Mara

12 1 0
                                    

Mara złapała mnie za rękę i zaprowadziła do damskiej toalety.

- Ami, przyjaźnimy się, ale nie możesz odwalać takich akcji! Co robiłaś ma Vice?!

Była wściekła jak nigdy dotąd. Cały czas ściskała moje ramię a w oczach tlily się dwie iskierki.

- Próbuję rozpracować siatkę Vince'a.

- Po co? Inne drużyny i tak będą nam rzucać kłody pod nogi!

- Bo mają coś, na czym mi zależy! Pamiętasz jak mówiłam ci o mojej praprababce? Na bank miała księgę czarów, ale zgadnij co? Jej dom został zagarnięty. Przeskakujemy wiele lat w przód - dom jest w posiadaniu krewnych Vince'a! Księga prawnie należy się mojej rodzinie, muszę ją odzyskać!

Mara przeszyła mą duszę lodowatym wzrokiem. Wyprowadziłam jednak kontratak. Prawdopodobnie wyglądałam jak małe naburmusozne dziecko, ale przynajmniej się broniłam.

- Masz szczęście, że też się interesuję tą księgą. - Puściła moją rękę. - Tak w ogóle to jak sobie radzisz z nowymi? Matador to straszny babiarz.

- Powiedziała laska podrywająca co drugą stewardessę.

- Przecież wiesz o co mi chodzi.

- Boję się.. Tak jak na samym początku. Ale kiedy chłopcy zaczęli nazywać mnie "siostrą", zaufałam im. On wydaje się.. Inny w tej kwestii? Po prostu źle mu z oczu patrzy.

Mara podciągnęła się na umywalce po czym rozszerzyła nogi w rozkroku i pochyliła do przodu. Czuła się przy mnie swobodnie..

- Wiem gdzie kupić dobry paralizator. Poza tym masz ten sztylet od twoich pisarskich przyjaciół, prawda?

- Tak.. To chyba załatwia sprawę. Nie zapominajmy, że jestem ukochaną córeczką jego zwierzchnika i oczkiem w głowie większości zarządu.

Mara zaśmiała się.

- Ściana jest niegroźny, od razu to czuć. Przynajmniej ja tak to widzę. Skrętny Tygrys?

- Pół na pół. Nie znam go na tyle dobrze, aby mieć jakąkolwiek pewność, ale znam jego kuzynkę. Twierdzi, że on nie skrzywdziłby muchy. Ufam jej więc... Powiedzmy, że jednak siedemdziesiąt pięć procent.

- Słodziak z niego, mam rację?

- No..

-Ha! Mam cię! - Mara spojrzała na zegar wiszący nad wejściem do łazienki. - Muszę już lecieć. Wracaj na stołówkę i coś zjedz. A! Zanim zapomnę. Widziałam zarąbisty merch w sklepie! I to z bi flagami!

Z tymi słowami wyszła na korytarz.

***

Przeżuwałam właśnie ostatni kęs mojego ulubionego makaronu, kiedy do mojego stolika podszedł ElMatador.

- Witaj śliczna - zaczął po hiszpańsku. - Bolało jak spadłaś z nieba?

Czekał aż zdziwiona poproszę o przetłumaczenie jego słów. Na jego nieszczęście jednym ze skutków ubocznych posiadania przyjaciół z różnych krajów jest mimowolne nauczenie się ich języków. Zwłaszcza jeśli któreś z nich to gaduła i ekstrowertyczka...

- Nie.. Moi bracia i siostry demony złapali mnie zanim uderzyłam o ziemię. Wyjście z piekła i wdrapanie się do nieba z nożem w zębach było o wiele trudniejsze, uwierz mi.

Uśmiechnęłam się jeszcze i obserwowałam jak powoli wszystko do niego dociera. W myślach jednak zaczęłam go przeklinać. Znaczy to nie było zaklęcie, tylko takie wkurzenie się.

Drugi raz dostał ode mnie kosza... To aż trochę przykre.

Wzięłam swój talerz. Odniosłam go do okienka przy kuchni (jak to zawsze uczyła mnie mama) i udałam się korytarzem do salki muzealnej. Tam najlepiej mi się myślało.

***

Ktoś złapał mnie za rękę. Spodziewałam się, że to Matador postanowił nie odpuszczać mi tak łatwo, ale ręka była ciemniejsza, cieńsza i mniej muskularna niż jego.
Uniosłam wzrok. Przede mną stała nastolatka w jasnych jeansach i rozpinanej, żółtej dresowej bluzie (swoją drogą należącej do mnie), na nosie miała podobne do moich ciemne okulary; trzema słowami - moja siostra Nandi.

- Jak będziesz się tak kręcić, to wypalisz dziurę w podłodze - powiedziała puszczając mnie wolno.

- Co tu robisz?

- No tak jakby... Ta jędza z literatury zadała nam wypracowanie na koniec roku i potrzebuję pomocy. Wiem, że masz na głowie treningi i swoje pisanie, ale..

- Płacisz dychę i wysprzątasz mi łazienkę na błysk.

Nandi zawahała się na chwilę, ale podała mi rękę na znak umowy.

- O czym ta praca? I od razu mówię, nie odpowiadam za ewentualne błędy.

- Niech ci będzie... Czy książki są ważne w naszym życiu i czy warto czytać jak najwięcej. Rozprawka. Conajmniej 400 słów.

- Łatwizna. Dowolny styl czy oficjalny, naukowy..

- Dowolny. Na za dwa tygodnie.

- Boże, przecież to zadanie dla przedszkolaków. Spróbuj pisać rozprawki z historii, to zobaczysz..- Zmarszczyłam brwi. - Kto was w ogóle uczy?

- Pani Jane? Uczyła kiedyś ciebie i Shakera w podstawówce. Dali ją na zastępstwo bo nasza przewlekle zachorowała i nikt z naszej szkoły nie mógł się nami zająć..

- Mogę wbić się wam na lekcje? Błagam, tak dawno jej nie widziałam!

- To będzie kosztować pią.. Piętnaście randów.

- Mały zdzierca.. Stoi. Jak chcesz to idź na trybuny, kończę trening za 4 godziny.

- Dzisiaj przyjechali ci nowi, co nie? No to wujek da im popalić..

Dziewczyna z numerem 11 AUWhere stories live. Discover now