Dni mijały dla młodego małżeństwa monotonnie. Widywali się tylko w czasie posiłków podczas których nie zamieniali ze sobą ani słowa. Ku wielkiej radości Draco, a jednoczesnemu smutkowi Hermiony jej przyjaciele nie złożyli kolejnej wizyty. Za to jej małżonek cieszył się powodzeniem i prawie codziennie odwiedzali go jego znajomi. Ona wtedy starała się zaszyć w jakiś kąt rezydencji jak najdalej od miejsca w którym obecnie byli goście jej małżonka. Całe dnie spędzała w miejscu które pokochała całym sercem i gdzie nikt jej nie przeszkadzał. A mianowicie w bibliotece gdzie zagłębiała się w opasłe zbiory zgromadzone przez całe pokolenia rodziny Malfoy. Pogłębianie jej wiedzy zostawało jej przerywane tylko przez skrzaty które informowały o rozpoczęciu kolejnych posiłków.
Po około tygodniu takiej egzystencji kiedy to żaden skrzat nie poinformował jej że należy zjawić się na posiłku, a ona była już głodna, spojżała na wielki zegar wiszący na jednej ze ścian. Widniejąca na nim godzina 15 informowała że posiłek powinien w zasadzie już się kończyć. Gdyby nie to że naprawdę głud którego tak dawno nie czuła zaczoł jej doskwierać, zignorowała by to opuźnienie. Lecz nie dzisiaj. Odłożyła czytaną przed chwilą księgę o zaklęciach ogrodniczych i udała się dobrze znaną jej drogą do jadalni. Stojąc przed podwójnymi drzwiami słyszała ciche rozmowy ale uzała że to skrzaty rozmawiają między sobą. Jak wielkie było jej zdziwienie kiedy po otworzeniu drzwi i przejściu przez ich prug ujżała przy stole swojego męża który kończył już posiłek wraz ze swoją szustką przyjaciuł. Miała zamiar od razu się wycofać i wrucić do biblioteki gdzie pewnie przeczekała by jeszcze godzinę, lecz na jej nieszczęście została zauważona przez jednego z gości a mianowicie Bleisa Zabiniego.
- O pani Malfoy się zjawiła. A Draco mówił że jesteś wraz z teściową na jakiś targach ogrodniczych czy coś.
Jej mózg zaczoł pracować na najwyższych obrotach. Spojżała w stalowe oczy swojego małżonka szukając w nich ratunku. Lecz dostrzegła tylko wściekłość i kpinę. Wtedy uświadomiła sobie że on jej nie pomoże i musi to przedstawienie rozegrać sama?
- Źle się czułam i wruciłam wcześniej. Draco nie wspominał nic o tym że zaprasza gości na posiłek. Gdybym wiedziała napewno została bym w posiadłości.
- Ach tak. Może do nas dołączysz? - zaproponowała Pansy Parkinson.
- Nie lepiej nie. My i tak będziemy grali w quidicza a ona źle się czuje. - jej małżonkowi najwyraźniej nie spodobało się to że dziewczyna miałaby do nich dołączyć.
- Dokładnie pójdę do naszej komnaty i poroszę skrzaty o jakąś cherbatkę. Bawcie się dobrze i nie przejmujcie się mną.
- Nie no musisz do nas dołączyć. Jesteśmy bardzo ciekawe jak wogulę doszło do waszego małżeństwa. Najwyżej my we dwie z Milicentą nie będziemy grały. Naprawdę nic ci nie będzie usiądziemy sobie na werandzie zjemy deser i będzoemy oglądać jak chłopaki grają. - namawiała dalej Pansy. - Nie daj się dłużej prosić bo pomyślę że Draco nie zezwala ci na kontakty toważyskie.
Hermiona przestraszyła się tego że mogą się pojawić jakiekolwiek wątpliwości co do jej małżeństwa.
- Nie nie Draco mi niczego nie zabrania. Zgoda dołącze do was.
- Świetnie. To co idziemy do ogrodu.
Tak jak zażądziła ślizgonka udali się do ogrodu. Idąc korytażem Draco szedł u boku swojej małżonki szepcząc konspiracyjnie.
- A tylko sprubój powiedzieć coś głupiego to będe miał twoją rekonwalescencję w głębokim poważaniu i użyje na tobie kilku zaklęć przywracających posłuszeństwo.
- Ej zakochańce nie ma szeptania między sobą. To bardzo niegrzeczne szeptać w toważystwie. O czym tak plotkujecie?
- O niczym ważnym. Mówiłem tylko Hermionie jak ładnie dzisiaj wygląda. - Jakby na potwierdzenie swoich słów pocałował ją w czubek głowy i uśmiechnoł się patrząc prosto w jej oczy. - To co chłopaki bierzemy miotły rozgrzewka a puźniej gramy na punkty.
- Tak jest.
Tak ja było powiedziane zostawili trzy dziewczyny na kanapach ustawionych na wprost sporych rozmiarów polany. Wystarczyło jedno zaklęcie wypowiedziane przez Drąco a po jednej stronie pojawiły się trzy obręcze niezbędne do najpopularniejszej gry wśrud czarodziei. Kiedy tylko wzbili się w powietrze za pomocą mioteł i zaczęli żucać pomiędzy sobą piłkami do gry dwie dziewczyny z domu węża zwruciły wzrok na swoją toważyszkę.
- No więc jak do tego doszło że stałaś się panią Malfoy?
- To długa historia. Nie jest zabardzo ciekawa. Nie chcę wasz zanudzić. - dziewczyna o kręconych włosach starała się kupić sobie czas.
- Uwież mogę tu siedzieć i pięć dni żeby tylko to usłyszeć. Opowiadaj jak oświadczył ci się nasz kochany blondasek.
- Po bitwie obudziłam się w jego łużku. Byliśmy już wcześniej ze sobą od około czterech miesięcy. Uprzedzając jego rodzice wiedzieli o nas i to oni prawdopodobnie znalaźli mnie po bitwie i przetransportowali do swojej posiadłości. Draco obudził się jakąś godzinę wcześniej. Nasza rozmowa była bardzo długa pełna wyznań milości i tego że nie chcemy żyć więcej bez siebie. Podczas tej rozmowy Draco zapytał czy zostanę jego żoną, ja się zgodziłam.
- Aaa jak romantycznie. Pokaż pierścionek zaręczynowy.
- Nie dostałam pierścionka zaręczynkwego.
- Jak to? Nie dostałaś rodowego pierścienia?
- Nie. - dziewczyna była bardzo zmieszana tym pytaniem i starała się na prędce coś wymyśleć. - Wszystko było tak na szybko. Godzinę po oświadczynch już byliśmy małżeństwem.
- Ale i tak powinnaś dostać pierścień rodowy. W rodzinach arystokratycznych to taki symbol. Przyszła teściowa oddaje swój pierścień w ten sposób wyrażając akceptację co do wybranki swojego pierworodnego syna.
- Nie wiedziałam o tym.
- Ale to nic. Napewno go dostaniesz przy najbliższej okazji. A macie obrączki?
- Tak.
- Pokazuj.
Dziewczyna wyciągneła dłoń na której umieszczony był pierścionek. Dwie dziewczyny przyglądały mu się przez dłuższą chwilę.
- Jest piękny. I ten wąż. Napewno podoba się Draco że ma symbo swojego domu na zawsze przy sobie.
- Tylko że na jego obrączce nie ma węża.
- Jak to nie?
- Ja mam węża a on ma lwa.
Wiadomość o tym że blądyn ma na swoim palcu symbol swojego znienawidzonego domu sprawiła ża obie dziewczyny się roześmiały.
- Kto mu wywinoł tego psikusa.
- Z tego co wiem to jego chrzestny zajmował się obrączkami. Muszę przyznać że profesor Snape ma dziwne poczucie chumoru.
- Dobrze wiedzieć. Pytałam Draco ale on twoerdził że onrączka jak obrączka i nie ma na co patrzeć.
- Draco może i mnie kocha ale nie pała nadal sympatją do mojego domu.
Rozmowa dziewczyn została przerwana przez pojawienie się chłopaków. Stanęli oni na ziemi tylko po to żeby napić się wody przed właściwą rozgrywką.
- Dracuś my się tu dowiedzieliśmy od twojej żonki bardzo ciekawych żeczy.
- Tak? Ciekawe co.
- A naprzykład to że już na zawsze będziesz miał symbol Gryffindoru na palcu.
Jak jedna z dziewczyn to powiedziała to cała reszta oprucz blądyna śmiała się do rozruchu.
- Akurat tego musiałyście się dowiedzieć? Dobra wracamy do gry.
Kiedy już się oddalali Zabini krzykną do Draco.
- A ty nie chcesz buziaka na szczęście od swojej ukochanej?
Chłopak przemyslał to i stwierzdził że taki gest może uwiarygodnić ich małzeństwo. Cofną się i złożył szybki pocałunek na ustach swojej żony. Po czym szepną wprost do jej ucha.
- Powiedz im coś jeszcze a przekonasz się o mojej wiedzy dotyczącej czarnej magii.
************
Witam witamJak mija wam poniedziałek?
Bardzo się cieszę że jest was coraz więcej. Liczę na wasze kometaże i gwiazdki.Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
CZYTASZ
Klątwa *Dramione*
Hayran KurguCzy jedna decyzja może zmienić dzieje jednej osoby? Napewno Czy ta decyzja może mieć wpływ na całą rodzinę? Jest to możliwe. A jeśli wam powiem że krótki "TAK" może mieć wpływ na dzieje całego świata magicznego. Czy mi uwierzycie?