Rozdział 4

127 15 43
                                    

3071 słów

kto czyta all mixed up wie dlaczego była dłuższa przerwa i pewnie jeszcze będzie ale kto nie to już mówię, próbowałam zdać matmę. Teraz będą matury wiec kicha lekka jeśli chodzi o rozdziały.

Besides that, mam nadzieję, że wam się rozdział spodoba, jak zobaczycie jakieś błędy to piszcie, zachęcam do komentowania misiaki <33

______________________________________________________________________

Pierwsze trzy dni demoniczny książę nie mógł oderwać wzroku od wątłej poświaty na jego nadgarstku, czasami łapał się na wpatrywaniu w dłoń bez ustanku do tego stopnia, że jeden z jego rodziców musiał sprowadzić go na ziemię. Nie mógł naturalnie zdradzić im co zaszło między nim a dwójką młodych dorosłych. Gdyby wyszło na jaw, że Red nie był w stanie sobie poradzić z czymś tak błahym do tego stopnia, że musiał zostać... uratowany przez takie pospólstwo, równie dobrze mógłby się udać do swojego pokoju, spakować w teczkę i nadstawić pośladek oczekując na kopniaka wyrzucającego go z domu.

Przyznanie się do tego w jego głowie brzmiało tak samo jakby przyznał się do knowania z wrogiem. Technicznie rzecz biorąc, na palcach jednej dłoni mógłby zliczyć ile razy już pomógł grupce bohaterów.

Tyle, że za każdym razem była to sytuacja zagrażająca życiu jego i jego rodzinie, nie miał zbyt wielkiego wyboru i nie liczył tego jako pomoc, bardziej jak serię niefortunnych zdarzeń choć wieczne sugestie bycia bohaterem wdrapywały się po jego plecach jak pasożyt.

Chłopak nie mógł przestać myśleć nad wieloma możliwościami do czego mógłby go zmusić sukcesor Monkey Kinga. Na podstawie samego faktu, że brunet jest artystą, wiedział, że jest w stanie wymyślić wiele nieszablonowych pomysłów. Przed jego oczami przewijało się milion różnych scenariuszów, jak musi opuścić rodzinę, jak musi po raz kolejny otworzyć portal do niebiańskich światów by chłopak i jego mentor po raz kolejny mogli roznieść pół życia tam znajdującego się, jak zmusza go do wypowiedzenia czegoś co w życiu by mu nawet przez myśl nie przeszło, może nawet chciałby w końcu być w stanie odegrać się za niecały rok wiecznego gonienia się za ogony. Opcji widział naprawdę wiele i żadna mu się nie podobała.

- Red Son – z małego zamyślenia wyrwał go głos jego matki – O ile się nie mylę, powinieneś towarzyszyć już swojemu ojcu a nie... osuwać się po korytarzach jak zombie – westchnęła.

Ghonshu była istotą pełną powagi i piękna. Widząc jak jej nieskalana twarz krzywi się formując drobne zmarszczki wokół jej oczu i kącików ust wydawało się wręcz nienaturalnym widokiem dla Red Sona.

- O-oczywiście matko. Już idę – kobieta odprowadziła czerwonowłosego wzrokiem. W ciszy złożyła ręce na plecach. Miała głęboką nadzieję, że zachowanie syna jest usytuowane zarwanymi nocami.

Wolałaby nie wytaczać ciężkich dział.

* * *

Z dnia na dzień demon powoli zapominał o całym incydencie, natrętne myśli nękały go coraz mniej, pozwalając mu się z powrotem skupić na jego codziennych zajęciach. Jego ojciec zdawał się być zadowolony z postępów jakie odnosił na głównym projekcie jaki dla niego wykonywał na ten moment. Red Son za każdym razem gdy słyszał słodkie pochwały od rodzica czuł jak jego włosy lekko iskrzą na końcach a uszy samowolnie unoszą się góra dół. Napędzało go to do pracy bardziej niż cokolwiek. Jego rodzicielka też zdawała się puścić w niepamięć jego wcześniejsze zachowanie.

Red Son pracował nad kolejnym wynalazkiem, nieszczególnie ważnym dla podbicia świata, drobna pierdoła, coś czym mógł zająć umysł by nie musieć myśleć za dużo. Majsterkowanie go uspokajało, było to jego jedno z kilkunastu zajęć, których go nauczono a z którego czerpał prawdziwą przyjemność i satysfakcję. Dawał życie swoim wynalazkom pracując dniami i nocami w pocie czoła.

Blood Stains The Worst // Lego Monkie KidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz