Rozdział 6

197 17 1
                                    

Siedziałam w ogródku, obok mojego domu. Czytałam książkę i się opalałam. Moja mama zajmowała się czymś w ogródku, a tata pracował przy samochodzie.

-Pomożesz mi, kotku? - Spytała moja mama.

-Jasne. - Uśmiechnęłam się, odłożyłam książkę i wstałam.

-Przynieś mi nożyce ogrodowe i grabki.

Przytaknęłam i poszłam do szopki w rogu ogrodu. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam okropny bałagan. Westchnęłam i zaczęłam szukać potrzebnych przedmiotów.

-Muszę tu kiedyś posprzątać. - Mruknęłam pod nosem.

Powoli zagłębiałam się w odmęty szpoki, a po nożycach, czy grabkach nie było śladu. Na końcu szopki również ich nie było, więc wróciłam do wyjścia i zobaczyłam potrzebne rzeczy zaiweszone na ścianie. No pięknie!

Zdjęłam je z wieszaków i pobiegłem do mamy.

Nagle mnie zamurowało. Umieściłam grabki i nożyce. Donny stał na środku ogrodu i sadystycznie się uśmiechał. Moi rodzice leżeli na ziemi koło jego nóg. Zaczęłam biec, aby im pomóc, ale nie mogłam się zbliżyć. Biegałam i biegłam, a oni się oddalali. Donn użył więcej mocy. Zaczęli krzyczeć z bólu, a ja poczułam się bezsilna.

-Stop! Nie rób im tego!

Chyba nie usłyszał. Nawet na mnie nie spojrzał.

-Myślałam, że jesteś inny!

Z moimi rodzicami było coraz gorzej. Powoli tracili siły. Nie mogłam już dalej biec. Byłam zbyt zmęczona. Upadłam i już tylko patrzyłam jak cierpią. Nie mogłam nic zrobić. Nic.

-------

Obudziłam się z krzykiem, cała spocona i zapłakana.

To był sen. To był tylko sen.

-Soph! - Do pokoju wpadł Donn. Podszedł do mnie, a ja zaczęłam krzyczeć.

-Nie! Zostaw mnie! Nie podchodź! - Zatrzymał się w pół kroku.

-Sophia... Co jest?

Uświadomiłam sobie, że prawdziwy Donny nie jest taki jak to sobie wymyślił mój mózg. Prawdziwy Donn się o mnie martwił.

-Przepraszam. Miałam zły sen. - Spuściłam głowę. Znowu na niego naskoczyłam, bez większego powodu. - Przepraszam. - Zaczęłam znowu płakać.

Poczułam silne ramiona obejmujące mnie. Wtuliłam się w pierś chłopaka.

-Nic się nie stało. Nie płacz.

Czułam się bardzo bezpieczna kiedy mnie obejmował. Przez chwilę istniał dla mnie tylko on, po czym odsunął się i spojrzał mi w oczy.

O nic nie spytał. Może to i dobrze...

-Zaparzę Ci herbaty.

Zanim zdążyłam zaprotestować wyszedł. Westchnęłam. Niczego nie potrzebuję.

Poszłam do łazienki i przemyłam twarz w umywalce. Wracając do pokoju spojrzałam na drzwi "Trzeciego pokoju".

Chcesz tam wejść Soph. Dlaczego tego nie zrobisz?

Nie chciałam mieć więcej kłopotów, więc grzecznie wróciłam do pokoju. Usiadłam przed lustrem i zobaczyłam swoje odbicie. Fu. Dziwię się Donn'owi, że przytulił takie coś. Miałam podkrążone oczy i jakby ciemniejsze.

Nawet nie usłyszałam kiedy mój współlokator wszedł do pokoju i postawił przede mną kubek z herbatą. Pachniała ziołowo. Wydawało mi się, że skądś znam ten zapach.

-Pomoże Ci zasnąć.

Bez słowa zaczęłam powoli sączyć herbatę.

-I jak? - Zapytał z troską w głosie.

-Nie mam ochoty zasypiać, ale działa uspokajająco.

-Na każdego działa trochę inaczej. Połóż się i chociaż spróbuj zasnąć. Chcę, abyś była jutro wypoczęta.

Ułożyłam się w łóżku, a Donn nakrył mnie kocem.

-Miłych snów księżniczko. - Puścił oczko i ruszył w stronę wyjścia.

-Donn, czekaj...

-Co się stało?

-Bo ja... Ja się boję.

Sophia, co to ma być!?

W odpowiedzi chłopak uśmiechnął się i usiadł obok mnie na łóżku. Dopiero teraz zorientowałam się, że jest w samych bokserkach. Patrzył na mnie i gładził moje włosy jakbym była małą dziewczynką.

Gdy już prawie byłam w krainie snów usłyszałam w oddali jak przez mgłę:

-Dobranoc Sophia.

***

Rano wzięłam prysznic i ubrałam się w mój strój. W szafie do wyboru były za duże męskie ubrania.

Zeszłam na dół, a przy stole czekało moje śniadanie i Donny.

-Naleśniki z truskawkami? - Uśmiechnęłam się.

-Jeśli nie lubisz mogę zrobić jajecznicę.

-Nie, bardzo lubię truskawki.

Zaczęłam jeść i zostałam zasypana gradem pytań o moje życie, pochodzenie itp.

-------

Guten Tag.

Następny rozdział dodany! ;) Enjoy!

Smak krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz