Budząc się rano , uświadamiam sobie , że dziś sobota. Czas zbierać się do pracy. Po całym tygodniu byłam wyczerpana uśmiechaniem się i udawaniem , że wszystko jest w porządku. Tak naprawdę już nigdy nic nie będzie takie same, moje poranne śniadania w towarzystwie całej rodziny. Teraz nie mam nikogo z kim mogłabym dzielić życie rodzinne. Wiem , że moja mama mnie kocha , ale od śmierci Camerona nie umie tego okazywać, a ja od czasu do czasu potrzebuję najprostszych gestów, jak przytulenie czy serdeczny uśmiech.
Gdy docieram do pracy dochodzi 9:00, witam się z Panią Clark. Jest ona starszą kobietą, ale jak ona to mówi "W sercu czuję jakbym dalej miała 18 lat". Swój biznes prowadzi od ponad 30 lat , jest to najpopularniejsza kwiaciarnia w całym mieście. Oczywiście w weekendy jest duży nadkład pracy,więc zawsze jestem tu potrzebna. Uwielbiam obserwować kwiaty , które zakwitają dzięki mojej pracy, czuję się wtedy potrzebna i doceniana. Dziś jest jeszcze więcej pracy bo jak się okazało w mieście organizowany jest bankiet. Pani Clark prosi mnie , żebym zawiozła piękne bukiety do Hotelu w którym będzie organizowana uroczystość. Gdy już tam docieram, organizator odbiera ode mnie kwiaty i podpisuje pokwitowanie. Mężczyzna był bardzo bezpośredni miałam wrażenie ,że mnie podrywał. Co za palant. Zatracając się myślach , nie zwracam uwagi i uderzam w cos twardego jak się okazuje w czyjąś umięśnioną klatkę , podnoszę wzrok i spotykam się z niebieskimi oczami. Nie noo, teraz los ze mnie drwi , przez cały tydzień udawało mi się go unikać , nie spodziewam się Cola w takim miejscu i stroju. Ubrany jest w czarny garnitur, jego włosy są zaczesane na bok, wygląda jak z okładki jakiegoś czasopisma.
- Kotku! Lecisz na mnie jak pszczoła do miodu- mówi szczerząc się do mnie, po czym liże mnie w szyję, dodając- Mmm, pyszna jak miód.
Jęczę w środku. Kurwa co się ze mną dzieję? Co on ma w sobie , że tak na niego działa moje ciało. Słysze jego szyderczy śmiech. Odpycham się od jego ciała.
- Odwal się ode mnie- syczę.
- Ooo nie , nie ma mowy , wiesz ,że nie dam Ci spokoju.- mówi z uśmiechem na twarzy. Stwierdzam , że lepiej będzie odejść. Zawsze tak robię , nie potrzebuję konfrontacji, może dawna ja by się wykłócała , ale ona umarła już dawno temu.
Odwracam się od niego, czuję szarpnięcie moją ręką i nagle jestem przyszpilona do ściany na końcu korytarza.
-Nie będziesz odwracać się do mnie plecami. Zrozumiano.- patrzy mi prosto w oczy.
-Bo co? -syczę
- Bo to- niespodziewanie czuję jego miękkie usta na swoich. Pocałunek jest delikatny jak piórko. Jęczę, po czym nasz pocałunek się pogłębia. Czuję jak jego język rozchyla mi wargi. O Boże , jakie to przyjemne uczucie. Nikt mnie tak nie całował. Jego jedna ręką pociera mój policzę , a druga ściska mój tyłek. Podnosi mnie , a jak oplatam nogami jego talię, moje ręce ciągną za jego włosy. Ocieramy się o siebie. Czuję, że w moim podbrzuszu narasta nieznane uczucie.Chcę więcej, więcej jego.
-Cole! Gdzie jesteś? Cole! Zaraz się zacznie!- słyszę kobiecy głos w oddali, jak na zawołanie odrywamy się od siebie. Col stawia mnie na ziemi, patrzymy sobie w oczy, nic nie mówiąc.
-Cole! Tu jesteś , chodź już.- widzę w oddali kobietę, która się nam przygląda.
Cole odwraca się do niej , mówiąc- Zaraz przyjdę.
Nie myśląc wiele, zaczynam uciekać, słyszę w oddali:- Kotku! To jeszcze nie koniec!--krzyczy Cole.
CZYTASZ
Undo my sad
RomanceNazywam się Taylor Bennett. Do niedawna moje życie było usłane różami , kochający rodzice , przyjaciele na których można polegać, wierny chłopak ,ale wszystko się zmieniło po śmierci mojego starszego brata. Od tego czasu mój świat się zawalił , moj...