2 Niełatwa decyzja

94 3 0
                                    

Czy łatwo podjąć decyzję zmieniającą całe życie? Napewno nie, jeszcze trudniejsze jest to że ma ona realny wpływ na cała rodzinę. Draco Malfoy mógłby to potwierdzić. Jego umysł i serce, które o dziwo posiadał, były rozdarte na dwie strony. Może będzie w stanie nauczyć się żyć bez magii, przecież mugole jakoś radzą sobie bez niej. Dodatkowym plusem były by wszelkie wiadomości o rozpaczy Pottera i Weasleya po śmierci ich ukochanej przyjaciółki. Lecz czy większej rozpaczy nie wzbudzi w nich wiadomość o tym że została ona żoną ich wroga. I jak to żyć bez magii, już nigdy by nie wsiadł na miotłę i kim wogulę miał by być w tym dziwnym dla niego świecie. Musi jednocześnie pamiętać o swoich rodzicach. O ojca nie martwił się tak jak o matkę, za którą gotów oddać życie. Jak ona poradziła by sobie bez magii, bez skrzatów, bez przyjaciółek z innych arystokratycznych rodów.
- Draco potrzebujemy twojej decyzji. Teraz. - Snape się niecierpliwił.
- Ok.
- Ok co? Ok zostanę mężem Grenger, czy ok stracę magię?
- Ok zostanę mężem. Tylko nie wiem jak załatwicie urzędnika który udzieli ślubu nieprzytomnej osobie.
- O to się nie martw. Za chwilę ją obudzimy i za pół godziny będziesz mógł powiedzieć tak. - Odpowiedź na wątpliwości chłopaka udzielił mu jego wój.
- Jeśli chcecie ją obudzić to ja nie chcę być w jednym pomieszczeniu, kiedy powiecie jej o tym doskonałym planie. - Mówiąc to zaczoł się podnosić.
Od razu dopadł do niego jego ojciec łapiąc go za ramię.
- Ja pomogę Draco się przygotować, ty Cyziu pomożesz się przygotować naszej przyszłej synowej.- Pan domu ostatnie słowo wręcz wysyczał. - A ty Sewerusie, jak uda ci się ją obudzić. Proszę wbyś udał się po urzędnika który udzieli im ślubu.
Każdy przytomny przytaknął i udał się do rozdysponowanych obowiązków.
Draco ledwo idąc, przytrzymując się ramienia ojca, opuścił pokój. W tym samym czasie mistrz eliksirów przystąpił do ocucania nieprzytomnej dziewczyny za pomocą specjalnej mikstury. Po około pięciu minutach jej skrywające się pod powiekami oczy zaczeły się spod nich wychylać.

Jak to jest obudzić się nagle w obcym miejscu? Na pewno nie jest to nic przyjemnego. A jeśli równocześnie doskwiera nam przeraźliwy ból? Jest jeszcze gorzej. W zasadzie są to emocje nie do opisania. Strach, dezorientacja, rozdrażnienie. To wszystko towarzyszyło gryfonce która ostatnie co pamiętała to śmierć Czarnego Pana, obserwowana z daleka. Potem już tylko wzmagający się ból i ciemność. A teraz obudziła się, ból jest jeszcze większy, dezorientacja doprowadza ją do szału. Nie wie gdzie jest, widzi tylko je u jej boku jest jeden z jej profesorów, a dalej Pani Malfoy.
- Panie profesorze gdzie ja jestem? - Z dwojga złego postanowiła odezwać się do swojego nauczyciela eliksirów.
- W dworze Państwa Malfoy.
Ta odpowiedź w młodej dziewczynie wzbudziła strach. Ten budynek kojażył się jej ze wszystkim co złe. Z tego miejsca pochodzi jej blizna, to tu była więziona, to tu był Czarny Pan. A co jeśli mimo jego śmierci czarna strona przejeła żądy w świecie magii. Może właśnie w tej chwili poraz kolejny stała się więźniem i teraz straci życie. Przez te myśli panicznie zaczeła szukać swojej różdżki.
-Uspokuj się dziewczyno, nic ci tu nie grozi.
-Czy ja jestem więźniem? Czy zakon przegrał?
- Już ci mówiłem żebyś się uspokoiła. Twoje zdenerwowanie skraca czas działania eliksiru. - Dziewczyna na te słowa zareagowała kilkoma głębszymi wydechami. - Odpowiadając na twoje pytania, nie nie jesteś więźniem, zakon wygrał.
- W takim razie co ja tu robię?
- Jesteś tu ponieważ musisz zostać żoną Dracona.
- Co to za absurd?
- Pamiętasz jak podczas bitwy toczyłaś pojedynek z Bellatriks?
- Tak ale co to ma do tego że mam zostać żoną Malfoya?
- A to że zostałaś trafiona prastarym rodowym zaklęciem które cię uśmjerci jeżeli nie jesteś spokrewniona w jakikolwiek sposób z osobą je żucającą. Więc albo będziesz żoną Draco, albo za tydzień będą opłakiwać śmierć bochaterki wojennej.
Zdobyte informacje sprawiły że młoda dziewczyna osłupiała. Przecież ona ma tylko osiemnaście lat i ma zostać żoną. Może nie było by dla niej z tym takiego problemu gdyby nie to że do swojego, możliwe że przyszłego, życiowego partnera czuła by coś więcej niż nienawiść. W jej głowie toczyła się bitwa między dwoma wyborami, w tym samym czasie jej wzrok błądził po pomieszczeniu. Jej umysł i oczy zatrzymały się dopiero kiedy napotkały na oczy starszej kobiety która do tej pory się nieco odezwała. W tym momencie jej umysł podsunoł jej tylko jedno pytanie które może zadać.
- Czy on się na to zgodził?
- Tak. - Głos kobiety był zapłakany.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Liczyła na to że powie " Nie zmusiliśmy go. To wszystko dla korzyści." Wtedy bez ogródek mogła by się nie zgodzić. Wiedziała by że jej śmierć przyniesie wolność wyboru przynajmniej dla jednej osoby.
- Dlaczego?
- Nie czas na wyjaśnienia. Zgadzasz się?
- Tak.- Ciężko przeszło jej to przez gardło.
- Narcyza się tobą zajmie, a ja udam się po użędnika.
Zaraz po tym szanowany profesor eliksirów zniknoł za drzwiami a razem z nim szelest jego legendarnych szat.
- Fiu.
Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się skrzatka w zadbanym stroju jak na te stworzenia.
- Tak Pani?
- Przynieś proszę rodowe suknie ślubne.
Skrzatka wydawała się zdziwiona poleceniem które otrzymała, lecz szybko się zreflektowała i znikneła z cichym pyknięciem. Czekając na skrzatkę żadnak z pań się nie odezwała licząc że zrobi to ta druga. Cisza została zakłucona dopiero w momęcie ponownego pojawienia się skrzatki, wraz z nią w pomieszczeniu pojawilo się dziesięć manekinów a na nich różnego rodzaju piękne suknie.
- Dziękuje ci Fiu, proszę żebyś poinfotmowała skrzaty z kuchni aby przygotowały wystawny obiad na szejść osób.
- Oczywiście Pani. - Mówiąc to zniknęła.
- To rodowe suknie rodu Malfoy. Każda z panien młodych wybiera tylko z pośrud nich. One samoistnie dopasowują się rozmiarem.
Dziewczyna nie wiedziała co ma wybrać. Każda z sukien wydawała się nazbyt strojna jak na uroczystość która ma się odbyć z doskoku. Postanowiła wstać i przyjżeć im się z bliska, niestety podniesienie się z materaca nie było takie proste. Z pomocą przybyła jej przyszła teściowa i oparta o jej ramię podeszła do manekinów. Starała się poświęcić każdej przynajmniej minutę. W końcu postanowiła zapytać licząc że to ułatwi jej wybór.
- A którą suknie pani wybrała?
NarcyzaMalfoy wskazała na najbardziej strojną z sukien.
- Ta suknia jest najczęściej wybierana. Mi nakazała ja wybrać teściowa. Ja pozostawiam ci wolną ręke.
Nie pomogło tylko jeszcze bardziej zagmatwało myśli w głowie dziewczyny. Już miała wybrać jej zdaniem najskoromniejszą lecz zauważyła za nimi wszystkimi ostatni manekin. Obeszła rząd sukni i spojrzała na suknie ktura stała się jej ideałem, a nawet nieeiedziała że taki posiada w głowie.
- Wybieram tą.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Jest idealna.
- Przed tobą miała ją na sobie tylko jedna panna młoda.
- Kto?
- Cassiopeia. Żona pierwszego znanego przodka. (ta kwestia została wymyślona d.a.) Pośpieszmy się.
Jednym machnięciem różdżki piżama na ciele dziewczyny zamieniła się na wybraną suknię. Wystarczyło jeszcze kilka zaklęć i w lustrze była zupełnie inna dziewczyna. Na jej twarzy pojawił się makijaż a zaniedbane włosy odzyskały blask i znajdowały się w fantazyjnym upięciu. Podziwianie swojego odbicia jeszcze pannie przerwało pukanie do drzwi. Po chwili zza drewnianej powłoki wysuneła się postać Pana Malfoya. Zobaczywszy swoją przyszłą synową stanoł on jak wryty.
- Cyziu urzędnik już przybył. Zejdź na dół do Draco, a ja za chwilę zejdę z panną Granger.
Kobieta bez słwa puściła ramię spod ręki panny Granger co spowodowało że zachwiała się ona. Na szczęście szybko dopadł do niej jej przyszły teść. Bez słowa wyszli oni zaraz za starszą kobietą z pokoju i zatrzymały się na szczycie schodów. Po kilku minutach zaczęli schodzić. Ku nowej przyszłoście tej młodej dwójki, a wręcz ku nowej przyszłości całgo magicznego świata.

*********
Witam witam
Jeżeli zauważycie jakiekolwiek błędy proszę o wiadomość.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Klątwa *Dramione*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz