Pov: Chuuya
Nienawidzę uczuć. Są totalnie zjebane i oślepiające ludzki rozum. Na dodatek, to najsilniejsze i najgłupsze dotknęło mnie, miłość. Zakochałem się w Osamu już bardzo dawno i jak na złość mimo, że przez jego odejście mamy się już nigdy nie spotkać nic nie minęło. Wręcz bardziej go kocham. Jakbym zauważył dopiero teraz jaką ważną jest dla mnie osobą.
Problem w tym, że już to wiedziałem. W dniu jego wyznania mi, że odchodzi, jadąc do Mafii uświadomiłem sobie ten zasrany fakt. Za każdym razem gdy go widzę boli jeszcze bardziej. Czy to na ulicy, czy na misji, po prostu gdzieś za tą moją skorupą egoistycznego krasnala, który zabije cię jak tylko powiesz coś źle, płaczę, bo wiem, że on nie wróci i już nigdy nie porozmawiamy tak jak normalni ludzie.
Widząc go idącego w moja stronę już prawie płakałem. Ale nie z strachu czy coś. Z czystego szczęścia. Rozmowy z nim brakowało mi przez te kilka lat tak bardzo, że nie potrafiłem po prostu tego przeżyć. Nie sam. Alkohol pomógł mi tylko na krótko, teraz powiedziałbym, że tylko pogarsza sprawę, ale wydaje mi się, że jednocześnie mnie.. uratował. Dzięki niemu mogłem zapomnieć o codzienności na choćby chwilę i poczuć się tak jak wtedy kiedy wszystko było dobrze.
— N-nigdy...? - głos łamał mi się cholernie, a oczy stały się dwoma wodospadami łez, które lały się każdego wieczora kiedy przypominałem sobie, jak zastawił mnie pewien brunet.
— Nie kiedy będziesz robił sobie taką krzywdę. - na te słowa wtuliłem się w niego i wypuściłem z oczu tyle łez ile tylko mogłem. W końcu mogłem go przytulić. Poczułem się wtedy bezpieczniejszy niż kiedykolwiek, to niesamowite uczucie kiedy wiesz, że ukochana osoba chce ci pomóc pokonać coś co cię niszczy. W życiu bym nie pomyślał, że Osamu będzie chciał jeszcze ze mną kiedykolwiek rozmawiać, a co więcej, kiedykolwiek mi pomoże.
— D-Dziękuję... - odpowiedziałem jeszcze ciszej niż chciałem i starałem się wyrównać oddech.
Teraz pozostaje tylko kwestia tego, czy kiedy będziemy rozmawiać o moim problemie z alkoholem, będę mógł jakoś ominąć sprawę moich uczuć skierowanych w jego stronę. Nie chcę go już stracić, a gdy wyznam mu co czuję to bardzo prawdopodobne. Dlatego uczucia, największe gówno w historii gówien, pozostawię tylko dla siebie. No i może Koyou. Ona może wiedzieć, nawet powinna kiedy tak bardzo się mną przejmuje.
— Chodźmy. - zaczął miziając mnie lekko po włosach. - Opowiesz mi o wszystkim i spróbujemy znaleźć rozwiązanie, dobrze?
— Mhm..
Zeszliśmy po schodach na plażę i usiedliśmy na piasku. Dalej będąc wtulony w brązowookiego uspokajałem swój oddech z wiedzą, że zaraz może się okazać, że bez przygotowania będę musiał wyznawać Dazaiowi swoje uczucia do niego. Bardzo nie chcę tego robić. Nie teraz, nie dzisiaj, nie tak i nie kiedy jestem zapłakanym idiotą, który musi szukać pomocy u miłości swojego pierdolonego życia.
— Powiedz mi, Chuu. - na jego słowa podniosłem głowę do góry by spojrzeć na jego twarz. Był wyraźnie zmartwiony, widać to było po nim. - To zaczęło się kiedy odszedłem z mafii, prawda? - zastanowiłem się chwilę nad tym. Czy zacząłem pić od razu kiedy Osamu odszedł? Faktycznie, pamiętam, że kiedy wróciłem do swojego mieszkania od razu otworzyłem najdroższe wino jakie miałem i wypiłem w całości. Potem były kolejne i kolejne, nie pamiętam ile wypiłem tego wieczora, ale musiało to być na prawdę bardzo dużo.
— W wieczór twojego odejścia... otworzyłem wtedy najdroższe wino jakie miałem.. i wypiłem z kilkoma innymi. Nie wiem ile to mogło być dokładnie, ale dużo. Do tej pory najwięcej na raz jeśli liczyć by mnie samego.
— Wiesz, że zrobiłem to nie ze względu na ciebie. Nawet jeśli tego nie robisz, a widać po tobie, że jednak tak jest, nigdy się o to nie obwiniaj. To ja nie zdążyłem uratować Odasaku. No i nie mogę znaleźć sensu życia, to są dwa jedyne powody, dla których zmieniłem się o 180 stopni. - nie wiem skąd mógł wiedzieć, że obwiniałem się o jego odejście. Chyba po prostu zbyt dobrze mnie rozumiał, ale ja jego też rozumiałem. Jak najbardziej go rozumiem. Rozumiem wszystko co robi i dlaczego, tak samo jak on to co robię ja i dlaczego. Dlatego boję się, że może się domyślić moich uczuć.
— Wiem.. - odpowiedziałem cicho.
