dla mnie, dla nas chce się we mnie zakochać.
— Chibi! Co się stało..? - zapytał od razu, a ja równie szybko co mnie zapytał wtuliłem się w niego z całej siły. Nie chcę dłużej siedzieć w alkoholu. Nie chcę i koniec.
— Przepraszam... ja na prawdę nie chciałem.. - powiedziałem cicho i wtuliłem się jeszcze mocniej. - Prawie.. prawie napiłem się t-tego wina, które masz w lodówce....
— Już spokojnie.. To dobrze, że się powstrzymałeś kochanie. Chodźmy, pojedziemy po rzeczy dla ciebie do Mafii i potem może obejrzymy sobie jakiś film, co ty na to? - mówił to z taką troską w głosie, że czułem się w jego ramionach bezpieczniej niż kiedykolwiek. Wiem dobrze, że z nim mogę się czuć bezpieczny. Nic mi się nie stanie.
— Dobry pomysł.. jeszcze raz przepraszam.. - powiedziałem to drugie bardzo cicho i wstałem za brunetem z podłogi.
Nie wiem jak odwdzięczę mu się za pomoc i za wszystko co dla mnie robi. Tak bardzo go kocham, że samo powiedzenie tego to za mało. Kocham każdy milimetr jego ciała, wszystko co robi, co mówi, jaki jest, wszystko w nim kocham. Najbardziej na calusieńkim świecie i w calusieńkim wszechświecie. Tak bardzo nie chcę by mnie zostawił, nie przeżyłbym tego, zdecydowanie.
A gdyby zginął on, zginąłbym razem z nim.
CZYTASZ
Bo słońce znów kiedyś wstanie // soukoku
RomanceDazai po kilku latach pracy z Chuuyą przez śmierć Odasaku decyduje się opuścić Portową Mafię i jak obiecał przyjacielowi "być po stronie, która ratuje ludzi". Dlatego też decyduje się na pożegnanie partnera w wyjątkowy sposób, taki, w jaki powitał g...