Prolog

149 4 67
                                    

Siedzieliśmy wszyscy w szatni. Ktoś włączył klimę, abyśmy wszyscy mogli się trochę ochłodzić. Część jakby zastygła z bidonem w ustach.

Byliśmy wyczerpani. Przez 90 minut tyralismy na nie swoich pozycjach, pod presją samej rangi Super Ligi i losu trzech transferów. Nie dość, że zdezorientowani byciem w nieswojej części boiska, to jeszcze Shaker chyba dostawał jakiś flashbacków z tego jak go traktował taki jeden debil kiedy młody przyszedł do drużyny i takie tam. Gadałem z nim o tym później i całe szczęście wszystko było dobrze. Zaciągnięcie bliźniaków na terapię jednak im pomogło... Chociaż w sumie, to to takie bardziej zabezpieczenie. Co ja gadam, kiedy cały czas pracujesz na oczach fanów i jesteś w tym wszystkim co tu się za przeproszeniem odpierdala, bez psychologa ani rusz! Dobrze, że nasza drużyna to rozumiała.

- Już nigdy więcej nie gram na skrzydle! - Amel próbowała pozbierać się z ławki na której leżała. - Przynajmniej skończyłam już książkę..

Nasza ukochana Amel. Kiedy miała z 13 lat, postanowiła, że nikt jej nie zatrzyma. Dzisiaj ma 19 lat i rzeczywiście nikt jej nie ujarzmił - ma w kieszeni szefa Disneya i Warner Bros, czyli już z pół szefów Hollywood, i ostatnio wygrała Złotego Buta. Plus nasze mistrzostwo. Taka już była - ból kręgosłupa, jedna noga dłuższa od drugiej, problemy psychiczne, autyzm, a ona jeszcze założy organizację działającą na rzecz walki z wykluczeniem molestowanych seksualnie mężczyzn w Hollywood (i dopilnowaniu, aby sprawcy zostali zawieszeni lub usunięci z pracy) i po wszystkim zacznie wymiotować w samolocie. Jak tu jej nie kochać.. Oczywiście jak siostrę, bo po pierwsze połowa z nas miała już partnerów, a po drugie sam nie wiem.. Po trzecie - Amel nie myślała teraz o jakimś związku o którym zaraz rozpisały by się media.

- Ty weź poleć na jakieś wakacje Amel - zaczął Sokole Oko, który przed chwilą wyszedł spod prysznica. - Przez ostatnie miesiące harowałaś jak wół i w ogóle nie odpoczęłaś psychicznie. Wiem, że teraz jest sezon i w ogóle, ale naprawdę - zaraz nam tu padniesz.

- Zgadzam się - zabrał głos nasz kapitan, Gibki Rasta. - Musisz w końcu odpocząć. Dlatego proponuję grilla panowie.

- Tak, grill u kapitana! - krzyknąłem. Rascie nie odmawiało się w kwestii jedzenia.

Wszyscy się cieszyli, oprócz Ami.
Prawdopodobnie zaczęłaby narzekać,gdyby nie wejście jej ojca i Trenera.

- Panowie - zaczął Trener - i panie - mamy to!

Wydaliśmy z siebie odgłosy podobne do radości.

No tak.. Nowi zawodnicy. O to dzisiaj walczyliśmy. Ten dziwny warunek.. Jestem otwarty na nowych ludzi, ale martwiłem się o Ami. Umie nawiązywać kontakty z ludźmi, ale żeby tak z nimi pracować i spędzać tyle czasu razem... Przez pierwszy tydzień czy dwa trzymała się mnie i Shakera. Tak się z nią zaprzyjaźniłem.

- Zero grania na skrzydle!

Skoro ona..

Spojrzałem na dziewczynę a ona na mnie. Koniec naszego duetu. Niby od dawna o tym wiedzieliśmy ale..

- Tylko weź ich nie zabijaj wzrokiem, dobra Amel? - Jomo Mokena, legenda klubu, podszedł do miejsca oddzielającego strefy swoich dzieci (teraz leżeli na ławkach, a szatnię na upartego można podzielić na dwie części;to skomplikowane). - No proszę, dwa żywe trupy.. Piękny widok.

- Przymknij się, dobra? Albo rzucam urok na twoją rodzinę. Męska strona.

Tak, Amel Jia Mokena jest wiedźmą. Co jakiś czas składamy jej ofiarę z albumów One Direction i jakiś tam gadżetów. Czasem wysyłamy Klausa aby ją udobruchał.. Biedak nie do końca nieświadomie się naraża.

Dziewczyna z numerem 11 AUWhere stories live. Discover now