— Możemy się umówić, że jeśli będziesz mnie potrzebował możesz zadzwonić albo napisać, wtedy postaram się pomóc. Spotkamy się, przyjdziesz do mnie, albo ja do ciebie, a nawet będziesz mógł przyjechać do mnie do pracy, zostaniesz u mnie na noc i będziesz mógł się do mnie przytulić, a widzę, że to ci bardzo pomaga, od razu widzę uśmiech na twojej twarzy. Jest przesłodki.
— Na prawdę..? - zapytałem cicho nie wierząc do końca w słowa mężczyzny. Żebym mógł od tak do niego przyjechać? Na noc? Żebym mógł przyjechać nawet do jego pracy? On do mnie? Że mój uśmiech jest słodki? Nie, to za wiele.. przecież nie może być..
— Chuuya. - powiedział poważnie. - Wiem, że jest bardzo ważny powód, dla którego tak bardzo cię dotknęły wydarzenia sprzed czterech lat. A ty wiesz, że zrozumiałem to, bo rozumiemy się nawzajem. Zaufaj mi tak jak kiedyś kiedy używałeś korupcji wierząc, że użyje swojej zdolności na czas i powiedz mi co to za powód. Muszę wiedzieć o co chodzi by nic nie zepsuć.
— Ja.... - nie wiedziałem co mam powiedzieć. Podniosłem się i usiadłem tak, by widzieć bruneta i móc złapać go za rękę. Kiedy to zrobiłem nie zabrał jej, a ja poczułem się odrobinę pewniej. Od początku nie planowałem tego by wyznawać mu co czuję na pierwszym spotkaniu po latach, ale jakoś wyszło tak, że musiałem to zrobić. - Kiedy wracałem do mafii po twoim powiedzeniu mi o swoim odejściu z niej coś zrozumiałem.. Nigdy bym nie pomyślał, że to akurat ty będziesz tą osobą, za którą będę płakał latami przy winie i obwiniał się o wszystko, co stało się miedzy nami źle.. uświadomiłem sobie, że to ty jesteś tą osobą, której całe życie mi brakowało, bo odsuwałem uczucia gdzieś poza ranking najważniejszych rzeczy, ale jadąc wtedy do domu... spojrzałem na to trochę inaczej i zrozumiałem, że.. że ja cię kocham Osamu. Kochałem od bardzo dawna, praktycznie od samego początku, odkąd kiedy się poznaliśmy i jeszcze należałem do owiec. Już wtedy widziałem w tobie kogoś wyjątkowego z kim chcę żyć do końca i myślałem o tobie każdego wieczora... Przepraszam za to... Jeśli nie chcesz dalej pomagać komuś takiemu jak ja to możesz spokojnie mnie zostawić i teraz pojechać sobie z powrotem do Agencji, żeby tam pracować i nie przejmować się kimś takim jak ja, w końcu nie jestem dla ciebie taki ważny jak ty dla mnie. - wstałem i wziąłem swój płaszcz. - Powinienem już chyba iść... za dużo powiedziałem, przepraszam...
Chciałem odejść i pojechać z powrotem do mafii żeby tam znów wypić litry wina chcąc zapomnieć o wszystkim co się stało i starać się żyć dalej ze świadomością, że to tylko głupia jednostronna miłość, której tak bardzo bałem się odkąd zrozumiałem czym w ogóle jest to uczucie.
Odwróciłem się z chęcią odejścia i wrócenia do mafii po czym wypicia takiej ilości wina by może i nigdy się już nie obudzić. Teraz jestem w stanie to zrobić, chociaż wszystko związane z samobójstwem kojarzy mi się z tą stroną Dazaia, której chciałbym się pozbyć, głownie dlatego by go nie stracić, ale tak czy inaczej życie się dla mnie skończyło, wyznałem mu co czuję wiedząc, że z tego wyjdzie samo zło. Nie chcę dalej tak żyć. Nie ze świadomością, że mój sens życia nie będzie chciał mnie znać.
— Chibi, zaczekaj. - powiedział Osamu również wstając. Zamarłem nie wiedząc co robić. Czy się odwrócić? Czy uciec? Przecież to co powie może zniszczyć mnie doszczętnie i doprowadzić do najgorszego. Kontynuował, a ja dalej stojąc jak słup słuchałem go z tymi wszystkimi krążącymi po mojej głowie myślami, że może za chwilę się okazać, że słuchanie go teraz to była najgorsza decyzja w moim pierdolenie zjebanym życiu. - Ja nie chcę byś teraz odchodził. Cieszę się z tego, że darzysz mnie tak silnym uczuciem i chciałbyś spędzić ze mną resztę życia, bo może i nie nazwałbym tego miłością z mojej strony, ale jesteś dla mnie ważny i wydaje mi się, że to dzięki tobie znalazłem sens życia, którego szukałem przez te 22 lata swojego życia. - odwróciłem się z powrotem i wtuliłem w niego z całej siły. - To ty nim jesteś Chuu..
CZYTASZ
Bo słońce znów kiedyś wstanie // soukoku
Любовные романыDazai po kilku latach pracy z Chuuyą przez śmierć Odasaku decyduje się opuścić Portową Mafię i jak obiecał przyjacielowi "być po stronie, która ratuje ludzi". Dlatego też decyduje się na pożegnanie partnera w wyjątkowy sposób, taki, w jaki powitał g...