Alina naciągnęła czapkę na głowę. Przeszła na drugą stronę ulicy i schowała się za wielkim dębem rosnącym przy chodniku. Zobaczyła z oddali Roberta zbliżającego się do kamienicy, w której mieszkała Dagmara. Przez ostatnie dwa tygodnie udawało jej się go unikać. Nie wiedziała czemu, ale przeczucie nakazywało jej trzymać się od mężczyzny jak najdalej. Teraz pobłogosławiła w duchu czarną wełnianą czapkę, którą pożyczyła jej Dagmara. Alina była przekonana, że to dzięki nakryciu głowy pozostała niezauważona.
Miała nadzieję, że Robert nie przyszedł na długo. Wciąż nie wiedziała kim jest dla niego Dagmara, jednak nie miała wątpliwości, że kobieta jest bardzo o niego zazdrosna. Im dłużej Alina myślała nad tą całą sytuacją, tym dziwniejsza wydawała się jej pomoc, którą Robert jej zaoferował. Czułaby się dużo lepiej, gdyby udało jej się znaleźć pracę i wyprowadzić od Dagmary. Chciała nawet zrobić to w tajemnicy i zniknąć tak, jak zniknęła z rodzinnej wsi po tym jak policja aresztowała jej ojca. Niestety była tylko jedna przeszkoda. Nie miała na to pieniędzy.
Przez ostatnie dwa tygodnie chodziła od rana do wieczora po wszelkich sklepach, małych i dużych zakładach, jednak nikt nie chciał jej przyjąć. A nie oczekiwała wiele. Nie bała się ciężkiej fizycznej pracy. Nie miała tez dużych wymagań. Proponowała sprzątanie, pomoc w kuchni, nie wspominając już o stanowisku sprzedawcy. Owszem nie miała doświadczenia, ale były to proste prace. Była młoda, bardzo młoda. Mogła szybko nauczyć się nowych rzeczy. Przecież każdy jakoś zaczynał. Mimo to wszystko wydawało się być przeciwko niej.
Odetchnęła z ulgą, kiedy dziesięć minut później zobaczyła Roberta wychodzącego z kamienicy. Znowu udało jej się go uniknąć. Odczekawszy kilka chwil po tym, jak mężczyzna zniknął za rogiem, Alina szybko przebiegła na drugą stronę uliczki i weszła do klatki schodowej.
Gospodyni powitała ją wyjątkowo opryskliwie.
- Znalazłaś coś? – zapytała bez zbędnych wstępów.
- Znowu nic – odpowiedziała Alina.
Kłamstwo w tej sytuacji nie miało najmniejszego sensu. Chociaż biorąc pod uwagę humor Dagmary, dziś wydawało się wyjątkowo kuszące.
- Może idź do tej sąsiadki – powiedziała Dagmara.
Alina kiwnęła głową. Wolała nie prowokować Dagmary. Zastanawiała się czy to Robert wprowadził kobietę w tak zły nastrój czy może to jej obecność w domu. W końcu była nieproszonym gościem i wyglądało na to, że nie wyprowadzi się tak szybko jak wszyscy sądzili. A przynajmniej jak sama zakładała.
Od kilku dni w ogóle nie poruszały tematu złych uroków. Alina wciąż miała nadzieję, że jej sytuacja rozwiąże się bez angażowania sił poza ziemskich, ale teraz musiała przyznać, że powinna spróbować wszystkiego. Ostatecznie umówiły się, że jeszcze tego samego wieczoru, pójdą do sąsiadki Dagmary, zapytać o radę.
Wbrew obawom Aliny starsza pani nie wyglądała na wariatkę. Wręcz przeciwnie. Wydawała się wyjątkowo mocno stąpać po ziemi, a raczej po wypastowanej na błysk podłodze. Może i interesowały ją gusła, ale na pewno daleko było jej do staruchy z dworca, która tak bardzo przeraziła Alinę. Wysłuchawszy opowieści, starsza pani pokiwała tylko głową oznajmiając, że niewiele tu może poradzić. Alina nie liczyła na cud, jednak teraz nie umiała ukryć rozczarowania. Mimo to, kiedy wychodziły z mieszkania, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że sąsiadka próbuje powiedzieć jej coś bez słów... „Może po prostu mi się wydaje", pomyślała Alina wychodząc, za Dagmarą. Nie zmieniało to faktu, że palący wzrok kobiety, długo nie dawał jej spokoju.
CZYTASZ
Przeklęta
Short Story„Alina nie miała ochoty wychodzić z Robertem, jednak nie widziała innej możliwości. Obawiała się tej chwili od trzech tygodni. Czyżby to był moment, kiedy mężczyzna zażąda odwdzięczenia się za okazaną pomoc? Alina wolała nie myśleć czego może chcieć...