Rozdział 11

129 13 1
                                    

Umierałam. Podobno kiedy to się dzieje całe życie przelatuje Ci przed oczami, ja jednak widziałam teraz siebie spadającą z klifu do wody. Bezwładne ciało. Leciało, leciało i leciało. Obserwowałam to wszystko z daleka, jakbym była swoim własnym aniołem stróżem. Ciekawe dlaczego to zrobiłam? Dlaczego chciałam skończyć swoje życie?

Wybrałam całkiem ładny dzień. Późne lato. Słońce jeszcze całkiem przyjemnie świeci, kilka chmur na niebie. Jak mogłam to zrobić? Sprawić tyle bólu bliskim osobom?

Tamta czarnowłosa ja była coraz bliżej lodowatej tafli wody. Zaczęłam się denerwować, martwić. Czułam, że coś jest nie tak, że to nie powinno się tak potoczyć. Chciałam jakoś to zatrzymać, chciałam krzyczeć. Musiałam ją uratować. Próbowałam zrobić cokolwiek, ale jednak byłam tylko obserwatorem. Byłam skazana na patrzenie na to wszystko.

Dziewczyna wpadła do wody.

***

Coś mną wstrząsnęło. Zobaczyłam wręcz złote oczy, utkwione w moich. Żądza zabijania. Dalej mnie dusił. Jednak jeszcze żyłam. Nie mogłam dać za wygraną.

To miał być mój ostatni oddech, kiedy poczułam, że to ja muszę go zabić. Poczułam przypływ nieznanej mi energii. Mimowolnie otworzyłam oczy. Zapłonęły czerwonym światłem, a razem z nimi jakieś znaki na moim ciele, które pierwszy raz widziałam. Przestałam się powstrzymywać. Dałam temu nad sobą zapanować.

Energia, która mnie przepełniała spowodowała małą eksplozję. Mój wróg upadł na ziemię z dala ode mnie. Stałam stabilnie na dwóch nogach i patrzyłam na niego z pogardą i gniewem.

-Zginiesz. - Powiedziałam, ale to nie był mój głos. Był opanowany, lecz także groźny i przerażający.

Teraz widziałam wokół siebie tylko czerwień. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się przynim i przebiłam mu ręką klatkę piersiową. Moja dłoń "płonęła". Również na czerwono.

-Nie zasługujesz. - Wypowiedziałam te słowa i wyrwałm mu serce. Trzymałam je teraz w ręce. Było ciepłe. Uderzyło jeszcze kilka razy i na dobre skończyło. Spojrzałam w jego złote oczy. Straciły blask. Były już martwe.

Przez chwilę jeszcze się w niego wpatrywałam, aż w końcu cisnęłam jego sercem o ścianę. Przykleiło się do niej, po czym zaczęło się osuwać w dół po ścianie, zostawiając po sobie podłużną smugę krwi.

Odskoczyłam od ciała jak oparzona. Spojrzałam na swoje ręce, umazane krwią. W moich oczach pojawiły się łzy.

Zabiłaś go.

To prawda. Ja go zabiłam. Zabiłam żywą istotę.

-Nie, nie, nie, nie! - Najpierw szeptałam, a potem zaczęłam krzyczeć.

Chciałam odsunąć to wszystko jak najdalej od siebie. Zaczęłam się cofać, aż natrafiłam na ścianę. Oparłam się o nią i przyklęknęłam. Zaczęłam płakać.

****

-WRÓCIŁEM!

Wesołe gwizdanie Donna, ustało. Zapewne zobaczył kawałki szkła na podłodze. Usłyszałam jak wbiega po schodach.

-Soph! - Stanął nad ciałem. Spoglądał to na mnie, to na niego z otwartymi ustami. - Co tu się stało?

Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Szybkim krokiem podszedł do mnie i kucnął obok. Siedziałam teraz skulona na ziemii i cichutko łkałam. Złapał mnie za nadgarstki i spojrzał na moje dłonie. Zaczęłam płakać głośniej.

-Ja... Ja zabiłam... - Podniosłam głowę. - Przepraszam... - Przez jedną krótką chwilę patrzyłam mu w oczy.

-Proszę, nie płacz... - Nachylił się i mnie objął. - Musisz odpocząć. Potem mi powiesz.

Teraz dopiero poczułam jak bardzo jestem wyczerpana po tym wszystkim. Donn'y chyba wiedział czego mi trzeba lepiej niż ja sama.

Przestałam już rejestrować to co dzieje się w okół mnie. Chyba zostałam przeniesiona do sypialni. Próbowałam zasnąć, ale gdy tylko zamykałam oczy widziałam to martwe ciało z dziurą w miejscu gdzie powinno znajdować się serce. Przewracałam się z boku na bok, aż w końcu dałam za wygraną i otworzyłam oczy. Donn siedział zgarbiony na skraju łóżka, ukrywał twarz w dłoniach.

Bez słowa podniosłam się i usiadłam obok.

-Wyniosłem go. - Kiedy to mówił nawet się nie poruszył.

Czułam, że to czas, aby mu wszystko wyjaśnić. Wręcz potrzebowałam wyrzucić to z siebie.

-On... On chciał mnie udusić... - Odwróciłam głowę w jego stronę. Nie zareagował, więc kontynuowałam. - Wszedł tu przez okno na dole, a ja pobiegłam na górę po broń, ale złapał mnie w łazience. Nie byłam gotowa, żeby go zranić. Złapał mnie i kiedy już brakowało mi powietrza coś się stało... - Wyrzucałm z siebie słowa z prędkością światła. - Nagle stałam się taka silna, miałam tyle mocy. Coś przejęło nade mną kontrolę i, i...

Zatrzymałam się tutaj. Usilnie wpatrywałam się w chłopaka. Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.

Myślałam, że będzie przerażony, albo wściekły, ale w jego oczach widziałam spokój. Położył mi dłoń na policzku, przez co nie mogłam odwrócić od niego wzroku.

-Pomogę Ci. Zawsze będę przy Tobie, bez względu na to co zrobisz. Jesteś wyjątkowa.

Bardzo mnie zaskoczył tym wyznaniem. Po prostu gapiłam się na niego. Na jego oczy, na usta, nos. On był idealny. Zapragnęłam go pocałować. Zaczęłam się zbliżać. Mój oddech przyspieszył. Zamknęłam oczy. Czułam, że nasze usta dzieli bardzo niewielka odległość.

I nagle, po prostu zwątpiłam w to co chcę zrobić. Byłam potworem. Nie mogłam.

Otworzyłam oczy.

-Dziękuję. - Wyszeptałam to tak cicho, żeby tylko on mógł to usłyszeć.

Odsunęłam się. Patrzył na mnie zdziwiony. Wiem o co chciał zapytać.

-Ja nie chcę Cię skrzywdzić.

Wybiegłam z pokoju. Nie wiem co się ze mną dzieje. Kocham go.

-------

Jestem bardzo zadowolona z miniaturki. Świetna.

Smak krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz