4

27 1 0
                                    

     Obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Zasnęłam pod kołdrą na moim łóżku, ale zamiast na poduszce spałam na stercie książek. Okropnie bolał mnie kark.

     Muszę gdzieś schować ten grot. Wstałam z łóżka i zaczęłam szukać odpowiedniego miejsca na skrytkę. Szuflada z bielizną w komodzie się nie nadawała. Jeśli mama zrobi pranie i przyniesie moje ciuchy natychmiast go znajdzie. Łazienka też odpada, moje biurko i półka z książkami.

     A gdyby tak?

     Chwyciłam poduszkę z podłogi i rozpiełam poszewkę. Wsadziłam do niej grot i położyłam na swoim miejscu. Idealnie. Zaspokojona mogłam się ubrać i odświeżyć w toalecie.

     Ubrałam kremowo białą sukienkę do kostek z falbanami. Miała lekko bufiaste rękawy sięgające nadgarstków, biały gorset i czarną wstążeczkę pomiędzy piersiami. Sukienka nie była odkrywająca, ale idealnie podkreślała dekold w kształcie kwadratu. Włosy związałam w luźny warkocz, który związałam, również czarną wstążką.

     - Dzień dobry, mamo - powiedziałam kiedy znalazłam się już na dole w kuchni, gdzie czekała na mnie moja matka.

     - Dzień dobry, Eleanor. Jest coś dla ciebie. Idź zobacz, stoi w salonie.

     - Ale co? O czym ty mówisz?

     - Oj, idź zobacz to się przekonasz.

     Zdezorientowana poszłam do salonu tylko po to, żeby zastać tam wielki bukiet pudrowo różowych róż. Podeszłam bliżej, żeby mu się przyjrzeć. Kwiaty były związane sznurkiem, a do niego przeczepiony był liścik.

     „Pasują ci do sukni z balu.”

     Nie podpisał się. Ktoś przysłał mi kwiaty w kolorze identycznym co do mojej sukni na balu podczas, którego zginął następca tronu. Jedno trzeba przyznać temu tajemaniczemu nadawcy. Zna się na kwiatach. Dawały piękny zapach, który jak po chwili się zorientowałam, roznosił się po całym salonie. Chyba ten ktoś musi mnie bardzo lubić.

     A może to panicz Trevor? Na myśl o Trevorze, pomyślałam o osobie, o której najmniej chciałam myśleć. Callum.

     Co za głupota. Callum mnie nienawidzi.

     Poprawka. Książę Callum mnie nie znosi. Jeśli miałby mi przysłać kwiaty to najprawdopodobniej przysłałby to co po nich zostało, czyli uschłe łodygi.

     - Eleanor, kochanie śniadanie na ciebie czeka! - zawołała mnie mama z kuchni.

     - Już idę!

     Opuściłam salon zatrzymując się jeszcze raz w drzwiach do kuchni, aby spojrzeć na mój cudowny podarunek. Zasiadłam do stołu, a moja mama podała mi talerz z jedzeniem.

     - Gdzie jest tata? - zapytałam zdziwiona nieobecnością ojca podczas posiłku.

     - Musiał wyjść wcześniej do pracy. Ma dużo zamówień.

     - Och. Rozumiem.

     Nastała cisza. I to nie ta komfortowa cisza przy, której swobodnie jadłybyśmy swoje śniadanie, ale ta niezręczna cisza, gdzie boisz się źle przełknąć jedzenie. Obydwie spożywałyśmy posiłek w ciszy. Zbierałam się w duchu na odwagę, aby zadać pytanie, które może mi pomóc rozgryźć tą całą zagadkę.

     - Mamo, opowiedz mi o tym co się stało na balu.

     - Przecież widziałaś wszytko - wzięła kolejny kęs jedzenia - też tam byłaś.

„The Crown" - upadłe królestwo [tom I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz