Ania

1 0 0
                                    

-Ania?
- Pamiętasz jak jechałaś do ciotki na wakacje i bawiłaś się z dziewczynką o rudych włosach?
- Dynika? - Zapytałam nie pewnie
- We własnej osobie.- Uśmiechnęła się z ulgą.
- Zmieniłaś się...
- Jak wszystko z resztą ty też.
- Ale ja z rudej marchwi, nie stałam się seksowną blondynką. - O 2 słowa za dużo.
- Odezwała się! - Zaczęła się śmiać.
- Chcesz jechać że mną do Kolumbi?
- Co?
- Czy chcesz jechać że mną do Kolumbi?
- Pewnie, ale jak będę miała pieniądze.
- Ja za wszystko zapłacę.
- Serio, Gen. Z kąd ten pomysł.- Poczułam się jak idiotka. Zkąd mogłam sądzić, że teraz obca mi dziewczyna zgodzi się na wyjazd?
-Gen, zastanowię się, ok? To nie żart?
-Nie... Sorry poniosło mnie.
-Nie pamiętam byś jechała za granicę...- W tym czasie dosiadła się do mnie.
-Z jakiej to okazji? Pewnie masz jakiś powód.
- Poznać kulturę matki i poznać babcię.
- Myślałam, że cię zostawiła.- Zabolało.
-Chorowała na raka, do wiedziłam się wczoraj.
- Przepraszam, nie chciałam.
- Nie spoko.
-Anka! Gdzie ty się szlajasz! Nie podrywaj mi klijentki!! - Był to ciężki, męski głos dobiegający z "kuchni".
-Napisz wieczorem.- Zostawiła numer.

Następnego dnia znów poszłam do c
Kafejki. Tym razem szczęśliwasza z myślą, że zobaczę Anie.
Zaczęłyśmy od  nie winnych tematów, kończąc na sprawie wycieczki. Szukałyśmy biletów na samolot, hotelu, obok domu babki, atrakcji itd. Pamiętałam gdy jako dzieci planowałyśmy swoje wakacje. Miałyśmy mieć psa o kota. Chciałyśmy być rodziną.
- Co to załatwione -uśmiechnęła się blondynka.
-Raczej tak- odpowiedziłam nie pewnie

Wraz z wyborem noclegu (taniego by nie obciążyć ojca) Dowiedziałam się o przeszłości Ani. Tuż po naszym ostatnim spotkaniu rodzice ani się rozstali. Zamieszkali wraz z matką i jej  nowym partnerem. Dziewczyna poszła do najlepszego liceum w mieście, a teraz wybiera się na prawo. Było to dla mnie dziwne po pierwsze: nie wiedziałam co odpowiedzieć, po drugie: kim stała się Annka, a po trzecie: nie mogłam oderwać oczu od jej ślicznych oczu. Nagle zadzwonił telefon.
-Hej,  Geniu , wracja do domu jest 22.
- Oh sorry.

Po dość długim pożegnaniu z Anią, zaproponowała mi podwiezienie mnie autem. Jazda była. Dość nie zręczna ,ale gdy podjechałyśmy do mojego domu od razu zmieniła się atmosfera wokół nas.
- Wszystko ok?
- Tak, dzięki kochana.- Od kiedy mówię słowo kochana?
Do zobaczenia za tydzień.- i puściła mi oczko.

MatulaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz