Scena druga

118 10 4
                                    

Papkin, Podstolina.
Z prawej do pokoju wchodzi Papkin, w kaftanie i krótkich spodniach, z peruką i kapeluszem ozdobionym strusim piórem; chodzi wokół stołu i nerwowo podkręca wąsa.

Papkin
Do siebie
Jakżem upadł dzisiaj nisko!
Będzie ze mnie pośmiewisko,
Że w Papkinie taka dusza,
Iż do wdowy w umizg rusza...
Gdybym tylko miał szeląga
Albo dźwięczny brzdęk denara...
Choć mej dumie to urąga
Wierzycieli cała chmara
Już od jutra gonić będzie...
Mając przyszłość w moim względzie
Zmuszon jestem w tej godzinie
Się oświadczyć Podstolinie.

Z prawej wchodzi Podstolina, w czarnej sukni, sącząc delikatnie wino z kielicha.

Papkin
Całuje dłoń Podstoliny
Składam ukłon uniżenie!

Podstolina
W pańskim głosie słyszę drżenie!

Papkin
Odrobinę.

Podstolina
                    A dlaczego?

Papkin
Na stronie, czyniąc znak krzyża
Panie Boże, chroń od złego...
Do Podstoliny
Taki ze mnie jest szlachetka,
Co to nawet ni poletka
W swym majątku wskazać może!
Szlochając
Ja nieszczęsny, dobry Boże!

Podstolina
Zatroskana
Żaden folwark nie przypada?

Papkin
Siada na krześle
O tym mówić nie wypada!
Cześnik, diabeł, bestia szczera,
Co powiadał, wszystko prawdą!
Patrzę w karty: o cholera!
Asów parą darzon ładną
Swój majątek postawiłem
Na zarobek łatwy licząc.
Lecz się prędko przeliczyłem...
Przehulałem monet tysiąc.

Podstolina
Siada obok, kładzie nogi na kolanach Papkina
Tylko tysiąc? Toć niewiele.

Papkin
Tu nie zgodzić się ośmielę!
Dla Papkina tysiąc drogi,
Bo i szlachcic zeń ubogi.

Podstolina
Cóż więc dalej się zdarzyło?

Papkin
Zdejmuje nogi Podstoliny jeszcze głośniej lamentując
O, królowo, moja miło!
Monet mieszek chcąc odzyskać
Na wieś dałem dokumenta.
Już Fortuna miała tryskać,
Lecz porażka sakramentna.
I jak stałem, tak przegrałem!
Inwentarze z wsią oddałem.
Łatwo przyszło, łatwo poszło.
Mało bójki tam nie doszło!
Artemizę wziąć zdążyłem
I czym prędzej przybieżyłem
Do Cześnika. Druh to stary,
Powiedziałem: przyjacielu,
Nie pozbawiaj w ludzi wiary,
Schroń przed wrogiem, tak ich wielu.
Z wyrzutem
On obronił, a i jakże!
Lecz Papkina spętał także!
i mu teraz na usługach,
Póki w nędzy, póki w długach.

Podstolina
Poprawiając gorset
Gdyby tylko jaka dama
Była panu tak łaskawa
I spłaciła należności...
Cud by to był dla waszmości!

Papkin
Na stronie
A to cóż to? Sen to jaki?
W koperczaki? Do hulaki?
Ja tu w głowie z myślą złudną,
Że przekonać rzeczą trudną
Będzie panią Podstolinę.
A tu proszę! Tylko skinę!
Smutno rzekłem jedno zdanie,
A już mężem jestem dla niej...
Przyglądając się ukradkiem Podstolinie
Niby ciągle urodziwa...
Zdenerwowany
Nie, to myśl jest niegodziwa!
Mieć małżeństwo dla pieniędzy?
Chyba wolę pożyć w nędzy...
Po namyśle
Sto tysięcy to majątek...
Klęka przed Podstoliną podekscytowany
Ja dla ciebie w świątek, w piątek,
A i może też w niedziele
Futrem łoże twe zaścielę!
Całusami obdaruję!
Co dzień tura upoluję!
Słonia ściągnę tu powrozem!
Z Arabiji koń przywiozę!
A i może nawet dwieście!
Ja, zaręczam, w każdym mieście
Głosić będę twoje piękno!
Chociaż rzeczą to daremną,
Bo o tobie w całym świecie
Winnym mówić, wonny kwiecie!

Podstolina
Wzdychając
Mój Papkinie, skończ peany.

Papkin
Jam jest w tobie zakochany!
Nie przerywaj pieśni serca!
Prowadź, proszę, do kobierca!

Podstolina
Na stronie
Papkin myśli w naiwności,
Że nie złapię w mig chytrości
I że Hanna taka durna!
Przygryzając usta
To nieprawda. Jam jest jurna
I takiego kawalera
W mej sypialni sponiewieram.
Podchodzi do lustra
Wkoło mówią, żem jest stara,
Żem niemrawa jest poczwara,
Że się trupem ludziom zdaję
I że z łóżka ledwo wstaję.
A ja w całej swej chyżości 
Nie ukrywam lubieżności.
Nawet próchno wskroś przegniłe
Może innym być w moc miłe!
Bo nieważne kulszy rwanie,
Tylko sercem pożądanie.
Sercem, ciałem... Sprawa gładka,
Byle w łóżku była gratka,
Byle młodość powróciła
I me ciało ożywiła.
Ja pamiętam jak hrabiowie
Przychodzili całym mrowiem,
Na kolanach mnie prosili
I tak wielce się silili,
Byle tylko moje ciało
Ich starannie oplatało,
Aż w żądz ogniu się zemdlało...
No a teraz... Cóż zostało?
Wskazuje na Papkina
Bez dobytku przyszedł głupiec
Dwie pieczenie w ogniu upiec!
Po raz pierwszy weźmie damę
I zarazem precjoz gamę...
Macha ręką
A niech bierze! Nikt nie wzbrania,
To nie czas na wydziwiania!
Skoro pragnie Podstolinę,
To zapłaci jej daninę...
Szybko zdejmie swe ubrania
I rozpocznie od oddania
Swego ciała w każdym względzie
Nim kontenta Hanka będzie...
Oj tak... Dobrze... Chyba pora
Wykorzystać tego stwora
I choć będzie protestować,
Za dni parę spokornieje.
Raz serdecznie się zaśmieję
I nim zacznę dyrygować,
A gdy minie pierwszy miesiąc
On mi wszystko gotów przysiąc.
Poprawiając gorset
Niech zobaczy me draźnięta
Wnet się prędko opamięta!
Do Papkina
Tak.

Papkin
        Tak?

Podstolina
                 Tak.

Papkin
                        Tak?

Podstolina
Wyraźnie zdenerwowana
                               Czyś waść głuchy?

Papkin
Niepewnie
Niegotowym był na ruchy
Takie chyże z pani strony!

Podstolina
Zbytnio chyżo? Któż to zbada!
O tym mówić nie wypada!
Siada okrakiem na Papkinie
Po co czekać? Przecie żony
We mnie, waszmość, upatruje!
Głęboko patrząc w oczy
Mój Papkinie!

Papkin
Uradowany
                           Już całuję!

Papkin całuje Podstolinę w dłoń i wychodzi z nią z pokoju prawymi drzwiami.

O tym mówić nie wypada! - czyli "Zemsty" Aleksandra Fredry ciąg dalszy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz