Spotkaliśmy się w połowie drogi do naszych domów. Tego dnia znów spędziliśmy większość czasu w okolicach jego wioski. W tedy pan K stracił przytomność. Po prostu upadł na ziemie i nie było z nim kontaktu.
Gdy się obudził powiedział mi że ją widzi. Zapytałam kogo? Odparł że panią M. Że widzi jej ducha. Mówił też że pani M chce mnie skrzywdzić, bo jest o niego zazdrosna. I że cały czas nas obserwuje. Już te słowa mnie wystraszyły a co dopiero dalsze sytuacje.Pewnego dnia była to już chyba końcówka lata pan K mi napisał że sie zabije. Zapewniał mnie w tym przez co wzięłam rower i pojechałam do niego. Uspokoiło go to i spędziliśmy kolejny dzień sami we dwoje w jego domu. Było miło. Jednak gdy spotkanie dobiegało końca pan K znow zaczął mi wpajać że ją widzi. Wystraszyłam się, zestresowałam i zaczęło robić mi się słabo. Widział że nie dam rady jechać rowerem więc postanowił mnie odprowadzić pieszo.
Czułam sie potwornie osłabiona, po drodze zemdlałam kilka razy, w tedy zadzownił do mojego brata żeby pomógł mu mnie doprowadzić do domu. Tak też się stało. Od połowy drogi przejął mnie brat z kuzynem od strony mamy. Prowadzili mnie jakbym była pijana a ja po prostu nie miałam siły w nogach.
Pechowo się złożyło bo byłam mocno spóźniona przez to do domu. Ojciec był wściekły i jak tylko weszliśmy zaczął na mnie krzyczeć, siedząc na fotelu oczywiście już pijany. Z natłoku nerwów znów straciłam przytomność.
Jak się później okazało mój brat widząc te sytuację bardzo się zdenerwowal i uderzył naszego ojca mówiąc że to przez niego dzieje się to wszystko ze mną. Ojciec od uderzenia wraz z fotelem poleciał do tyłu.
Gdy się ocknęłam zobaczyłam że tata z fotelem podnosi się z podłogi. Poszłam więc do pokoju i rozmawiałam z resztą rodziny co się stało.
Później przyszła jesień a wraz z nią moja mama wyjechała do sanatorium ale o tym powiem kiedy indziej.
Była zima pan K znów mi dał znać że chce sobie coś zrobić. Zawiadomiłam naszą znajomą, która poszła do niego i go uspokajała. Ja sama ubrałam tylko buty i w dresie pobiegłam do niego. Było bardzo zimno, padał śnieg oraz robiło się ciemno. Ja biegłam 7km w tym 5 przez okolice leśne. W końcu dotarlam do jego domu. Zajęło mi to godzinę. Naszej znajomej udało się zabrac mu nóż oraz troszkę go uspokoić. Podziękowałam jej i poszła. Zostałam z nim sama siedzieliśmy w kuchni aż do przyjazdu jego mamy. Gdy ta przyjechała byla wściekła że znów u nich jestem (nie lubiła mnie nie wiem dlaczego ). Zaczęła się kłócic z Panem K a ten znów wziął nóż i zamknął się w toalecie. W końcu po moich namowach otworzył drzwi i oddal mi ostre narzędzie kuchenne. Uspokoił się i wyszedł. Jego mama zaproponowała że mnie odwiezie do domu.
Moja mama była na mnie zła ale nie tłumqczyłam się jej.
Po traumatycznych przeżyciach zimą nadeszła wiosna a wraz z nią dostałam kuratora za pobicie jednego ucznia w szkole. Nie wytrzymałam tego że sie ze mnie naśmiewał i uderzyłam go w twarz. Dostał w oko i pojechał do szpitala bo nic na nie, nie widział.
Dwa dni przed moimi 14 urodzinami minął rok związku z panem K co uczciliśmy tym że pierwszy raz uprawialiśmy seks. Wcześniej były sytuacje, w których robiliśmy podobne rzeczy, natomiast dziewictwo zgodziłam sielę stracić po roku związku.
Niestety był to bląd on chciał tego częściej, godziłam sie ale nie kończyło sie to dobrze. Pod czas stosunku potrafił mi wmawiać że coś go opętało, albo że znów ktoś nas obserwuje. Jednak jednego dnia przeszedł sam siebie. Była blisko jesień i udaliśmy sie na "grzyby", których nie pozbieraliśmy. Usiedliśmy jednak na ambonie gdzie znów zaczęliśmy uprawiać seks. Po chwili nagle zemdlał i przebudził się. Wmówił mi że opetał go zly duch. Chwycił mnie za gardło i dusił. Nożykiem odciął mi pasmo włosów mówiąc że gdy się ocknie jako pan K ja będę już martwa, a on będzie w ręce trzymał moje włosy i będzie winił się za to do końca życia.
Byłam przerażona zaczynało kręcić mi się w głowie, gdy nagle puścił mnie i przyłożył nóż do gardła. Chciał chyba mi je poderżnąć ale w tedy stracił przytomność. Ocknął się już jako pan K i mnie przepraszał. Byłam przerażona chcialam wracac do domu.
W domu pocielam sie poraz kolejny. Wrocilam do pokoju dzieliłam go juz z mamą (później wytłumaczę dlaczego) poszłyśmy spać. Następnego dnia coś kolo godziny 19 pan K wyszedł z domu mówiąc że idzie się zabić i zniknął jak gdyby nigdy nic. Dopiero po 3 godzinach pojawił się pod moim oknem. Wpuściłyśmy go do domu opowiedział co się stało, że pokłócił się z mamą, że chciał się zabić, spadł z tej samej ambony z ktorej nas kiedyś wypchnął...
Tak jak było jeszcze lato miesiąc po moich urodzinach pan K chciał skoczyć z ambony przy mnie oczywiście nie pozwoliłam mu na to i stanęłam między nim a zejściem. Trzymałam się belek wejściowych a on napierał. Byłam tyłem do drabiny, a co za tym idzie. Jeżeli nie przestałby a ja bym już nie wytrzymała to spadlibyśmy oboje z czego ja mogłabym nie przeżyć bo mogłabym złamać sobie kręgosłup lub kark upadając na plecy i najpewniej zachaczając o drabinę.
... był poobijany jego mama wraz z jego siostrą przyjechały po niego i go zabrały.
Ogólnie to od września tego roku byłam już w 8 klasie. Ósmą klasę szłam już w innej szkole niż poprzednie 7 ze względu na to, że psycholog zalecił zmianę szkoły aby mi się poprawiło. Tam poznałam przyjaciółkę z którą trzymam się do teraz.
Tydzien po tej sytuacji miałam jechać odebrać rower od prababci do miasta w którym się uczyłam. Nie było to daleko, więc do szkoły dojeżdżałam czasami rowerem, gdy nie chciało mi się nim wracać zostawiałam go u prababci i odbierałam innym razem. Tak też miało być teraz, jednak ja postanowiłam spotkać się z przyjaciółką i jej znajomymi.
Popiłam sporą ilość alkoholu jakiś chłopak mnie podrywał. Później zaproponował żebyśmy pojechali do niego, żebym nie wracała w tym stanie do domu. Zgodziłam się. Po drodze spotkaliśmy jego znajomego i podróż do jego domu wydłuzyła się o godzinę. W między czasie pan K bardzo mnie denerwował bo znów chciał sobie zrobić krzywdę. Postanowiłam więc wyłączyć telefon. Włączyłam go dopiero gdy dojechaliśmy do miasta w którym mieszkał ten chłopak. Było coś koło północy. Dostałam telefon od mamy. Płakała i krzyczała na mnie gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Powiedziałam jej gdzie obecnie jestem i wraz z mojq siostrq przyjechały. Okazało się że mama się martwiła i chciała już iść na policje zgłosić moje zaginięcie ale mój telefon nagle został włączony więc zadzowniła. Przyjechali po mnie. Czekałam na nich sama na przystanku bo ten chlopak nie chciał czekać ze mną i poszedł sobie.
Gdy podjechali weszlam do auta od razu poczułam ból na policzku. Moja mama z przerażenia, nerwów i złości uderzyła mnie z całej siły w policzek. Płakała ale nie chciała ze mną rozmawiać.
Gdy wróciłam do domu zadzowniłam do pana K i rozstaliśmy się. On nie chciał ze mną być po tej sytuacji a ja też nie miałam ochoty dalej tego ciągnąć.
CZYTASZ
Zbyt młoda
RandomCoraz ciężej jest radzić sobie z problemami tak więc postanowiłam że zdam się na odwagę i podzielę się z wami wszystkimi dramatami mojego krótkiego ale jakże bolącego życia. I pamiętajcie proszę jeżeli też teraz przechodzicie ten okropny stan i ból...