5

378 16 12
                                    

2019 czerwiec, impreza urodzinowa Jennifer White:

Pukanie. „Proszę". Wujek Bill wchodzi do pokoju.

— Czytaj dalej kochanie, jakby mnie tu nie było.

Jego dłoń na moim udzie. Przyciągam nogi do siebie. Nie podoba mi się to.

— Nie krępuj się Adelaide.

Jego palce rysują szlaczki na kolanie.

— Przepraszam, jestem zmęczona— mówię chcąc go zbyć.

— Ależ niech moja obecność ci w niczym nie przeszkadza.

Obracam się tyłem. Wujek całuje mnie w głowę i wychodzi. Serce wraca do normalnego tempa.

——

Staje przed posiadłością czując narastający niepokój. Minęły 24 godziny odkąd odjechałam stąd przerażona. Nie wiem co zastanę przekraczając próg tego budynku. W głowie przerobiłam już parę scenariuszy, ale każdy wydaje się nierealny. Siedzę na murku przed bramą wjazdową od około godziny. Nie mam telefonu żeby sprawdzić czas, więc jedyne co uświadamia mnie o jego mijaniu to zmrożona niemal każda kość ciała. Ostatni raz zastanawiam się nad zadzwonieniem po taksówkę i odjechaniu stąd czym prędzej, po czym decyduję się wejść.

Ochroniarz otwiera mi bramę i kieruję się alejką między brzozami, prowadzącą do naszego domu, oddychając głęboko.

Wchodzę do środka. Na pierwszy rzut oka wszystko jest normalne. Słychać krzątanie się ludzi po domu mimo tak późnej godziny. Zdziwiona zdejmuje buty starając się robić to jak najciszej.

W jednej chwili do korytarza wbiega mój brat Jeremy i z całej siły mnie obejmuję. Za nim pewnym krokiem wchodzi Anthony.

Mój brat odsuwa się ode mnie i łapię moją twarz w dłonie.

— Tak się martwiłem— mówi a jego głos się łamie. Niemal sama zaczynam płakać, gdy widzę zbierające się łzy w kącikach jego oczu. Ściska mnie ponownie po czym to samo robi Anthony. Ten jednak w porównaniu do Jeremiego robi to w sposób troskliwy, ale opanowany.

— Nic ci nie jest?— pyta Anthony patrząc na mnie czujnie na co posyłam mu lekki uśmiech.

— Byłem okropnym bratem, jak mogłem nie zauważyć, że ktoś robił ci krzywdę. Addie, jak go tylko zobaczę to przyrzekam, że go zabiję. Obiecuję ci, że wyrwę mu... — wyrzuca z siebie Jeremy, ale Anthony mu przerywa. On zawsze doskonale rozumiał moje emocje.

— Jeremy, nie teraz— młodszy brat natychmiastowo się reflektuje i posyła mi przepraszające spojrzenie.

— Nie martw się Addie, teraz jesteś bezpieczna— dodaje Anthony i ponownie mnie ściska.

Nagle z oddali słyszę dźwięk szpilek stukających o marmurowe kafelki. Mocno zaciskam powieki wiedząc co mnie czeka.

— Boże święty, Adelaide — moja mama prędko przekracza próg przedpokoju i łapie się za serce— gdzieś ty była?

Staram się skleić sensowną odpowiedź ale słowa uwięzły mi w gardle. Kobieta jednak nie czeka na moje wytłumaczenie tylko skraca dzielącą nas przestrzeń i również mnie obejmuje. Jest to dziwne, niespotykane uczucie. Jej dotyk jest sztywny i nienaturalny, ale przynosi mi ogromną ulgę. Ta chwila trwa sekundę po czym posyła mi politowane spojrzenie.

— Idź wypocznij, jutro porozmawiamy— mówi delikatnie i odchodzi.

Bracia odprowadzają mnie do sypialni i zostawiają samej sobie, za co jestem im naprawdę wdzięczna.

Above The StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz