7. Za rok cię tu już nie będzie.

206 14 107
                                    

"To smutne, ale ... kwiaciarze zarabiają najwięcej właśnie na pogrzebach."

SUMMER WHITE

Siedziałam właśnie u Stephanie, zajadając się jej przepysznymi ciasteczkami czekoladowymi.

- Dasz mi na nie przepis? Dobrze wiesz, jak bardzo je kocham. - Otrzepałam ręce o siebie z resztek czekolady.

- To mój tajny przepis, więc nie. - Staruszka się zaśmiała.

- Mówisz tak, jakby to była jakaś tajemnica narodowa.

- Bo to prawie to samo. - Zabrała talerz i zaniosła go do zlewu.

- Daj spokój. - Jęknęłam. - Nie powiem nikomu.

- Nie, nie i jeszcze raz nie.

- No proszę. - Złożyłam ręce jak do modlitwy. - Na kolanach mogę cię o to błagać.

- Dziecko drogie. Zdradzę ci go pod jednym warunkiem.

- Jakim...

- Poznasz go dopiero, kiedy ogłosisz datę swojego ślubu, w porządku? Wtedy będziesz mogła je przygotować dla gości weselnych.

- Na spokojnie możesz mi go już dać. Wyrwę jakiegoś gościa z tindera, nawiąże z nim umowę i będziemy udawać narzeczeństwo, a kto wie, może wyjdzie z tego coś więcej? Dokładnie tak, jak w moich książkach.

- Rozbolała mnie od tego głowa. - Złapała się za nią teatralnie i spojrzała na mnie spod byka. - Gdy byłam w twoim wieku, to nie czytało się takich bzdur. Co lepsze, nikomu przez głowę nie przeszło, żeby coś takiego napisać! Dziecko drogie, nie wolisz czytać poezji? Tak, jak to robili w moich czasach?

- Czyli sto lat temu?

- Grabisz sobie Summer. - Położyła dłonie na swoje kolana.

- Wiesz co... - Wstałam i skierowałam się do drzwi. - Ja może już pójdę?

- Uciekaj, uciekaj. - Machnęła ręką w powietrzu. - Bo ja już idę po moją różdżkę.

- Taką samą jak z Harrego Pottera?

- Z czego? - Zmarszczyła brwi.

- Zdecydowanie stąd uciekam, to dom wariatów. - Odwróciłam się i pomachałam jej ręką na pożegnanie. - Pa pa.

- Do zobaczenia Summer. - Usłyszałam za sobą zanim wyszłam.

Pięć minut później dotarłam do hotelu. Po drodzę spotykałam jeszcze Annę i jej męża Christophera, którzy szykowali się na wyprawę do szpitala, bo termin porodu zbliża się wielkimi krokami. Życzyłam im, żeby wszystko poszło bez żadnych komplikacji i żeby wracali tu jak najszybciej, bo nie mogę się doczekać aż wyciskam ich bliźniaki.

Weszłam do recepcji rzucając Margaret uśmiech na powitanie, ponieważ była zajęta rozmową z klientem. Zatrudniłam ją kilka dni po tym, jak zwolniłam Lakelyn. Ta dziewczyna po prostu spadła mi z nieba. Na razie była na okresie próbnym, ale radziła sobie naprawdę świetnie. Była przeciwieństwem jej poprzedniczki. Sięgnęłam po teczkę z dokumentami i wzięłam ją pod pachę, żegnając się przy tym z rudowłosą.

All Our Summer [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz