CHAPTER 2

30 1 0
                                    

3 czerwca 2023

Wczorajsza prognoza pogody miała rację i jednocześnie tej racji nie miała. W istocie padał deszcz. Jednak nie był to zwykły letni deszczyk, lecz ulewa. Tak gigantyczna, że Luke słyszał syreny wozów strażackich, które jechały odetkać zatkane studzienki, przez co woda nie chciała opuścić ulicy.
Wilk miał bardzo poważne problemy z zaśnięciem. Nie wiedział o której zdołał wpaść w ramiona Morfeusza, ale było to bardzo późno. Przez cały ten czas myślał o Konrádzie. Analizował to, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Czy wilk zdołał naprawdę obdarzyć uczuciem kogoś, kogo właśnie spotkał i nie poznał dokładnie? Z jednej strony mówi się, że miłość jest ślepa, ale czy faktycznie Eros trafił strzałą akurat w wilcze serce biednego Luke'a?
Przez cały ten czas, kiedy nie był w stanie zasnąć, miał przed oczami rubinowego smoka. Jego piękny pysk, futro i jakże wspaniałe rogi! Raz widział smutnego, a raz radosnego Konráda, skorego do ciągłej rozmowy. Przypominał sobie te rzęsiste łzy spadające jak krople deszczu, a potem widział przepiękne złoto tych oczu, które były pozbawione łez. Po jakimś czasie jego wyobraźnia dawała mu również wizje, w których Konrád był całkowicie nagi, ukazując swojego uda i krocze, o tym co w kroczu było nie wspominając.
Nie! To za wiele! – myślał Luke. Przecież ledwo go poznał, nie można mieć takich myśli o nowym znajomym! Toż to woła o pomstę do Nieba!
Chociaż próbował pozbyć się ze swego umysłu myśli o treści erotycznej, tak mimo to co jakiś czas powtarzała się wizja Konráda, który nago stoi przed oczami Luke'a i pokazuje swe piękne smocze ciało, niczym przepiękna kobieta ukazywała swe ciało artyście malarzowi, który to pędzlem i farbą unieśmiertelniał ten widok, aby na zawsze móc oglądać go w muzeach i galeriach sztuki.
Kiedy Luke w końcu zdołał zasnąć przyśnił mu się oczywiście sen o tematyce erotycznej. Na polanie pełnej błękitnej trawy – tak, błękitnej! – i pod samotnym, prastarym dębem o różowych liściach leżeli nago Luke i Konrád. Chociaż w samym śnie nie doszło do aktu seksualnego, tak wilk zapamiętał jak przytulił się do nagiej piersi smoka, czując jej ciepło, miękkość i słysząc bicie potężnego serca rubinowego zwierzaka.
Wtedy zadzwonił telefon. W pierwszej chwili Luke pomyślał, że nawet nie pamiętał, kiedy ustawił budzik. Wyciągnął smartfona spod poduszki z myślą wyłączenia muzyki, ale to nie był budzik a telefon. Na ekranie wyświetliło się imię James i zielona słuchawka. Przed odebraniem Luke zdążył sprawdzić zegarek, który wskazywał godzinę ósmą dwadzieścia siedem.
- Tak? – zapytał.
- Cześć Luke – ozwał się jeleń. – Co tam u ciebie?
- A nic szczególnego stary. Jednak czy naprawdę musiałeś budzić mnie tak wcześnie?
- Ty? Poranny ptaszek jeszcze śpi? Przecież zazwyczaj budzisz się o siódmej. Nawet w dni wolne od zajęć czy pracy!
- Ale bardzo się zmęczyłem i późno poszedłem spać.
- Ty późno? Albo wiesz co, pogadamy vis-a-vis. Idziesz ze mną i Alexandrą na kawę? O dziesiątej byśmy się spotkali pod Coffee Shop.
- Jasne, nie ma problemu – Luke przetarł prawe oko. Będąc szczerym nie chciało mu się iść, a raczej wolał posiedzieć w mieszkaniu cały dzień i przemyśleć parę spraw. Nie wiedział, dlaczego powiedział, że chce iść. Ale klamka już zapadła.
- No to do zobaczenia! – jeleń rozłączył się pierwszy.
Ugh... Po co ja się na to zgodziłem?

Godzinę później był już gotowy do wyjścia. Ubrał na siebie zielony podkoszulek i krótkie, białe spodenki. Idealnie wpasowywał się w Everton.
Opuścił mieszkanie (znowu spotkał tę starą flądrę na klatce schodowej) i tak jak wczoraj poszedł na piechotę do Coffee Shop.
Nad Everton rozciągały się potężne białe chmury, wyglądające po prostu pięknie. Między nimi znajdowały się szpary, przez które czerwcowe słońce oświetlało miasteczko. Na ulicach nie było korków – większość zwierzaków wybrała najpewniej metro bądź autobusy, odciążając tym samym ulice.
Po wędrówce zaszedł do parku, w którym wczoraj był z Konrádem i skierował się do tej samej kawiarenki, co wczoraj. Przez szybę widział już Jamesa i Alexandrę siedzących przy stoliku i czekających na Luke'a.
Wilk otworzył drzwi i podszedł do swoich przyjaciół.
- Witajcie!
- Cześć Luke – odpowiedzieli równocześnie.
James był jeleniem o wysokim ciele i z pięknym białym porożem, które dodawało mu jeszcze dodatkowe kilka centymetrów. Miał ciemnobrązowe futro z białymi łatkami na policzkach. Miał, podobnie jak Luke, zielone oczy.
Alexandra to natomiast stosunkowo niska owczarek australijska o szaro-brązowo-białym futrze i klapniętych uszach. Miała żółte oczy, nad którymi znajdowały się dwa znamiona – niewielkie brązowe serduszka.
Warto zaznaczyć, że James i Alexandra byli parą.
- Co to się stało, że ty tak późno poszedłeś spać? – zagaił jeleń.
- Ach, to i owo...
Jeleń uniósł brew patrząc na swojego przyjaciela.
- Mniejsza o mnie – powiedział wilk, kiedy James już zamierzał kontynuować. – Co u was? – mówiąc to usiadł naprzeciwko przyjaciół.
- Mamy ci coś do powiedzenia – zaczęła Alexandra, jednak dalsza rozmowę przerwała kelnerka. Przyjaciele zamówili po kawie i ciastku.
- Co takiego? – zdziwił się Luke.
- Wiesz, że ja i Alexandra jesteśmy parą od długiego czasu... - kontynuował James. – I, jakby to powiedzieć... Nasza miłość dojrzała jeszcze bardziej, żebyśmy podjęli najważniejszą decyzję w naszym życiu – James skinął na swoją partnerkę a ta podniosła prawą łapę, na której to palcu serdecznym spoczywał srebrny pierścionek.
- No nie gadaj James, oświadczyłeś się?! – Luke nie myśląc wiele podniósł głos w radości. – Gratuluję wam! Kiedy ślub?
- Prawdopodobnie za dwa miesiące – odpowiedział jeleń. – Ale to jednak nie wszystko, ponieważ...
- Ponieważ będziemy mieli dziecko – dokończyła Alexandra, przykładając obie łapy do swojego brzucha.
Luke'owi opadła szczęka. Właśnie dowiedział się, że jego najlepszy przyjaciel nie tylko zostanie mężem, ale również ojcem! Ciekawe, czy ten pół-pies, pół-jeleń będzie mówił na Luke'a wujku?
- Kiedy się dowiedzieliście?
- Tydzień temu – odpowiedziała owczarek.
- No to co mogę więcej niż pogratulować wam? Spisałeś się James, zostać ojcem, no, no...
- Och, to tylko jeden z etapów zwierzęcego życia, żeby spłodzić potomka.
- Jakie dacie imię dziecku?
- To zależy od płci – powiedział James. – Jak chłopiec to Victor, a jak dziewczynka to Anastasia.
- Nie ukrywam że ciekawa jestem, jak będzie wyglądać dziecko mięso- i roślinożercy – fantazjowała Alexandra. – Czy będzie miało rogi jak jego tata? – przytulili się do siebie.
Teraz Luke'a znowu naszły myśli o Konrádzie. Wyobrażał sobie jak tak samo przytula się do piersi tego smoka, jak całuje go w jego piękną szyję...
- Luke? Co taki zamyślony? – zapytał James.
- C...co? Ach, nic... Tak tylko...
- Zakochałeś się.
Luke'a zamurowało. Jak James zdołał tak szybko dodać dwóch do dwóch? Zamilczał.
- Milczenie uznaję za odpowiedź twierdzącą – zaśmiał się. – Jak ma na imię?
- Yyy... Jakby to powiedzieć...
- Luke, przecież wszyscy na roku wiedzą, że jesteś gejem, więc nie musisz udawać, że to kobieta. Mów.
- Konrád – powiedział szybko.
- Wie o tym?
- Nie.
- A wiesz chociaż, czy też jest gejem?
- Nie.
- No to mamy problem, ale poradzisz sobie z nim spokojnie. Taka mądra główka jaką ma nasz wilczek raz dwa wpadnie na pomysł, jak to rozwiązać.
W międzyczasie kelnerka przyniosła zamówienie.
- Już wcześniej miałam ochotę na coraz więcej jedzenia i bałam się, że przytyję, ale skoro i tak jestem w ciąży, to chyba mogę sobie pozwolić na odrobinę więcej zachcianek – uśmiechnęła się Alexandra. Wszyscy zaczęli się zajadać słodyczą, którą oferował Coffee Shop. Po skończonym posiłku przyjaciele debatowali jeszcze długo o przyszłości.

Luke nawet nie wiedział, kiedy wrócił do mieszkania. Rozważał dwie rzeczy – albo był pijany, albo spędził czas tak dobrze, że nie był w stanie ogarnąć mniej ważnych rzeczy, jak chociażby właśnie powrót. Druga odpowiedź musiała być poprawna, ponieważ Luke nie czuł od siebie alkoholu, ani nawet nie przypominał sobie, żeby wypił choć kieliszek jakiegoś trunku.
Aby się ogarnąć wszedł pod prysznic i przystąpił do umycia futra. Nowy szampon zaprojektowany specjalnie dla wilków i psów o długim futrze był powoli wcierany w ciało wilka, aby później delikatna piana o zapachu leśnych malin i mięty została spłukana przez wodę z deszczownicy. Luke odkąd pamiętał uwielbiał maliny, więc niespecjalnie wstydził się używać damskich kosmetyków. Jeszcze ani razu nie spotkał się z szamponem o ładnym, roślinnym zapachu dla mężczyzn. Może kiedyś, kto wie, coś takiego powstanie, ale na razie dobrze mu z damskim szamponem.
Wyszedł nagi spod prysznica i wytarł swoje ciało, a następnie otrzepał się, aby pozbyć się jak najwięcej wody z futra. Kiedy był już w miarę suchy wziął szczotkę do ręki, co by mógł ułożyć niesforne futro.
Po chwili był gotowy do spania. Na sekundę włączył jeszcze Everton TV, aby dowiedzieć się, że jutro znowu będzie padać, dlatego zalecono zabrać ze sobą nieprzemakalne płaszcze bądź parasolki.
Położył się w łóżku, zgasił światło i zasnął.


Wilk i SmokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz