1. Żałuje, że nie potrąciłem cię mocniej.

744 41 139
                                    


Dedykuję tę książkę wszystkim osobom, które kiedykolwiek musiały zrezygnować ze swoich marzeń.
Ale przecież nigdy nie jest za późno by je spełnić.

Summer White

Przejażdżki rowerem w lecie należały do jednych z moich ulubionych zajęć.

Gdy byłam młodsza, często wyjeżdżałam z rodzicami na różne wycieczki, czy to nad morze, czy też w góry. Przeważnie po dotarciu na miejsce podróżowaliśmy tylko rowerami. Oczywiście zdarzały się przypadki, kiedy któremuś z naszej trójki coś się zepsuło, w takich momentach przerzucaliśmy się na samochód.

Uwielbiałam nasze wyjazdy, bo dzięki nim, mogłam zwiedzać świat, poznawać kulturę i nowych ludzi.

Na samą myśl o tych wszystkich cudownych chwilach, które z nimi spędziłam, mam ochotę się rozpłakać.

Tak bardzo za nimi tęsknie.
Tak cholernie mocno.

Kiedy byłam mała, dziewczynki w moim wieku, marzyły o tym, żeby zostać księżniczkami, modelkami lub wyjść za jakiegoś księcia z bajki. Nie, żebym ja też nie chciała. No bo w końcu, kto nie chciałby wyjść za królewicza na białym koniu? Po prostu miałam wtedy inne priorytety niż one. Od najmłodszych lat, moim jedynym marzeniem było, zostanie Stewardessą.

Jeśli ktoś zapytałby mnie w wieku jedenastu lat, kim chcę być kiedy dorosnę, nie dostałby innej odpowiedzi niż ta.

Niestety, moje życie potoczyło się zupełnie inaczej niż chciałam. Nagła choroba, która dopadła mamę, zaskoczyła mnie i tatę. Nie wiedzieliśmy, co mielibyśmy zrobić, by jej pomóc. Każdego ranka budziłam się ze świadomością, że to może właśnie dzisiaj widzę ją po raz ostatni. Lekarze za każdym razem rozkładali ręce i mówili, że jedyne, co jej pozostało, to czekanie aż jej cierpienie dobiegnie końca.

I czekaliśmy.
Do samego końca.

Zeszłam z roweru, który odstawiłam tuż pod samym wejściem na pocztę. Na wszelki wypadek, przypięłam go jeszcze specjalnym zamknięciem, żeby nikt go przypadkiem nie ukradł.

W Sunville rzadko zdarzały się kradzieże. Wiadomo, były pojedyncze przypadki, ale nie przytrafiały się one często. Nasze miasteczko należało do jednego z tych bardziej "spokojnych", do których możesz udać się na wakacje z rodziną, żeby odpocząć od zgiełku miasta i rutyny.

I właśnie to w nim uwielbiałam.

Ruszyłam w stronę wejścia do budynku. Gdy oglądałam wczoraj prognozę pogody, pokazywało, że temperatura ma przekroczyć trzydzieści pięć stopni. Na szczęście wyjechałam z samego rana, więc nie było jeszcze za ciepło.

Gdy weszłam do środka, pierwszą rzeczą, a raczej osobą, którą zobaczyłam, była Stephanie Evans. Kobieta w podeszłym wieku, co można było wywnioskować z jej już lekko siwiejących włosów. Mimo swojego wieku miała ona wspaniałe poczucie humoru, a jej śmiech był tak głośny, że potrafiłaby nim obudzić nawet zmarłego.

- Cześć Stephanie, jak się czujesz? - odezwałam się, a kobieta uniosła głowę znad komputera i spojrzała na mnie ze skwaszoną miną.

- Nic mi nawet nie mów, siedzę tu od ósmej i próbuję uruchomić ten przeklęty program! - wykrzyczała, unosząc ręce nad głowę.

- A próbowałaś może odświeżyć stronę? Przynajmniej mi to zawsze pomaga. - zaproponowałam, na co kobieta spojrzała na mnie wymownie, po czym wróciła do szukania czegoś w komputerze.

Stephanie była naprawdę mądrą i zaradną kobietą, ale jak każdy człowiek, miała ona swoje słabe strony.

Nowa technologia ją przerosła. Kiedy jej szef, stwierdził, że muszą porzucić papierkową robotę i zacząć wszystko zapisywać na urządzeniach elektronicznych, Stephanie się załamała.

All Our Summer [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz