2.

23 2 34
                                    


Ellie

- Ta. Szkoła. Jest. Prze kozacka! - krzyknęła Sophia. Właśnie stałyśmy przed dużym budynkiem, z którego wychodziły osoby, a przed nią na ławkach lub na trawie również można było zobaczyć ludzi. Przeraziłam się ile tu jest uczniów. Przed szkołą - dziś wyjątkowo, kupiłyśmy sobie kawy i tak właśnie weszłyśmy do szkoły.

- Trzeba iść do sekretariatu. - powiedziała Vivian. Mój pęcherz przez kawę mówił, że zaraz wybuchnie.

- Ja do was dojdę, ale muszę lecieć do łazienki. Po drodze wypije kawę. - poinformowałam dziewczyny, a jako odpowiedź uzyskałam skinięcie głowami. Szłam spokojnie w stronę łazienki. Tak naprawdę to jej szukałam. Gdy odnalazłam ją wzrokiem za sobą chciałam się odwrócić, ale wpadłam na coś, a bardziej na kogoś. Spojrzałam w górę, a tam zobaczyłam przystojnego bruneta o zielonkawych oczach.

- Uważaj jak chodzisz. - syknął. Ah tak się bawimy?

- To ty lepiej uważaj. - prychnęłam. Nagle zdanie o nim, że jest przystojny zamieniło się w ,, idiota, który nie potrafi patrzeć przed siebie, tylko chodzi z nosem w telefonie ".

- To ty chodzisz jak jakaś idiotka. - odpowiedział wycierając swoją białą koszulkę, która była oblana moją kawą. Nawet się uśmiechnęłam, że wylała się na niego. Należało się mu.

- Miej oczy dookoła głowy, a nie chodzisz gapiąc się w telefon. - odpowiedziałam uśmiechając się zwycięsko.

- Myślisz, że jak jesteś nowa to będę dla ciebie milszy? - prychnął. - Dobre. - dodał.

- Nie, nie myślę tak ani trochę. - pokiwałam głową. - A teraz przepraszam, ale udam się do ubikacji.- dodałam przechodząc obok niego.

- Idiotka. - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zmierzyłam go wściekłym wzrokiem.

- Palant. - rzuciłam w jego stronę słowo i odeszłam w stronę mojej upragnionej łazienki. Weszłam do kabiny, zsunęłam spodnie oraz bieliznę i zrobiłam co musiałam. Wyszłam z kabiny i podeszłam do umywalki i umyłam ręce wodą i bardzo ładnie pachnącym mydłem piankowym.

Osuszyłam ręce i wyszłam z łazienki kierując się do sekretariatu. Niestety nie mogłam go znaleźć, jednak zauważyłam swoje przyjaciółki w tłumie ludzi. Skąd oni się biorą?

- Vi, Sophia! - krzyknęłam w ich stronę, po chwili dziewczyny podeszły do mnie i podały mi plan lekcji oraz listę dodatkowych zajęć, muszę wybrać aż trzy, co mnie nieziemsko zirytowało. Zgodnie z planem weszłyśmy do sali numer dwadzieścia osiem i zasiadłyśmy w ławkach. Dziewczyny usiadły razem, a ja niestety na razie sama. Tak to jest jak się przyjaźnisz w trójkę.

Po chwili do sali wparował brunet, na którego dziś wpadłam na co przewróciłam oczami.

- O Pan Martis wreszcie nas zawitał. - klasnęła w dłonie radośnie nauczycielka na co się zaśmiałam. - Siadaj. - powiedziała stanowczo, a wcześniejszy nieprawdziwy uśmiech zszedł z jej twarzy. - Czekaj. - zatrzymała go rozmyślając przez chwilę i oglądając się po klasie. - Usiądziesz z Ellie. - pokazała na miejsce obok mnie przez co się na nie popatrzyłam. Spojrzałam przestraszona na bruneta i przewróciłam oczami gdy ten podchodził do mnie z uśmieszkiem.

Odsunął krzesło i usiadł na nim, a ja trochę się od niego odsunęłam co nie uszło uwadze chłopaka. Czułam nieraz jak chłopak na mnie spogląda, ale zajęłam się lekcją, która była cholernie nudna - matma. Kto durny wymyśla pierwszą matmę w pierwszy dzień tygodnia.

- Miej na uwadze to, że jesteśmy wrogami, więc nawet się we mnie nie zakochuj. - szepnął brunet gdy pakowałam książki do plecaka. Chciałam się zaśmiać, ale klasa pomyśli sobie, że jestem jakaś upośledzona.

maybe it will be usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz