Dedykuję tę książkę wszystkim osobom, które kiedykolwiek musiały zrezygnować ze swoich marzeń.
Ale przecież nigdy nie jest za późno by je spełnić.Summer White
Przejażdżki rowerem w lecie należały do jednych z moich ulubionych zajęć.
Gdy byłam młodsza, często wyjeżdżałam z rodzicami na różne wycieczki, czy to nad morze, czy też w góry. Przeważnie po dotarciu na miejsce podróżowaliśmy tylko rowerami. Oczywiście zdarzały się przypadki, kiedy któremuś z naszej trójki coś się zepsuło, w takich momentach przerzucaliśmy się na samochód.
Uwielbiałam nasze wyjazdy, bo dzięki nim, mogłam zwiedzać świat, poznawać kulturę i nowych ludzi.
Na samą myśl o tych wszystkich cudownych chwilach, które z nimi spędziłam, mam ochotę się rozpłakać.
Tak bardzo za nimi tęsknie.
Tak cholernie mocno.Kiedy byłam mała, dziewczynki w moim wieku, marzyły o tym, żeby zostać księżniczkami, modelkami lub wyjść za jakiegoś księcia z bajki. Nie, żebym ja też nie chciała. No bo w końcu, kto nie chciałby wyjść za królewicza na białym koniu? Po prostu miałam wtedy inne priorytety niż one. Od najmłodszych lat, moim jedynym marzeniem było, zostanie Stewardessą.
Jeśli ktoś zapytałby mnie w wieku jedenastu lat, kim chcę być kiedy dorosnę, nie dostałby innej odpowiedzi niż ta.
Niestety, moje życie potoczyło się zupełnie inaczej niż chciałam. Nagła choroba, która dopadła mamę, zaskoczyła mnie i tatę. Nie wiedzieliśmy, co mielibyśmy zrobić, by jej pomóc. Każdego ranka budziłam się ze świadomością, że to może właśnie dzisiaj widzę ją po raz ostatni. Lekarze za każdym razem rozkładali ręce i mówili, że jedyne, co jej pozostało, to czekanie aż jej cierpienie dobiegnie końca.
I czekaliśmy.
Do samego końca.Zeszłam z roweru, który odstawiłam tuż pod samym wejściem na pocztę. Na wszelki wypadek, przypięłam go jeszcze specjalnym zamknięciem, żeby nikt go przypadkiem nie ukradł.
W Sunville rzadko zdarzały się kradzieże. Wiadomo, były pojedyncze przypadki, ale nie przytrafiały się one często. Nasze miasteczko należało do jednego z tych bardziej "spokojnych", do których możesz udać się na wakacje z rodziną, żeby odpocząć od zgiełku miasta i rutyny.
I właśnie to w nim uwielbiałam.
Ruszyłam w stronę wejścia do budynku. Gdy oglądałam wczoraj prognozę pogody, pokazywało, że temperatura ma przekroczyć trzydzieści pięć stopni. Na szczęście wyjechałam z samego rana, więc nie było jeszcze za ciepło.
Gdy weszłam do środka, pierwszą rzeczą, a raczej osobą, którą zobaczyłam, była Stephanie Evans. Kobieta w podeszłym wieku, co można było wywnioskować z jej już lekko siwiejących włosów. Mimo swojego wieku miała ona wspaniałe poczucie humoru, a jej śmiech był tak głośny, że potrafiłaby nim obudzić nawet zmarłego.
- Cześć Stephanie, jak się czujesz? - odezwałam się, a kobieta uniosła głowę znad komputera i spojrzała na mnie ze skwaszoną miną.
- Nic mi nawet nie mów, siedzę tu od ósmej i próbuję uruchomić ten przeklęty program! - wykrzyczała, unosząc ręce nad głowę.
- A próbowałaś może odświeżyć stronę? Przynajmniej mi to zawsze pomaga. - zaproponowałam, na co kobieta spojrzała na mnie wymownie, po czym wróciła do szukania czegoś w komputerze.
Stephanie była naprawdę mądrą i zaradną kobietą, ale jak każdy człowiek, miała ona swoje słabe strony.
Nowa technologia ją przerosła. Kiedy jej szef, stwierdził, że muszą porzucić papierkową robotę i zacząć wszystko zapisywać na urządzeniach elektronicznych, Stephanie się załamała.
CZYTASZ
All Our Summer [Zawieszone]
Romance„ - Jeszcze będziemy zgranym małżeństwem, zobaczysz. - Otworzył drzwi od swojego pokoju. - Jak coś, to pozwalam ci ustawić tamte zdjęcie na tapetę. - Uśmiechnął się cwaniacko. - Nie potrzebuję twojego pozwolenia. - Fakt. I bez niego byś to zrobiła...