13. Prawdziwy nieznajomy.

11.1K 271 212
                                    

Po przebudzeniu się wiedziałam jedno: nie czułam się ani odrobinę lepiej. Ale byłam też świadoma tego iż kolejny dzień nieobecności nie wchodził w grę, wystarczyło, że już przez jeden dzień nie miałam pojęcia co robiła moja klasa na zajęciach. Moja matka upierała się bym pozostała w domu, ale ja byłam jeszcze bardziej uparta od niej i kilka minut po pokłóceniu się o to z nią byłam w drodze do placówki, która była znana jako ta odbierająca chęci do życia młodym ludziom.

Nie byłam chociażby w połowie drogi, a moje podbrzusze już zdążyło wypełnić się tym nieprzyjemnym uczuciem stresu, a głowa podsuwała perspektywy mojego ośmieszenia się przed klasą na lekcji matematyki oraz wychowania fizycznego. Niby nauczyciel dał sobie spokój z pytaniem mnie przy całej klasie, niby Mike zachował się ostatnio w porządku względem mnie, ale... Skąd mogłam mieć pewność, że będzie tak i tamtego dnia? 

Bałam się tym bardziej matematyki, bo nie miałam zielonego pojęcia o tym co było na ostatniej lekcji. Ostatni dzień był dla mnie na tyle dynamiczny - a w szczególności jego końcówka - że nie napisałam do nikogo z prośbą o podanie tematów, a poza tym nie miałam w ogóle do kogo napisać. Mogłam ich poszukać w mediach społecznościowych, problem polegał na tym, że prócz imion niektórych z nich nie wiedziałam na ich temat nic. Nie znałam ich nazwisk. 

A wiadomo było, że do Olive z całą pewnością o pomoc nie miałam zamiaru się zwracać. 

Przez wciąż towarzyszące mi zawroty głowy moja podróż do szkoły trwała dłużej niż zazwyczaj, ponieważ co jakiś czas musiałam się zatrzymywać i przytrzymać byle czego, nawet kosza na śmieci, żeby nie zetknąć się z cementem. Nie pomagało w tym to, że nie zjadłam śniadania, a wzięłam leki, które tego wymagały. Spodnie nałożone przeze mnie tamtego dnia okazały się na mnie za duże - co zwróciło moją uwagę. Bo jeszcze kilka tygodni wcześniej były idealne. Zdałam sobie sprawę, że znowu zaczęłam jeść mniej, zaczęłam źle się czuć nie tylko przez chorobę. Myśli buzujące w mojej głowie odbierały mi apetyt. 

Zaczęłam cofać się do punktu wyjścia. 

Ale nie to było najgorsze, najgorszym był fakt, że chciałam iść w to dalej. Nie chciałam zmieniać toru na lepszy. 

Jak zawsze podczas drogi w moich uszach grała muzyka. Moja głowa straszliwie pulsowała z bólu, nie wiedziałam czy było to spowodowane właśnie głośnymi dźwiękami, gorączką, czy może tym i tym. Błędem było nie zabranie leków przeciwbólowych, nie miałam przy sobie pieniędzy by je kupić, więc zostało mi mieć nadzieję, że ból przejdzie przed dotarciem do szkoły. 

Pozostało jedynie dziesięć minut do początku lekcji, a ja nie byłam chociaż w połowie drogi. Przeczuwałam, że z pewnością spóźnię się na pierwsze zajęcia, przyspieszyłam kroku, ale na niewiele mi się to zdało. Kilka razy omal nie potknęłam się o własne nogi, parę osób zmierzyło mnie nieprzyjemnym spojrzeniem przez co moja głowa opadła w dół. 

Została minuta.

Moje nogi z szybkiego kroku przemieniły swoją strategię na bieg. Wyjęłam ze swoich uszu słuchawki, aby przypadkowo nie zgubić ich nigdzie. To co robiłam nie było najlepszym pomysłem zważając na mój stan zdrowia, jednakże perspektywa dużego spóźnienia się nie należała do czegoś, czego wielce pragnęłam. 

Do budynku dotarłam pięć minut po dzwonku. Nie fatygowałam się z pójściem do szatni, od razu skierowałam swoje kroki do schodów, ponieważ by się dostać do odpowiedniej klasy najpierw musiałam je pokonać. Na mój telefon przyszła wiadomość, informowała ona o zmianie planu zajęć. Pierwszy miałam hiszpański, a nie matematykę, książki schowane były w mojej szafce, ale było za daleko bym się do niej udała. Ta nauczycielka nie akceptowała spóźnień, nie chciałam pogarszać swojej sytuacji jeszcze bardziej.  

Lucky AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz