- Skąd znasz Roberta?
Alina spojrzała na Dagmarę. Dziewczyna pomogła jej i dała dach nad głową, nie zadając żadnych pytań. Wyglądało jednak na to, że cierpliwość nowej znajomej właśnie się wyczerpała, a ciekawość wzięła górę.
- W sumie to nie znam – odpowiedziała Alina zgodnie z prawdą. – Robert pracował z moim ojcem... kiedyś. I poznał mnie, gdy przyjechałam. Gdy okazało się, że mnie okradli...
- Hmmm – chrząknięcie Dagmary wytrąciło Alinę z rytmu. Było w nim coś, co sugerowało że nowa znajoma nie do końca jej wierzy.
- To prawda – powiedziała Alina.
Nie chciała mieć w Dagmarze wroga. Miała teraz tylko ją i Roberta. Gdyby wyrzucili ją nim stanie na nogi... Alina potrząsnęła głową. Nawet nie chciała o tym myśleć.
- Ok – Dagmara wyglądała jakby również biła się z myślami. - ale wiesz, Robert zwykle nie pomaga bezinteresownie. Nikomu.
Obrzuciła zazdrosnym spojrzeniem Alinę, zatrzymując się dłużej na jej rudych kręconych włosach, dzięki którym szczególnie rzucała się w oczy.
- Dagmara – zaczęła Alina, chcąc jak najszybciej przekonać do siebie gospodynię. - naprawdę nie chcę ci siedzieć na głowie. Poszukam pracy i jakiegoś mieszkania. Obiecuję...
- Dziewczyno, a gdzie ty chcesz znaleźć pracę? Nie masz nawet matury. Czemu rzuciłaś szkołę? Gdybyś poczekała te kilka miesięcy...
Alina oblała się rumieńcem. Rzuciła szkołę pielęgniarską kilka tygodni temu. Nie mogła dłużej być wśród osób, które tak na nią patrzyły. Sądziła, że w stolicy nie będzie miało to takiego znaczenia. Nie zależało jej na pracy w zawodzie pielęgniarki. Myślała raczej o handlu...
- No nic, zobaczymy. Nie wygonię cię. Robert za ciebie poręczył, więc nie ma o czym mówić...
- Dziękuję – powiedziała Alina.
Zastanawiała się co łączy Dagmarę i Roberta. A poza tym nurtowało ją to na co zwróciła uwagę Dagmara. Robert nigdy nie był bezinteresowny. Wcale jej to nie zdziwiło. Jej ojciec też nie był altruistą. W tej branży to się nie zdarzało. A dług wobec Roberta był niebezpiecznym zobowiązaniem. Poza tym Alina zastanawiała się czy Robert wie co się stało z jej ojcem. Może nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest teraz bezużyteczny i nie spłaci jej zobowiązań... Alina wzdrygnęła się na samą myśl. Wyrok jeszcze nie był prawomocny, ale adwokat ojca nie robił jej złudzeń. Za takie rzeczy się nie wychodzi...
Dagmara postawiła przed nią kubek z herbatą, wytrącając ją ze smutnych rozmyślań.
- Pierwszej nocy bredziłaś coś o jakieś klątwie...
- Co? – zapytała oszołomiona Alina.
- O klątwie – powiedziała Dagmara mrużąc oczy.
Alina skrzywiła się. No tak, już prawie o tym zapomniała. Była tak zrozpaczona, myśląc o kradzieży, że zupełnie zapomniała od czego się zaczęło...
- Ta kobieta, która mnie okradła... ona najpierw rzuciła na mnie klątwę. To znaczy próbowała, ale uciekłam. Kurde, sama nie wiem... nie za bardzo wierzę w takie rzeczy, ale jednak.
- Hmm – zamyśliła się Dagmara. – nie wierzysz, ale za dobrze ci w tej Warszawie nie idzie. Może jednak coś w tym jest. Moja sąsiadka zna się na takich gusłach. Może pomoże ci to odczynić.
Alina kiwnęła głowa, nie chciała kłócić się z Dagmarą, ale teraz kiedy minęły dwa dni od wydarzenia z dworca, patrzyła na to nieco sceptycznie. Problemem nie były złe moce. Problemem byli źli ludzie.
CZYTASZ
Przeklęta
Short Story„Alina nie miała ochoty wychodzić z Robertem, jednak nie widziała innej możliwości. Obawiała się tej chwili od trzech tygodni. Czyżby to był moment, kiedy mężczyzna zażąda odwdzięczenia się za okazaną pomoc? Alina wolała nie myśleć czego może chcieć...