Otherside

1.1K 87 245
                                    

TW: wulgarne słownictwo, przekleństwa, depresja, brak higieny, wymioty, substancje odurzające, narkotyki

Rozdział zawiera treści przeznaczone dla osób pełnoletnich. Może być trudny dla wrażliwych czytelników. Czytasz na własną odpowiedzialność.

***

Stan Marsh

Trzymał mnie w swoich ramionach. Słuchałem rytmicznego bicia jego serca, które koiło wszystkie moje smutki i zmartwienia. Jak zawsze, głaskał mnie po plecach. Co jakiś czas składał pocałunek na czole. Czułem się bezpiecznie. Wszystko było dobrze, bo miałem go przy sobie. Nic innego mnie nie obchodziło.

Wyszeptał trzy niewyraźne słowa, ale nie musiałem dobrze ich słyszeć. Przecież doskonale wiedziałem, jak brzmiały. "Kocham cię, Stan". W takich momentach zawsze je powtarzał. Rozgrzewały mnie od środka. Rozjaśniały moje życie i przypominały o tym, jaki jestem szczęśliwy.

Nagle przyjemny, uspokajający dźwięk zniknął, razem z dłonią, która jeszcze ułamek sekundy wcześniej dotykała mojego ciała. Została pustka.

Szukałem go wszędzie, choć nawet nie wiedziałem, gdzie jestem. Zgubiłem się. I zgubiłem moją miłość.

Bałem się. Było ciemno, a ja byłem pewien, że tę ciemność może rozjaśnić tylko on. Biegłem przez czarny las, mając wrażenie, że czas mi się kończy. Że jeśli zaraz go nie odnajdę, przepadnie na zawsze. Nigdy więcej go nie zobaczę. Nie mogłem się zatrzymać. Nie mogłem przestać szukać.

Wołałem go. Krzyczałem na całe gardło, ale żaden dźwięk nie opuszczał moich ust. Słyszałem tylko głośne walenie własnego serca. Każdy oddech był dla mnie trudniejszy do złapania, jakby coś blokowało przepływ powietrza w moich płucach. Aż w końcu upadłem. Nie miałem siły dalej biec.

Obudziłem się zalany potem. Ciężko dyszałem, ściskając poduszkę. Łzy spływały po mojej twarzy. Kurwa mać, znowu to samo. Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz w spokoju, na trzeźwo przespałem całą noc. Pewnie zanim wyjechał. Zanim to wszystko zaczęło się sypać a moje życie zamieniło się w bezwartościowe gówno.

Usiadłem na łóżku, otarłem łzy nadgarstkiem. Złapałem za telefon. Było chwilę po czwartej. Położyłem się koło drugiej, więc przespałem jakieś dwie godziny. To i tak dobry wynik. Zdarzało mi się budzić po krótszym czasie. Doskonale wiedziałem, że już nie zasnę.

Chciałem do niego napisać. Chciałem do niego zadzwonić, usłyszeć jego głos. Ale on miał przecież ważniejsze rzeczy na głowie, niż ja i moje idiotyczne problemy.

Zapaliłem lampki. Skierowałem dłoń pod poduszkę. To właśnie tam trzymałem wszystkie karteczki, które każdego dnia znajdywałem w pokoju. Zacząłem je przeglądać jedna po drugiej.

"Kocham cię, skarbie"

"Jesteś dla mnie wszystkim"

"Cały mój świat kręci się wokół ciebie"

"Niczego nie pragnę tak bardzo, jak być przy tobie w każdej chwili mojego życia"

"Przy tobie jestem najszczęśliwym człowiekiem na Ziemii"

Pisał mi też dużo cytatów z moich ulubionych, ckliwych piosenek. Doskonale wiedział, jak sprawić, by moje serce szybciej zabiło.

Kolejne łzy spływały po moich policzkach. Oddałbym wszystko, żeby móc usłyszeć, jak wypowiada te słowa prosto do mojego ucha. Żeby móc znów poczuć go przy sobie.

One Hot Minute | South Park | StyleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz