Rozdział 7

173 17 3
                                    

-Nie pamiętasz zbyt wiele... - Stwierdził Donn, po wyczerpującej "grze" w 20 pytań. Czyżbym słyszała nutkę rezygnacji w jego głosie?

-Cóż... Ta osoba, która wyciągnęła mnie z wody namieszała mi w głowie... I nie tylko.

-Mhm... - Wstał i podszedł do czajnika. - Kawy, herbaty?

-Nie, dziękuję. Nie zjadłeś ani jednego naleśnika. - Zrobiłam smutną minkę.

Donn zaśmiał się pod nosem i nasypał dla siebie kawy do kubka. Obserwowałam go jedząc kolejnego naleśnika. Podobało mi się w jego kuchni. Stół dla trzech osób stał pod oknem, które wychodziło na wschód, więc jedzenie porannego śniadania miało więcej uroku, przez promienie wpadające do kuchni. Przeciwległa ściana była aneksem kuchennym. Zlew, lodówka, kuchenka, kilka szafek. Podstawowe wyposażenie Wszystko ozdobione ciemno zielonym kolorem.

-Dlaczego on Ci się tak podoba?

-Hmm? - obrócił się z kubkiem kawy przy ustach. Zapewne wyrwałam go z zamyślenia.

-No ciemno zielony.

-Ah.

-"Ah"? - zmarszczyłam brwi.

-Nie wiem. Może w pewnym stopniu mnie uspokaja.

To jego trzeba uspokajać?! Może w moim śnie był potworem bez serca, ale w prawdziwym życiu był bardzo miłym, spokojnym, pomocnym, troskliwym i... całkiem przystojnym chłopakiem.

Chciałabym aby zaopiekował się mną i żeby troszczył się o mnie, kiedy będę wstawać i kiedy będę zasypiać. Chciałabym aby został moim przyjacielem.

Zaraz. Chwila. Stop.

Czy ja się właśnie rozmarzyłam?

Nic o nim nie wiem, muszę uważać.

Uświadomiłam sobie, że przez dłuższą chwilę się nie odzywam.

-Jak to "uspokaja"?

-Chodzi o moją nietypową umiejętność. Dopiero kiedy naprawdę się zdenerwuję mogę jej użyć. Umiem dobrze panować nad emocjami. - Puścił oczko.

-Chciałabym to potrafić. - Podparłam się na łokciu nad pustym talerzem i wyobraziłam sobie jak sama radzę sobie z tamtym czarnym napastnikiem.

-Oh, no nie wiem. - Zrobił łyk.

Siedzieliśmy teraz w ciszy. Ja patrząc przez okno, jak las budzi się do życia i słuchając śpiewu ptaków, a on opierający się o blat koło zlewu, pogrążny w swoich własnych myślach.

Dlaczego taki jest? Czułam, że szczerze chce mi pomóc, ale też miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa... Coś mrocznego?

Widziałam jego odbicie w oknie. Czarne włosy, niedbale ułożone, oczy szare, jak fale pieniące się na morzu i odcień skóry. Jakby muśnięty śródziemnomorskim słońcem. Miał na sobie granatową koszulkę z dekoltem wyciętym w trójkąt, obszytym białą nitką i zwykłe czarne spodnie. Spojrzałam niżej. Zielone skarpetki?

Prychnęłam rozbawiona.

-Co?

-Nic. - Zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej, a on patrzył na mnie jak na wariatkę, ale jednak również był rozbawiony.

W końcu wykrztusiłam:

-Twoje skarpetki. - Uśmiechnęłam się. - Twój strój jest świetny, ale one mnie dobijają.

-A czemuż to? - Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy z lekkim wyrzutem.

-Po prostu nie pasują. Zawsze przykładam wagę do skarpetek.

Smak krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz