Bitwa Żuli Pod Biedronką

164 6 26
                                    


- No już nie sraj żarem bo szpital podpalisz. Z dobrej woli cię odwiedzam a ty takie coś.

- Grealish, ja cię lubię, ale dziś nie mam humoru żeby się z tobą użerać. Ani jutro. Ani przez najbliższe pół roku. - powiedział zdenerwowany Cash.

- Pierdol, pierdol, ja posłucham. Chciałem Ci przemówić do rozsądku Cashy. Zero złośliwości, przysięgam. - odpowiedział z ręką na sercu drugi brytol.

- Znamy się na tyle dobrze, że w to nie uwierzę. To tak, jakby Martinez nie mówił, że jest najlepszym bramkarzem świata. - odparł Gotówka osądzająco spoglądając na swojego dawnego kolegę z klubu.

Starszy brytyjczyk wyprostował się na krześle i z powagą spojrzał na swojego rodaka. Matty wiedział, co to znaczy. Jack przygotował całe przemówienie,  które prawdopodobnie będzie jednym, wielkim dissem na dotychczasowe poczynania Casha.

- Po pierwsze, do reszty cię pojebało. - zaczął swój wywód gracz Manchesteru. - Ja rozumiem, że z Bellinghamem, sam bym się z nim głębiej poznał, gdybym nie był w związku, ale że z Mbappe? I to drugi raz? Wszystkiego bym się po tobie spodziewał tylko nie tego.

- Wiesz, jaki jest Kylian. Może i wygląda jak piąty żółw ninja ale ma dziwny urok osobisty. A po naparze od Araba ciężko było się mu oprzeć. - zarumienił się Cash.

- A pamiętasz jak ryczałeś za nim po nocach? Teraz też tak będzie, raz zdradził, zdradzi i drugi. - twardo powiedział Jack.

- Nie mam zamiaru do niego wrócić, choćby nie wiem, co zrobił. Nawet, jakby te swoje trofea przetopił to i tak bym go odrzucił. Przecież wiesz to. - odparł Matty. Nie sądził, że Grealish pokłada tak mało wiary w jego decyzje.

- Nie wiem, Cashy. Nie wiem. - Jack opadł na krzesło i odetchnął głęboko. - Mimo wszystko jesteśmy przyjaciółmi. Pamiętam, jaki byłeś po tym, co ci zrobił. Nie chcę znowu cię takiego widzieć. Nie chcę, żebyś znowu cierpiał.

- Doceniam, że się o mnie troszczysz. Ale naprawdę nie musisz się martwić. Nie wrócę do Kyliana. To już przeszłość.

- A co, jeżeli to on jest ojcem? - spytał Grealish.

- Rozmawiałem z nim na ten temat. Albo raczej to on mnie nachodził i zmusił do rozmowy. - przyznał Cash.

- Ten krótkochujny żabojad! Po tym wszystkim śmiał do ciebie przyjść?! - krzyknął wzburzony Brytyjczyk.

- Nie jestem pewien, czy dobrze go określiłeś... - mruknął Matty. - Ale tak, przyszedł do mnie krótko po tym, jak Szczęsny rozpoczął dochodzenie.

- No i? - dopytywał Jack.

- Co i? No znowu mnie przepraszał, tym razem też za Katar. I powiedział, że chce być częścią życia dziecka. I częścią mojego życia. - przyznał Gotówka.

- Mam nadzieję, że kazałeś mu spierdalać z powrotem do bagietolandii?

- Chciałem, ale mnie pocałował i mózg mi się przegrzał.

- Co. - twarz Grealisha zmieniła się z w miarę pogodnej w wręcz morderczą.

- Ale tylko w policzek! Czyli do niczego nie doszło! - Cash na próżno próbował uspokoić swojego kolegę.

- Wykastruje gnoja. Zaraz go wytropię, nie będzie cię jebany żabojad napastował. - anglik podniósł się z krzesła i podkurwionym krokiem wyszedł z sali.

- Kurwa mać. Czekaj, Jack! No ty tępy chuju mówię do ciebie! - Gotówka szybko wyskoczył z łóżeczka, włożył klapeczki i wybiegł za Grealishem. Tak, miał skarpetki. Tak, ubrał skarpetki i klapki adidasa jak prawdziwy polak patriota.




Zajście w Katarze - Zalewski x Cash/Mbappe x CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz