Poranek w Norze był powolny i spokojny. Pan Artur nie szedł do pracy, jego ministerstwo jeszcze nie wróciło do pracy po wojnie. Pani Molly powoli przygotowywała śniadanie dla swoich dzieci. Jedyna córka państwa Weasley pomagała swojej rodzicielce. Bliźniacy którzy już wstali (Fred przeżył bitwę w tym opowiadaniu d.a.) prubowała podkraść coś z przygotowywanego jedzenia. Harry i Ron czyścili swoje miotły do latania i żywo dyskutowali o tym że zaraz po posiłku zrobią sobie trening ich ulubionej gry. To był ich sposób na odreagowanie tego co wydarzyło się przed kilkoma dniami, cały wolny czas spędzali na lataniu i szlifowaniu swoich umiejętności.
Panujący spokój i sielanka zostały przerwane pojawieniem się sowy należącej do rodziny. Puchacz wleciał prze uchylone okno i usiadł na stole przed panem domu. Zwierzę przyniosło egzemplarz Proroka codziennego który był prenumerowany przez rodzinę.
- O czym dzisiaj piszą Arturze?
- Nic ciekawego moja droga. W przyszłym tygodniu ma się zebrać rada ministerstwa i zdecydują co dalej z Hogwartem. Piszą też że maj ma być dość ciepłym miesiącem. O i ministerstwo udzieliło pierwszego ślubu. Nawet napisali komu.
-Kto się pobrał? - Wiadomość ta zaciekawiła tylko Gini. Mimo że interesowała się głównie sportem, ale nadal była młodą kobietą którą interesowały plotki.
- Draco Malfoy pobrał się z ...
- Ciekawe kto zechciał taką fretkę. - Z kpiną wypowiedział najmłodszy syn państwa Weasley.
-Hermiona Malfoy wcześniej Granger.Wiadomość ta zatrzymała czas. Molly upuściła talerz. Harry zastygł ze ściereczką, którą polerował miotłę, w ręku. Bliźniacy zaprzestali z prób kradzieży jedzenia. Ron stał z otwartymi ustami i nie był w stanie wypowiedzieć słowa.
-Dobry żart tato. Nabrałeś wszystkich. -Powiedzieli na raz bliźniacy.
-Ja nie żartowałem.Po jego słowach każdy żucił się w kierunku gazety. Ron uwierzył dopiero po tym jak przeczytał artykuł pięć razy.
-On napewno ją zaczarował. Jakie zaklęcie, eliksir mogło ją do tego zmusić?
-Ron przed zawarciem małżeństwa urzędnik sprawdza specjalnym zaklęciem czy żadne z przyszłych małżonków nie jest pod czyimś wpływem. Więc napewno nie zrobiła tego pod wpływem zaklęcia lub eliksiru.Każdy zamilkł zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją.
-A co jeśli jest ona w jakiejś trudnej sytuacji materialnej. A oni mimo uniewinnienia i tak mają szemraną reputację. Oni jej zapłacili za oczyszczenie ich nazwiska.
- To wcale nie jest głupie. Gdybyśmy to udowodnili jej małżeństwo mogło by zostać unieważnione.
- No to na co czekamy. Musimy nadal teleportować się do ministerstwa. Natychmiast trzeba to zgłosić żeby była wolna jak najszybciej.
-Ron zwolnij trochę. Nie mamy na to dowodów oprucz naszych domysłów. Musimy się z nią spotkać żeby zdobyć więcej powidów do zgłoszenia tej sprawy.
- Ona mieszka teraz w dworze malfoyów. Oni nas do niej nie wpuszczą.
-Jak nas nie wpuszczą to będzie kolejny powód do zgłoszenia tej sprawy.- Pierwszy raz w dyskusji odezwał się chłopiec który przeżył.
- Harry ma rację. Musimy sprubować, a jak zabronią nam się z nią zobaczyć to natychmiast udamy się do ministerstwa.Molly zabezpieczyła tylko zaklęciem jedzenie tak żeby się nie zepsuło, i wszyscy wyszli tak jak stali. Wychodząc za barjery zabezpieczające ich posiadłość natychmiast przenieśli się na obrzeża podiadłości w której obecnie mieszkała ich przyjaciółka. Chcieli natychmiast dotrzeć do największego budynku który znajdował się na przestrzeni przed nimi, lecz kiedy tylko Ron zrobił jeden krok został on odżucony w tył.
- Barjery ochronne. - żekł najstarszy mężczyzna
- Chcą ją odizolować od wszystkich.
- Nie gorączkuj się Ron. Na pewno już wiedzą o naszym przybyciu i zaraz ktoś nas wpuści przez barjery.
- Nie byłbym tego taki pewny. Na pewno chcą ją trzymać z dala od wszystki, jest niewolnicą. Jak najszybciej musimy przenieść się do ministerstwa.
- Spokojnie. Poczekamy jeszczę chwilę i przeniesiemy się do ministerstwa i wszystko zgłosimy.
W tym samym czasie w jadalni posiadłości państwa Malfoyów przy stole zasiadało starsze małżeństwo. Ich syn ani synowa jeszcze nie zeszli na śniadanie. Spokojne spożywanie posiłku zostało im przerwane przez ich najstarszego skrzata pełniącego rolę lokaja.
-Trybik pragnie zawiadomić państwa o tym że przed barjerą ochronną posiadłości znajduje się rodzina Weasley wraz z panem Potterem.
- Ministerstwo musiało już ogłosić zawarcie przez nich małżeństwa.
- Czy trybik ma wpuścić gości?
- Nie. - platynowłosy mężczyzna wykrzykną dość głośno.
-Tak. - Jego małżonka miała odmienne zdanie.
- Cyziu czy jesteś pewna tego?
- Tak. Jak ich nie wpuścimy to na pewno naślą na nas ministerstwo. A i tak już jesteśmy na cenzurowanym.
- Dobrze. Płomyk. - Obok skrzata który był już w jadalni pojawiło się kolejne stworzenie tego samego gatunku. - Płomyk obudź mojego syna i Hermionę. Dopilnuj żeby część żeczy dziewczyny znalazło się w komnacie mojego syna w widocznych miejscach. Ty Trybiku przenieś się do barjery i doprowadź naszych gości do przedpokoju. - Oba skrzaty znikneły wraz z wypowiedzeniem ostatnich słów przez ich pana.
CZYTASZ
Klątwa *Dramione*
FanfictionCzy jedna decyzja może zmienić dzieje jednej osoby? Napewno Czy ta decyzja może mieć wpływ na całą rodzinę? Jest to możliwe. A jeśli wam powiem że krótki "TAK" może mieć wpływ na dzieje całego świata magicznego. Czy mi uwierzycie?