7

799 55 44
                                    

Zhongli


Spodziewałem się, że nasze spotkanie nie będzie należało do najprzyjemniejszych. Nie tak chciałem zareagować, nie chciałem go uderzyć. Chciałem go przytulić, powiedzieć, że już jest bezpieczny i wszystko będzie dobrze. Jednym ze scenariuszy, które miałem w głowie, był obrazek zrozpaczonego Childe'a, który na mój widok radośnie rzuca mi się w ramiona. Ale tak nie było. Childe nie wyglądał ani na zrozpaczonego, ani na przybitego. Stał o własnych siłach, beztrosko rozmawiając z Xiao. Miał kompletnie w dupie to, że jego zniknięcie zmartwiło wiele osób, nie mówiąc o jego poszukiwaniach. Naprawdę się zdenerwowałem. Ale mimo to nie powinienem był tak zareagować...

Po tym, jak Childe zemdlał, Xiao i Aether rozpłynęli się w powietrzu, zostawiając mnie samego. Nie miałem innego wyboru jak tylko zabrać chłopaka do siebie. I tak bym to zrobił. Nie zostawiłbym go teraz samego. Zawsze może drugi raz zniknąć. Zanim jednak go przewiozłem do siebie, zahaczyłem o pobliską przychodnię. Po krótkim badaniu lekarz stwierdził, że przyczyną omdlenia był zbyt duży stres. Zalecił odpoczynek. Odetchnąłem wtedy z ulgą. Najważniejsze dla mnie był to, że chłopakowi nic nie jest.

Czułem, jak wbijały mi się jego kości, gdy niosłem go na rękach. Od razu było po nim widać, że znacznie schudł, ale nie sądziłem, że aż tak. Najdelikatniej, jak potrafiłem, położyłem nieprzytomnego rudowłosego na łóżku w swoim pokoju. Jego oddech był miarowy i spokojny. Dłonią odgarnąłem jego grzywkę z czoła. Jego włosy były szorstkie i nieprzyjemne w dotyku. Jak tylko się przebudzi, pierwsze co, to wrzucę go do wanny. Mój wzrok przeniósł się na jego zaczerwieniony policzek. Przejechałem po nim wierzchem dłoni. Nachyliłem się i lekko musnąłem ustami zaczerwienione miejsce. Powoli zaczynało do mnie docierać to, że on naprawdę tu jest. Po tylu miesiącach Childe leży bezwładnie na moim łóżku, pogrążony w głębokim śnie. To jest jak spełnienie najskrytszych marzeń.

Rudowłosy mruknął coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok. Nie chciałem, żeby Childe przypadkowo się obudził. Skoro ma odpoczywać, nie powinienem mu przeszkadzać. Wyszedłem z pokoju, uprzednio dokładnie zamykając drzwi. Cieszyłem się, że wrócił tylko... Co teraz? Naprawdę chcę się dowiedzieć, co się z nim działo, dlaczego zniknął bez śladu, dlaczego się nie odzywał? A przede wszystkim, dlaczego postanowił wrócić? Tyle pytań, a odpowiedzi brak.

Miałem jeszcze drugie zmartwienie — Teucer. Przy ostatniej rozmowie chłopak wyraźnie powiedział, że nie jest gotowy na konfrontację ze starszym bratem. Ich spotkanie byłoby dla mnie jeszcze większym problemem. Na szczęście mój dylemat rozwiązał się sam, gdy czekałem na wyniki badań Childe'a. Teucer przesłał mi SMS-a, że zostaje na noc u znajomego z rehabilitacji i wróci do domu jutro. Krótka ulga, ale może uda mi się coś wymyślić do tego czasu. Chociaż naprawdę nie wiem, co mam zrobić z dwójką braci...

***

Dochodziła godzina 3 w nocy, a ja, zamiast spokojnie spać, siedziałem na parapecie w salonie, dzierżąc w dłoni szklankę z whisky. Tej nocy księżyc w pełni idealnie oświetlał wnętrze pokoju. Patrzyłem na oświetlone, puste ulice i budynki. Nie mogłem spać, wiedząc, że rudowłosy jest wraz ze mną pod tym samym dachem. Nie wiem, czy byłem podekscytowany jego obecnością, czy może bałem się, że jak zasnę, to rudowłosy zniknie? Wszystko okaże się jednym wielkim snem i cały czar pryśnie jak bańka mydlana. Musiałem czuwać, nie mogłem zasnąć.

Po kolejnych minutach wpatrywania się w krajobraz usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi. Po chwili ciche i niepewne kroki. Nawet nie drgnąłem. Siedziałem niewzruszenie, czekając na rozwój wydarzeń. Wkrótce w salonie pojawiła się sylwetka Childe. Rudowłosy po omacku zaczął przemierzać salon. Kierował się w stronę wyjścia. Chyba nie chcesz uciec chwilę po tym, jak się odnalazłeś? Prychnąłem pod nosem, zwracając na siebie uwagę.

- Wybierasz się gdzieś? - zapytałem głośno, biorąc dużego łyka trunku.

Rudowłosy podskoczył wystraszony i odwrócił głowę w moją stronę. Mimo tego, że w pokoju było jasno, nie mogłem zobaczyć dokładnie jego twarzy. Był zdenerwowany? A może zaskoczony?

- Chcę wyjść. - odpowiedział lekko ochrypniętym głosem.

- Nigdzie nie wyjdziesz. - mruknąłem, schodząc z parapetu. Zostawiłem na nim szklankę i zacząłem powoli podchodzić do rudowłosego. - Po ostatnich Twoich wybrykach założyłem na drzwiach blokadę, która działa zarówno od wewnątrz, jak i zewnątrz. 

- Zamierzasz mnie tu więzić? Po tym wszystkim, co zrobiłem? - prychnął.

- Jeśli to będzie konieczne.

Childe odwrócił głowę w przeciwnym kierunku. Wyraźnie nie był zadowolony z tego faktu. Chciałbym mu wykrzyczeć prosto w twarz, że nie mogę go znowu stracić i chcę, żeby ze mną został... Ale nie byłoby to za wiele na pierwszy dzień? 

- Proszę, daj mi odejść. - westchnął. - Naprawdę przepraszam za wszystko, co Ci zrobiłem. Obiecuję, że wszystko oddam.

- Nie chcę, żebyś mi coś oddawał. Chcę wiedzieć, co się z Tobą działo i dlaczego to zrobiłeś? Zasługuję, chociaż na wyjaśnienia. 

- A co tu wyjaśniać? Już przeprosiłem.

- Childe, spójrz na mnie.

Milczał. Nie wiem, czemu nie chciał mi nic powiedzieć. Ale jego postawa lekko mówiąc, denerwowała mnie. Mógłby, chociaż na mnie spojrzeć. Nie po to martwiłem się o niego i szukałem go przez dziewięć miesięcy. Nie po to, by mnie ignorował!

Zdenerwowany chwyciłem jego nadgarstek i przyciągnąłem go do siebie. Nasze klatki piersiowe złączyły się ze sobą, a twarze dzieliło kilka centymetrów. Nie spodziewał się tego. W końcu mogłem spojrzeć w jego niebieskie, wystraszone tęczówki. Czułem, jak jego serce przyśpiesza bicie, a ciało zaczyna drżeć. 

- Nie ignoruj mnie. - mruknąłem, nie spuszczając z niego wzroku.



***

Yo,

Telefon mi zamienia "Teucer" na "Teuderyk"... Nie dogadujemy się ostatnio.

Kolejny rozdział pojawi się za dwa tygodnie z uwagi na moje zaliczenia. Mam nadzieję, że to zrozumiecie i nie będziecie mnie bombardować pytaniami: Kiedy rozdział?  :)

Do napisania,

Sashy

TWO FACED 2 // Genshin Impact [ZHONGCHI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz