Blond włosy chłopak wkroczył przed rudzielca który wymierzył już jeden cios swojej byłej dziewczynie.
- Wieprzlej łapy precz od mojej żony.
- Nie będziesz mi rozkazywał Malfoy. To moja przyjaciułka, mam prawo robić co chcę względem niej.
- Chyba twoja rdza z włosów przeniosła się do mózgu.
W momęcie w którym chłopak z biedniejszej rodziny uderzył arystokratę zerwały się wszelkie hamulce między tą dwójką. Rzucili się na siebie zapominając całkowicie o tym że mogą użyć magii. W ruch poszły pięści i kolana, nie minęło nawet pół minuty kiedy na ciałach a przede wszystkim twarzach młodych czarodziei pojawiły się ślady bójki. Mimo tego że do rozdzielania ich rzucili się wszyscy mężczyźni znajdujący się w pomieszczeniu to nie udało się rozdzielić ich od siebie.
- Draco. - donośny głos starszej pani Malfoy rozniusł się po pomieszczeniu.
Kiedy młodszy blądyn odwrucił twarz w stronę swojej matki dostrzegł że siedzi ona na ziemi trzymając w swoich ramionach jego żonę która była ledwo przytomna. Chwilę jego nieuwagi wykorzystał jego rywal wymieżając mu mocny cios w twarz. Chłopak się tym nie przejoł tylko wyrwał swoje ramiona z rąk ojca i Pottera i pomkną w stronę matki i żony.
- Co jej się stało?
- Zemdlała. Nąjwyraźniej nie jest jeszcze w pełni sił. Uderzenie też napewno się do tego przyczyniło i stres.
- Czym ją otruliście? - obok nich równie szybko pojawił się ródowłosy chłopak.
- Wieprzej lepiej się odsuń.
- Ja mam się odsunąć. To ty i cała twoja rodzina zrobiła jej krzywdę.
- Ron on ma rację. Odsuń się. - najstarszy mężczyzna z rodu Weasley zaczoł odsówać swojego syna.
- Tato ty chyba żartujesz. Oni zrobią jej jeszcze większą kszywdę.
Pan Artur odsunoł swojego najmłodszego syna za pomocą zaklęcia.
- Płomyk. - Draco zawołał swojego ulubionego skrzata domowego.
Skrzat ubrany w dość pożądny strój pojawił się przy nogach młodego arystokraty.
- Tak panie?
- Przynieś do jadalni eliksir wzmacniający i olejki ocucające. Postaw to przy moim miejscu na stole.
- Oczywiście.
W tej samej chwili kiedy skrzat zniknoł z cichym pyknięciem blądyn podniusł swoją żonę z podłogi. Niosąc ją w stylu panny młodej udał się do jadalni, za nim ruszyli wszyscy znajdujący się do tej pory w korytażu. Każdy patrzył na zaistniałą sytuację z niedowieżaniem. Blądyn usiadł na swoim miejscu umieszczając swoją małżonkę na swoich kolanach. Po niespełna dwóch sekundach skrzat umieścił dwie fiołki przy jego tależu.
- Dziękuje Płomyk. Możesz odejść.
Wszyscy śledzili każdy ruch arystokraty który pod czujnymi spojżeniam otworzył fiolkę z silnie wonnym olejkiem. Po minucie trzymania jej przed nosem swojej żony dziewczyna na jego kolanach zaczeła się poruszać. Kiedy jej oczy się otworzyły skupiła swój wzrok na twarzy blądyna.
- Kochanie zapomniałaś zażyć eliksir przepisany przez wuja? - Dziewczyna zaskoczona tym co się wokól niej dzieje więc tylko kiwneła głową. - W porzątku. Ale pamiętaj musisz je zażywać codziennie. - Mówiąc to wlał w jej usta całą porcję eliksiru wzmacniającego. Po tym wykonał gest podczas którego dla wszystkich patrzących na to osób czas jakby się zatrzymał. Nie mogli uwieżyć w to co się dzieje. A mianowicie młody arystokrata pocałował kręconowłosą w czoło, z taką czułością jakiej nikt by się po nim nie spodziewał.
- To my może już pójdziemy i wrucimy kiedy Hermiona poczuje się już lepiej. - Jako pierwszy z szoku otrząsną się pan Artur.
- O zapomniałem o państwie. Oczywiście zapraszamy ponownie kiedy tylko będa mieli państwo ochotę. Nasze drzwi będą dla państwa otwarte zawsze kiedy moja wspaniała żona będzie miała ochotę na państwa wizytę. - Draco powiedział z takim przekonaniem w głosie że niemal każdy w pomieszczeniu w to uwieżył.
- Hermiono odwiedzimy cię w najbliższym czasie. Do zobaczenia.
- Do widzenia.- dziewczyna odpowiedziała słabo.
Jak tylko Lucjusz Malfoy zamkną drzwi za ich niespodziewanymi goścmi jego syn zrzucił swoją żone ze swoich kolan.
- Nie myśl że to bylo naprawdę. Ja tylko udawałem przed tymi wszystkimi Wieprzlejami i tym jakże wspaniałym Potterem zbawicielem świata magicznego.
Dziewczyna podniosła się z ziemi i usiadła na pierwszym lepszym krześle. Niestety po chwili zoriętowała się że to miejsce znajduje się tuż obok jej pożal się Merlina męża.
- Od samego początku jestem tego świadoma. Na szczęście umiesz dobrze udawać. Świetny z ciebie aktor.
- Aktor?
- Aktor.
- Co to aktor?
- Kto nie co. To osoba udająca za pieniądze różne żeczy przed ludźmi. To taki mugolski zawód.
Kiedy Drako zoriętował się że jego małżonka użyła w stosunku do niego mugolskiego określenia bardzo się zdenerował. Wstał na równe nogi i nachylając się nad dziewczyną wysyczał jej prosto w twarz.
- Nigdy mnie tak nie nazywaj. Nie jestem pieprzonym mugolem żebyś mnie nazywała jakiś aktorem. Rozumiesz? - Dziewczyna przytakneła tylko głową.
- Draco zostaw ją. Zjemy śniadanie i pujdziemy na pokątną.
- Matko czyś ty zwariowała. Na pokątną? Dzisiaj?
- Tak. Wesleyowie i Potter może i uwieżyli że wasze małżeństwo jest z miłości ale myślisz że oni jedyni mają wątpliwości? W to musi uwieżyć cały magiczny Lądyn.
Nikt więcej nie wyraził sprzeciwu co do tego pomysłu starszej pani Malfoy. Draco i Hermiona zażyli jeszcze tylko eliksir po którym znikneły wszelkie ślady bójki z ich ciał. Po czym według planu udali się do kominka którym przenieśli się na ulicę magicznego lądynu pełną sklepów a zatem również czarodziei. Przez trzy godziny chodzili od sklepu do sklepu. Wstąpili do krawcowej ponieważ starsza pani Malfoy uparła się za tym że jej synowa musi mieć zapas najwspanialszych sukni. A jak w tym wszystkim czuła się Hermiona. Czuła się jak lalka którą wzięto żeby pochwalić się wszystkim że się ją posiada. Przez większość czasu szła pod ramię ze swoim małżonkiem który szczypał ją w każdym momęcie kiedy według niego nie zachowywała się odpowiednio. Dlatego też nie odzywała się ani razu po tym kiedy niemal jej małżonek przebił się przez jej skurę w momęcie kiedy chciała wyrazić swoje zdanie na jakiś temat.
Kiedy ich zakupy dobiegały końca zatrzymali się przed cukiernią.
- W pożądku wszystko już kupione, możemy wracać?
- Ja. - pruba wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa przez dziewczynę została ponownie stłumiona przez jej toważysza.
- Tak Hermiono?
- Ja nie mam różdżki. - powiedziała szybko gotowa na to że otrzyma za to karę.
- Żeczywiście. No to jeszcze Oliwander i możemy wracać.
*************
Witam witam.Wruciłam z kolejnym rozdziałem i mam nadzieję że się wam spodoba.
Mam kilka pomysłów na tą książke które mam nadzieję że się wam spodobają. Jeśli macie jakieś pomysły możecie o nich śmkało napisać.Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
CZYTASZ
Klątwa *Dramione*
FanficCzy jedna decyzja może zmienić dzieje jednej osoby? Napewno Czy ta decyzja może mieć wpływ na całą rodzinę? Jest to możliwe. A jeśli wam powiem że krótki "TAK" może mieć wpływ na dzieje całego świata magicznego. Czy mi uwierzycie?