5.

16 2 17
                                    


***
Ellie

- Wyglądamy bosko! - krzyknęłam, gdy przeglądałyśmy się w lustrze. Po półtorej godziny szykowania się w końcu skończyłyśmy.

- Potwierdzam. - usłyszałyśmy głos za nami. Szybko się odwróciłyśmy, a za nami stał pieprzony Austin.

Boże. On. Widział. Mój. Tyłek.

O nie.

- Musisz się skradać? - zapytała przestraszona.

- Dobra cicho, chciałem powiedzieć, że Jack już czeka. - przewrócił oczami i pomału szedł w stronę wyjścia z pokoju.

- On serio w tym idzie? - zapytała cicho Lila.

- Wygląda jak śmieciarz. - zaśmiałam się.

- Słyszałem Davies! - krzyknął Austin na co się zaśmiałam.

- Miałeś usłyszeć! - odkrzyknęłam. Złapałyśmy wychodząc z pokoju nasze torebki i zeszłyśmy na dół gdzie czekali chłopcy.

- Pilnuj siostrzyczki, bo niejeden się za nią by oglądał. - szepnął Jack do Austina, jednak na tyle głośno żebyśmy go słyszeli. Podszedł do Lily i objął ją ramieniem. - No hej mała. Jack jestem. - uśmiechnął się. Próbowałam się nie zaśmiać gdy Austin trzepnął go w tył głowy. - Jezu co ty taki sztywny. - przewrócił oczami.

- Od mojej siostry won. - powiedział stanowczo. Jack znów przewrócił oczami, a po chwili chwycił mnie w pasie i tak szliśmy do jego samochodu. Wciąż czułam na sobie spojrzenia Austina co mnie nieziemsko zirytowało, ale powstrzymałam się nad przewróceniem oczami pięćdziesiąty raz w tym dniu.

Weszliśmy do samochodu i po chwili słuchając muzyki jechaliśmy do miejsca docelowego.

Po chwili wjechaliśmy do lasu, przez co się przeraziłam.

Co jest?

Razem z Lily siedziałyśmy z tyłu, a gdy chłopacy chcieli wyjść odwrócili się do tyłu z pytającymi wzrokami

- Wiedziałam, że jesteś jakiś dziwny, ale żeby własną siostrę wywieźć do lasu to szczyt. - zmroziła wzrokiem Austina.

- Oszalałyście? Po co mielibyśmy was gdzieś wywozić. Inaczej nie wejdziemy na plażę, bo normalne wejście jest dwadzieścia kilometrów od nas. - przewrócił oczami. - Znaczy El bym jeszcze wywiózł, ale ciebie siostrzyczko nie. - dodał śmiejąc się.

- Spieprzaj. - odpowiedziałam cicho i wyszłam z samochodu, a po chwili reszta zaraz za mną.

Szliśmy w ciszy przez las, a mi było w cholerę zimno, ale nie dałam po sobie tego zobaczyć.

- Tobie też zimno? - zapytała szepcząc.

- I to jak. - odszeptałam. Zaśmiałyśmy się, lecz po chwili wyszłyśmy na plażę. - W końcu. - westchnęłam gdy poczułam ciepło dochodzące z ogniska. Podeszliśmy do reszty ludzi, których było sporo. Nikogo nie znałam, jedynie Jack poznał mnie z jakimś blondynem, którego imienia zapomniałam.

Aktualnie siedziałam na murku z Lilą pijąc piwo i rozmawiając.

- Poczekaj tu pójdę po kolejne piwo. - zaśmiała się.

- Okej. - odpowiedziałam rozbawiona. Dziewczyna odskoczyła od murka i po chwili zniknęła. Westchnęłam i zamknęłam oczy, jedna je szybko otworzyłam, gdy uslyszałam szelest. - Halo? - powiedziałam cicho.

- O jaka panienka. - ktoś powiedział pijackim głosem. Odwróciłam się i dostrzegłam starego, siwego mężczyznę, który powoli do mnie podchodził. Odskoczyłam od murka i jak najszybciej chciałam stamtąd uciec, jednak czyjaś ręka na moim nadgarstku mi tego zabroniła.
- Nie gryzę mała. - zaczął dotykać moje uda, a po moich policzkach zaczęły spływać potężne łzy. - Chce tylko się zabawić. - szepnął mi do ucha. Szarpałam się, ale na nic. Wpadłam na pomysł by uderzyć go butem w stopę, tak też zrobiłam. Gdy ten się przechylił do przodu łapiąc się za stopę szybko pobiegłam w stronę ogniska. Słyszałam jak facet biegnie za mną.

maybe it will be usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz