Rozdział 5

227 16 0
                                    

Donny mieszkał w średniej wielkości drewnianym domku, z ciemno zielomymi wykończeniami. Domek był dwupiętrowy ze strychem i piwnicą. Nie posiadał jakiegoś niemożliwego wnętrza. Był zwyczajny. Na parterze były: stół, trzy krzesła dookoła, kominek, zielona sofa na przeciwko, mała ciepła kuchnia. Na piętrze zaś były trzy pokoje i łazienka (oczywiście wszystko w ciemno zielonej kolorystyce). Tymczasowo zająłem pokój z oknem wychodzącym na wschód. Pokój Donn'a był naprzeciwko, a do trzeciego pokoju zabronił mi wchodzić. Nie chciałam narobić sobie kłopotów, dlatego postanowiłam trzymać się od drzwi "Trzeciego pojoku" z daleka.

Potem zwiedziałam piwnicę. Była większa niż parter. Wilgotna i ciemna. Nie było tam światła, więc trzeba było chodzić po niej ze świecą. Znajdowały się w niej tylko stare połamane cegły i bardzo dużo świec zapachowych. Nie spytałam do jakich celów są potrzebne.

Na strych nie wchodziliśmy. Donn powiedział, że są tam stare gazety i obrazy przedstawiające martwych ludzi posadzonych na drzewach.

-To trochę straszne... Nie sądzisz?

Straszne to mało powiedziane!

-Może i tak, ale obrazy mają już wiele lat. Szkoda by było je spalić lub wrzucić. Nie musisz wchodzić na strych. Pamiętaj, że masz mnie jeśli się boisz. - Puścił do mnie oczko.

Uśmiechnęłam się głupio.

-A mogę wiedzieć kto je namalował?

-Nie.

Jego odpowiedź była zdecydowana. Postanowiłam więcej nie rozmawiać z Donny'm o strasznych obrazach.

Wydawał się bardzo przyjazny i skory do pomocy, jednak czułam, że coś przede mną ukrywał.

Skup się na jego lepszej stronie. Ty też masz tajemnice Soph. To normalne.

-Chodźmy lepiej zająć się twoją szyją. - I w tym momencie poczułam jak bardzo rana mnie boli.

Donn przemył ranę wodą utlenioną.

-Ała! Szczypie! - Zrobiłam smutną minkę, a Donn się zaśmiał.

-To dla Twojego dobra Sophia. Hm... To imię zdecydowanie do Ciebie pasuje.

-Już się zorientowałam.

Chłopak wykonywał różne czynności przy mojej szyi, a ja miałam okazję zadać mu kilka pytań. Na początek coś łatwego.

-Lubisz zielony?

-Ładnie wygląda. Podoba mi się ten kolor.

-Ile masz lat?

-18. A ty?

-Chyba 16.

-Jak to "chyba"?

-To długa historia.

-To pytaj dalej. Widzę, że chcesz. - Znowu puścił mi oczko. Robił to zdecydowanie zbyt często.

-Czemu twoje rany goją się tak szybko? Tamten facet Cię zranił, a już nie ma po tym żadnego śladu!

-Takie mam umiejętności. - Wzruszył ramionami.

-Skoro już o umiejętnościach mowa to co ty z nim robiłeś...?

Zobaczyłam ponownie jak Dann siedzący na ziemi wpatruje się w gościa leżącego na ziemi i zwijającego się z bólu. To on sprawiał mu ten ból. Byłam tego pewna.

-Kiedy się postaram mogę zadać ból jakiejś osobie lub zwierzęciu. Takie tortury. Zobacz.

Mucha latająca w powietrzu nagle spadła na stół i bzyczała machając skrzydełkami.

-Przestań!

Odezwał od niej wzrok. Mucha odleciała.

-Ta mucha nic Ci nie zrobiła! - Zaczęłam na niego krzyczeć. - Nie chciałam, żebyś mi pokazywał! Sprawiłeś ból całkiem niewinnej istocie!

-Przepraszam, ale myślałem, że chcesz...

-Zobaczyć!? - Dokończyłam. - NIE! Nie chciałam tego widzieć!

-Przepraszam...

Sophia, spokojnie. Nic wielkiego się nie stało, a ty robisz wielkie halo o nic. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.

-To ja powinnam przeprosić. Jestem zbyt nachalna.

-Nic się nie stało. Rozumiem, że cierpienie niewinnej istoty może Cię poruszyć.

-Wybacz, ale chyba pójdę wziąć prysznic i się położyć.

-Nie ma sprawy. Przygotuj się, jutro zaczynamy trening i ja zadam Ci kilka pytań. - Puścił mi oczko. Znowu.

-Dobranoc...

***

Pod prysznicem myślałam o sobie. W jednym momencie mam potrzebę zabijania, a w drugim denerwuję się bo jest krzywdzona mała, głupia mucha.

Może kogoś zabijemy, Soph?

---------

Rozdział dzisiaj troszeczkę krótszy. Moja godzina pisania, a Wy to przeczytacie w dwie minuty.

Dobra. Z tą godziną to przesadziłam.

Miłego dnia! ;)

Smak krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz