" O ile rozmowa jest tekstem, o tyle śmiech jest muzyką, sprawiającą, że wspólnie spędzony czas staje się melodią, której można słuchać w kółko i nigdy nie straci uroku."
SUMMER WHITE
Stałam przy lustrze, zastanawiając się, czy przypadkiem nie odwaliłam się za mocno jak na to, że chcę zamordować człowieka. W końcu nie powinnam zwracać niczyjej uwagi, ale to ubranie było idealne pod względem chowania broni. Żarcik.
Wygładziłam delikatnie materiał letniej sukienki, która miała delikatnie bufiaste rękawy i dekolt w kształcie serca. Przeczesałam palcami włosy, rozczesując je delikatnie.
Dla jasności. Odstroiłam się tak tylko dlatego, że nie wiem, gdzie Nicolas mnie zabierze, a jeśli wyjdziemy do ludzi, to muszę jakoś wyglądać.
Właściwie, co ja robię? Przecież mogłabym się zamknąć w pokoju i udawać, że mnie nie ma. Wtedy nie musiałabym znosić już towarzystwa tego dupka. Przynajmniej nie dzisiaj. Ale pewnie naskarżyłby na mnie Samuelowi i jeszcze on by mnie dręczył.
A może to Nicolas chce mnie zamordować? Wtedy musiałabym przyznać, że nawet sprytnie to wszystko wymyślił. Ale to będzie po moim trupie.
I to zbyt dosłownie.Chyba wsadzę gaz pieprzowy do torebki. A Bóg wie, może się przyda i kiedy Nicolas mnie zdenerwuje to wypalę mu resztki jego inteligencji.
Chociaż on i tak podnosi mi ciśnienie gdy tylko go widzę. Wtedy musiałabym go nim psiknąć od razu, kiedy go zobaczę.
Wyciągnęłam z szafy karton z rupieciami i wyjęłam z niego gaz pieprzowy. Wrzuciłam go do torebki i ponownie wróciłam do toaletki, żeby przejechać przezroczystym błyszczykiem po swoich wargach. W tym samym czasie usłyszałam pukanie. Odłożyłam kosmetyk na miejsce i otworzyłam drzwi Nicolasowi.
- Cześć kwiatuszku - przywitał się.
- A już powoli zaczynałam się cieszyć, że nie przyjdziesz. - westchnęłam.
- Jeszcze ci się spodoba wieczór ze mną.
- Spodobałby mi się, gdybyś w nim nie uczestniczył. - Zabrałam klucze z komody. - Mogę się chociaż dowiedzieć gdzie idziemy?
- To niespodzianka, więc... nie.
- A ubrałam się chociaż odpowiednio? Bo po twoim stroju trudno cokolwiek wywnioskować, zawsze chodzisz ubrany tak samo.
- Mogłaś się ubrać wygodniej. Ale doceniam, że wystroiłaś się specjalnie dla mnie.
- Naciesz lepiej oczy, kwiatuszku - powiedziałam sztucznie się uśmiechając. - Dopóki jeszcze coś widzisz - szepnęłam.
- Coś mówiłaś?
- Nie, musiało ci się przesłyszeć.
Chłopak wykrzywił twarz w grymasie, a ja zamknęłam drzwi na klucz.
- Wiesz dlaczego tak się odwaliłam?
- Bo idziesz na randkę z najprzystojniejszym człowiekiem na ziemi?
- Boże, kurwa, chroń moją psychikę i nerwy. - Spoważniałam. - Ponieważ, to idealny strój na twój pogrzeb.
- Na ślub też by się nawet nadawał.
- W takim razie zrobimy dziś to i to. Najpierw twój pogrzeb, a później mój ślub. Co ty na to mój pupazzo di neve? - Powiedziałam, mając nadzieję, że chłopak mimo mojego zapewne strasznego akcentu zrozumie co miałam mu do powiedzenia.
CZYTASZ
All Our Summer [Zawieszone]
Romans„ - Jeszcze będziemy zgranym małżeństwem, zobaczysz. - Otworzył drzwi od swojego pokoju. - Jak coś, to pozwalam ci ustawić tamte zdjęcie na tapetę. - Uśmiechnął się cwaniacko. - Nie potrzebuję twojego pozwolenia. - Fakt. I bez niego byś to zrobiła...