word count: 3066
wiem, że długo czekaliście i nie mam nic na obronę poza tym, że chujowo mi się pisało ten rozdział, no ale jest skończony i na szczęście nie muszę więcej na niego patrzeć.
jeśli zobaczycie jakieś błędy, feel free to correct me; komentarze są mile widziane <33
______________________________________________________________________
Red Son czuł na sobie wzrok wielu przechodniów. Wzrok ten przeszywał go na wskroś, z kilku różnych powodów, jednym z nich był jego strój, który niewiele aczkolwiek wciąż, różnił się niż zazwyczaj. Drugim faktem z kolei było to, że czekał jak posłuszny pies, z założonymi rękoma przed wielkim kolorowym neonem escape roomu. Oczywiście sam wybrał to miejsce w nadziei, że sama propozycja odstraszy dwójkę młodych dorosłych ale czego się nie spodziewał to wyraźniej chęci. Westchnął głośno przyglądając się ukradkiem ekranowi telefonu, który swoim jasnym światłem odbijał się na jego twarzy i w małych okularkach trzymających się mocno na nosie. Nie wiedział czego się właściwie spodziewać, oczywiście, że ta banda idiotów się spóźnia. Prawdopodobnie ignorują go specjalnie. Zasiewają w nim ziarno niepewności co do tej całej aranżacji i pewnie podlewają je tylko po to by książę dostał białej gorączki. Red Son liczył każdą minutę spóźnienia, doszedł do czternastu gdy jego szpiczaste uszy wypełnił ryk motoru. Zielono-biała mechaniczna bestia stanęła przed nim a z niej zwlókł się brunet, zaraz po nim smocza dziewczyna.
MK ściągnął z głowy z lekkim trudem kask i odłożył go na tylne siedzenie odsłaniając swoje potargane włosy i czerwoną bandanę, która zawsze zdobi jego czoło. Gdyby Red mógł, zdarłby ją osobiście i spalił na wiór. Mei szybkim ruchem pozbyła się swojego kombinezonu ukazując jej prawdziwy outfit dnia.
- W końcu - warknął - Gdybym wiedział, że wasza dwójka się tak karygodnie spóźni, przyszedłbym w bardziej odpowiednim czasie. Albo kazał wam przyjechać jeszcze wcześniej, może wtedy bylibyście na czas - schował telefon do kieszeni spodni.
- Jesteśmy modnie spóźnieni - odparła dziewczyna wzruszając ramionami - Mieścimy się jeszcze w studenckich piętnastu minutach.
- W czym przepraszam? - uniósł brew pytająco. Nie usłyszał odpowiedzi bo już po chwili mógł poczuć uścisk wokół jego nadgarstka. Próbował się wyszarpać.
- Myślisz, że nas nie wpuszczą? – Mei odchyliła głowę do tyłu pytająco w stronę bruneta, który wzruszył ramionami.
- Gdybyście się nie 'spóźnili modnie' myślę, że nie byłoby takiego pytania - Mei go w końcu puściła a on zacytował palcami w powietrzu i założył ręce na biodrach czując jak powoli krew burzy się w jego ciele. Nawet nie dostał odpowiedzi, po prostu jego komentarz spłynął po nich jak woda po kaczce nie wzruszając ich nawet na moment. Napuszył się jak papuga wciągając powietrze do płuc a jego włosy zaczęły strzelać na końcówkach wydzielając ostry zapach spalenizny. Po chwili dopiero wypuścił cały haust mrucząc kilka przekleństw pod nosem, tupiąc posłusznie za nimi.
Lokal sam w sobie nie różnił się niczym innym niż zwykłe mieszkanie, pomijając jedynie może kobietkę stojącą i oczekującą klientów, nerwowo sprawdzając zegarek. Gdy usłyszała kroki jej postawa się zmieniła, plecy wyprostowały a na zatroskanej twarzy wymalowany został zapraszający uśmiech. Trójka ludzi (dwóch przyjaciół i jeden-w-trakcie-zaprzyjaźniania) z głośną rozmową na ustach wkroczyła na odpowiednie piętro nie zwracając nawet uwagi na podenerwowaną pracownicę. Kobietka trzymała dłonie razem kulturalnie czekając aż skończą rozmowę. Tylko Red Son był w pełni świadom nerwowemu przyglądaniu się kobiety. W końcu wziął sprawy w swoje ręce i mocno się zamachnął uderzając i MK i Mei w tył głowy, wywołując serię pojękiwań z bólu.
CZYTASZ
Blood Stains The Worst // Lego Monkie Kid
FanfictionCzasem trudno sie wyzbyć starych nawyków. Jeszcze trudniej poprosić o pomoc. Red Son ma oba te problemy ale z pomocą nadchodzi jeden chlopak. warning: może się znaleźć częsta wzmianka o krwi, trochę o zabijaniu, ogólnie angst troche hurt/comfort Cz...