— Co ty sobie, kurwa, wyobrażałeś, Potter?! — krzyknął Fillius McCartney, waląc rękami w stół, przy którym siedział zwinięty w kłębek Harry. — Ukradłeś rzeczy z magazynu, podrobiłeś przepustkę Malfoya, wyminąłeś dwie pary aurorów i zabrałeś go na miejsce zbrodni! Na miejsce zbrodni! Miejsce, które przesiąkło czarną magią i które ten człowiek zapewne doskonale zna! A gdyby ci uciekł? Utknęlibyśmy w martwym punkcie, a ci mordercy dalej robiliby swoje! Powinienem cię za to postawić przed Wizengamotem, zdajesz sobie z tego sprawę?
Harry odchrząknął.
— Co do tej przepustki... była za łatwa do podrobienia. Dziecko mogłoby to zrobić.
Fillius wyraźnie się zagotował.
— Bardzo dziękuję za to spostrzeżenie, coś z tym zrobimy — zapewnił sarkastycznie. — Co masz na swoją obronę?
Harry objął się ramionami i uciekł wzrokiem w kierunku pobliskiej ściany.
— Wydusiłem z niego, że był na każdym ze spotkań tej sekty — odpowiedział.
— I co w związku z tym? — zapytał zrezygnowany szef oddziału. Nad nim w Ministerstwie było jeszcze kilku czarowników i zapewne musiał im się srogo tłumaczyć z wybryku Harry'ego, ale ten nie potrafił wywołać w sobie wyrzutów sumienia.
— Wie, kto to wszystko zorganizował. Kto w tym uczestniczył. Wie wszystko. Jest z nimi związany jakimś dziwnym czarem... — Harry darował sobie wspomnienie o tym, że teraz, przez magiczną więź z Malfoyem, którą nałożył na nich przed opuszczeniem Świętego Munga, też w jakimś stopniu był z tym związany. Może nie był w stanie określić dokładnej jego lokalizacji, ale czuł ból, gdy Malfoy nie stawił się na wezwanie. — Tylko marnujemy tu czas. Bractwo go wezwało. Pewnie znowu coś planują.
— Do ciebie naprawdę nic nie dociera, Potter. Za bardzo zaangażowałeś się emocjonalnie. Dobrze wiem, że znasz się z Malfoyem z Hogwartu. Do tego najpierw robisz, później myślisz. Myślałem, że czyni cię to dobrym żołnierzem, ale prawda jest taka, że w pracy aurora liczy się nie tylko to. Odsuwam cię od tej sprawy.
Harry zerwał się z krzesła, nie bacząc zupełnie na zawroty głowy.
— Słucham?! Kim zamierzasz mnie zastąpić? Nikt nie zna tej sprawy tak dobrze, jak ja. Ślęczałem w tych papierach całe dnie i noce...
— I prawdopodobnie to również zaburza twój osąd. Koniec dyskusji, Potter.
Harry wiedział, że nie może się poddać. Nie, gdy na szali ważyło się właśnie jakieś małe życie. Postanowił zmienić taktykę.
— Posłuchaj mnie uważnie, Filliusie. Zrobiłem coś głupiego i nieodpowiedzialnego, przyznaję, ale doprowadziło mnie to do przełomu. Byłbyś idiotą, gdybyś zignorował pozyskane przeze mnie informacje.
Szczęka jego szefa zacisnęła się, a ten odwrócił wzrok. Przez chwilę milczał.
— Streszczaj się — wycedził w końcu.
Tak!
— Przed wyjściem z Magicznego Munga rzuciłem na Malfoya zaklęcie, które nas związało, żeby nie zrobił mi krzywdy. Nawet nie masz pojęcia, jak teraz tego żałuję. Skręca mnie od środka. Coś mu w tej sekcie zrobili. Wzywają go na spotkanie. