TW: wulgarne słownictwo, przekleństwa, wyzwiska, używki, seks
NSFW content.
Rozdział zawiera treści przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytasz na własną odpowiedzialność.
***
Stan Marsh
Nigdy nie byłem dobry w planowaniu. Właściwie, byłem w tym bardziej niż tragiczny. W dodatku szczerze, z całego serca nienawidziłem tego robić. Zawsze funkcjonowałem w chaosie, a własne próby organizacji często bardziej mi przeszkadzały, niż pomagały. O wiele lepiej się czułem pracując spontanicznie, wymyślając wszystko na poczekaniu. Wtedy czułem się spełniony.
On był inny. Zorganizowany, perfekcjonistyczny. I właśnie takie było życie z nim. Brał cały bałagan mojej egzystencji, żeby poukładać go najlepiej, jak tylko potrafił. Zawsze wychodziło mu to cudownie, z resztą, jak wszystko, czego tylko się dotknął. Pomagał mi zorganizować odpowiedni plan dnia, żebym nie spóźniał się na zajęcia ani do pracy, nie zapomniał nakarmić kotów i znalazł w tym moim roztrzepanym życiu czas dla niego.
Dlatego tak bardzo przerażało mnie zaplanowanie tego wieczoru bez jego pomocy. Bo jak miałby mi pomóc, skoro nie wiedział, co właściwie zamierzam? Zajmowałem się tym ostatnie dwa miesiące, a jednak wciąż miałem wrażenie, że zupełnie nie mam pojęcia, co robię. Chciałem, żeby wszystko było idealne, a to tylko bardziej nakręcało moją panikę.
Zacząłem, oczywiście, od wyznaczenia odpowiedniej daty. Chciałem, żeby miała dla nas obojga jakieś znaczenie, żeby była dla nas ważna. Wypadło na 14 kwietnia, tak więc cały marzec spędziłem na organizacji najważniejszego wieczoru w moim życiu.
Najtrudniejsze okazało się stworzenie odpowiedniego pierścionka. Miałem w głowie tak wiele pomysłów, że nie potrafiłem zdecydować się na jeden. Wybrałem w końcu trzy koncepty, które podobały mi się najbardziej, odwzorowałem je w programie, a potem wykonałem prototypy za pomocą drukarki 3D, która była moją nową miłością. Od początku trzeciego roku studiów załapałem się do roboty w tej właśnie branży i czułem się w niej lepiej, niż gdziekolwiek indziej. No i poza tym, dobrze płacili.
Wybranie jednego, finalnego pierścienia, zajęło mi stanowczo za dużo czasu. O wiele więcej, niż samo projektowanie. Decyzję podjąłem właściwie na ostatnią chwilę, co wcale nie ułatwiało mi życia. Wziąłem ten najbardziej stonowany. Szeroki, z niewielkim kamieniem, pod którym udało mi się przemycić feniksa Rebelii z Star Wars. Wiedziałem, jak bardzo mój chłopak kocha tę serię i miałem nadzieję, że doceni ten detal.
Zanosząc projekt do jubilera, bez przerwy rozmyślałem, że mógłbym to zrobić lepiej, bardziej spektakularnie i efektownie, ale sam siebie stopowałem, tłumacząc sobie, że Kyle przecież nie lubi przesadnych fajerwerków.
Wątpiłem w swoją decyzję w każdym wolnym momencie. W dodatku ciągle obawiałem się, że nie wyrobią się z czasem i będę musiał przenieść oświadczyny na inny dzień. Strasznie mnie to stresowało, tak bardzo, że Kyle zaczął to zauważać. Ciągle wypytywał, czemu jestem taki nieobecny i czy wszystko w porządku, tym bardziej, że odwoływałem ostatnio coraz więcej naszych spotkań. Puszczałem mu wtedy ściemy o problemach na studiach, a on nie dopytywał, widząc, jak bardzo ten temat mnie denerwował. Ulgę poczułem dopiero dwa dni przed zaplanowaną datą, kiedy w końcu zobaczyłem pierścień na własne oczy.
Był piękny. Naprawdę piękny. Taki, jak sobie wyobrażałem i byłem pewien, że mój chłopak będzie nim zachwycony. Pozostała we mnie tylko jedna, jedyna obawa - rozmiar. Kyle zwykle nie nosił tego typu biżuterii, więc nie miałem pojęcia, jak to ogarnąć. Wiedziałem tylko, że ma o wiele większe dłonie, niż ja, ale to wcale mi nie pomagało. Na szczęście, jubiler zapewnił mnie, że w razie potrzeby, po przymiarce będę miał możliwość poszerzenia lub zwężenia średnicy pierścienia, a to trochę mnie uspokoiło.
CZYTASZ
One Hot Minute | South Park | Style
FanfictionZbiór opowiadań przedstawiający historię skomplikowanej relacji dwóch super najlepszych przyjaciół. Teraz już siedemnastoletni chłopcy zmierzą się z trudami dorastania. Będzie słodko, będzie obrzydliwie, będzie gejowo i przede wszystkim, będzie wul...