Rozdział 4

299 5 3
                                    

TW:SAMOOKALECZNIE 

Nathalie

Mój ojciec był wspa­nia­łym arty­stą.

Mogła­bym rzec, iż nie­tu­zin­ko­wym, gdyż nie potrze­bo­wał zwy­kłego, wyko­na­nego z juto­wych włó­kien płótna. Nie. Do two­rze­nia wspa­nia­łych linii, czy małych nie­rów­nych pociągnięć wystar­czyła mu moja dusza, która przed laty tra­fiła w jego ręce jako czy­sta, nie­na­ganna tek­stura. Oli­vier Herin trzy­ma­jąc ją z lubo­ścią w swych ramio­nach, doszu­ki­wał się w niej man­ka­men­tów, lecz nawet one nie prze­szko­dziły mu w two­rze­niu obrazu ocie­ka­ją­cego bólem, roz­pa­czą a nawet ago­nal­nym cier­pie­niem.

Boże czemu nie pod­su­ną­łeś mu pod nos ciem­nych jak noc akwa­reli oraz puszy­stego pędzla?

Gdy­byś tylko to zro­bił, może sku­piony na swej sztuce blon­dyn ni­gdy nie uznałby, iż odpo­wied­ni­kiem uży­wa­nych przez Sna­dra Botticelli bądź Rafaela Santi przyborów mogą być słowa. Słowa, które były wytrzy­mal­sze niż jaki­kol­wiek pig­ment, wdzie­rały się do naszej do naszej pamięci na dłu­żej niż zoba­czone w muzeum dzieło sztuki, a co naj­waż­niej­sze na dobre potra­fiły przy­kryć nie­do­sko­na­ło­ści, które dzięki temu sta­wały czymś zapo­mnia­nymu.

W ten oto sposób Olivier Herin skutecznie zamalował, odciśniętą w mej duszy , dziecięcą beztroskę, infantylną radość, lekko maznął nawet sentymentalność. Chociaż nigdy nawet mikroskopijna kropla jego wymyślnej farby nie spadła na bezwarunkową miłość, której mimo mojej zawziętości nie odwzajemnił bądź nie potrafił zrozumieć.

Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam, gdyż, zwykle patrzył na nią dezorientacją wymieszaną z pogardą, do której przywykłam, iż zawsze ukazywała się ona niczym cień w jasnobrązowych tęczówkach i szła w parze z danym nastrojem, jaki zdecydował się dzisiaj ubrać. Czasami było to smętne szczęście, bezbarwne znudzenie, lecz były dni takie jak te, gdzie Olivier Herin postanowił założyć na swe szerokie barki płaszcz nienawiści.

—Jesteś dziś wyjątkowo nieobecna—oznajmił ostrym głosem, który bez problemu mógłby użyć do skarcenia za złe zachowanie nie tylko dziecka, lecz także dorosłej osoby, ale mimo wszystko nieco zachrypnięta barwa nie sprawiła, iż mój kręgosłup tonął w przeraźliwych dreszczach.

—Przepraszam—odparłam, lecz skrucha ledwo przepływała mi przez gardło, ponieważ dotychczas nienawidziłam fałszywości, natomiast przez obliczę mojego ojca zamieniałam się w hipokrytkę i bez jakiegokolwiek zawahania karmiłam naiwne persony kłamstwami, jakie chciały usłyszeć, a co najistotniejsze kłamstwami jakie on chciał usłyszeć. Gdyż sprawiały mu radość, a ja chciałam, aby był szczęśliwy.—To przez zmęczenie, ostatnio nie sypiam zbyt dobrze.

Mężczyzna nijak odniósł się do mojego zadośćuczynienia, tylko pokiwał z dezaprobatą głową. Po raz kolejny podczas tej rozmowy ukazał mi w pełnej krasie oznakę swego niemałego rozczarowania, jednakże ja widząc powiększającą się bruzdę między brwiami, chciałam rozdrapać świeże rany wewnątrz suchej dłoni i zobaczyć na własne oczy morze burgundowego płynu. Cóż za ironia, iż zwykła posoka dla nas dwóch miała różne znaczenia, dla Oliviera była oznaką mizerności, lecz dla mnie plastrem na ból psychiczny.

—Wiesz, że to nie jest żadne wytłumaczenie—stwierdził, na co mimowolnie przytaknęłam, ponieważ jak najszybciej chciałam skończyć tę przebrzydłą maskaradę, póki jeszcze miałam resztki samokontroli i mój nos otulała woń przepięknych piwonii, a nie metaliczny swąd.—Strasznie żałośnie się na ciebie ostatnio patrzy Nathalie, za wszelką cenę chcesz być metaforą siły, lecz w moim odczuciu przeobrażasz się w nic nieznaczącą karykaturę beznadziejności.

L'omertàOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz