Po zebraniu potrzebnych informacji o dziewczynach które nagle zjawiły się w moim domu usiadłyśmy w salonie w towarzystwie 7 ochroniarzy. Dałam dziewczyną czyste ubrania, koce i zaparzyłam herbaty.
-Co tam się właściwie stało?-Zapytałam gdy w miarę się uspokoiły.
-Ten facet wszedł przez tylne drzwi do mojego domu, Mój dom znajduje się trzy domy w prawo. Mam albo raczej miałam starszą siostrę Sarah miała tylko 23 lata. Przyjechała do nas na weekend, rodzice poszli na randkę i zostawili nas we trójkę w domu. Siedziałyśmy w salonie oglądałyśmy komedie, jadłyśmy popcorn, robiłyśmy sobie maseczki, wiesz taki damski wieczór.-Zaczęła tłumaczyć Linda biorąc łyk herbaty.-Siedziałyśmy tak i gadałyśmy aż nagle usłyszałyśmy kroki.Na chwile zgasło światło jak w tych wszystkich horrorach.Gdy się zapaliło zobaczyliśmy tego faceta trzymał moja siostre i chciał wbić jej nóż w gardło, chciał jej podciąć gardło nie wiem czy to zrobił bo odrazu podbiegłam do drzwi, na pewno rozumiesz spanikowałam. Moja siostra wyrwała mu się ale on ją złapał i przyciągnął do ściany. My uciekłyśmy nie założyliśmy nawet butów jak pewnie już zauważyłaś.-Faktycznie dziewczyny przybiegły tu bez obuwia.-Nie chciałyśmy chować się w domu obok bo tam pewnie by nas odrazu znalazł może właśnie teraz kogoś tam morduje. Pobiegłyśmy wiec dalej. A moja koszulka była we krwi nawet nie wiem dlaczego jak to się stało, światło zgasło a gdy się zapaliło mój śnieżnobiały top był czerwony.
-Dalej już pewnie spodziewasz się co było. Biegłyśmy ulicą ile sił w nogach.-Wtrąciła się Michelle.-A teraz jesteśmy tu w twoim domu.
-Kurde przejebane.-Powiedziałam upijając łyk herbaty.-To dosłownie brzmi jak z horroru, ale tu możecie być spokojne, tu obok nas jest siedmiu ochroniarzy na dworze się jeszcze kilku kręci, na górze i w garażu tez ktoś stoi.
Nasza ochrona jest serio bardzo dobra wiec nie ma co się przejmować.-Jak ty to robisz ze się w ogóle nie przejmujesz tym że możesz umrzeć?-Zapytała Michelle.
-Jakby to wytłumaczyć?-Spojrzałam na nią biorąc kolejny łyk.-Przyzwyczajenie?
-Rozumiem że masz ciekawe życie.-Powiedziała
Linda.Nie przeszkadzało mi to o dziwo że zaczęła to komentować. Chciałam by się trochę wyluzowała? Odpoczęła? Coś takiego, w końcu straciła właśnie siostrę.To musi być dla niej bardzo ciężkie. Jak moi bracia się ledwo skaleczą już jestem przejęta.
-Powiadomiłyście o tym swoich rodziców?- Zapytałam.-Moim zdaniem powinni jak najszybciej się o tym dowiedzieć by nie wracali do domu, jest tam nie bezpiecznie, może niech pojadą do jakiejś rodziny albo przyjadą tutaj.
-Tak napisałam do nich co się stało.-Powiedziała Linda.-Są bardzo przejęci.
-Kto by nie był.-Odłożyłam kubek.
Nagle na dworze usłyszałam strzał z pistoletu.
-Idziecie do mojego pokoju.-Powiedziałam bez emocji.-Berry zabierz je tam i stój z nimi by nic im się nie stało.
-Ale panienko co z tobą?-Zapytał.
-Pobawimy się w kotka i myszkę.
-Ale to niebezpieczne.-Powiedział głosem wypranym z emocji.
-Po coś mam jebanych piętnastu ochroniarzy co nie?-Zapytałam wstając z kanapy.-Przynieś mi ten czarny pistolet z sejfu.
-Dobrze.
Kiedy trzymałam już swoją broń w ręce w towarzystwie ośmiu ochroniarzy wyszłam z domu. Moim braciom by się to nie spodobało.
Ale kto ich pytał o zdanie? Ja napewno nie.
CZYTASZ
Will be fine
AléatoireDEDYKACJA Dla tych którzy wspierali każdego a oni musieli radzić sobie sami i dla tych którzy nie mieli kogo wspierać. Szesnastoletnia Susan od małego wychowuje się w bogatej rodzinie.Pieniędzy nie brakowało jej praktycznie nigdy.Jej matka umarła gd...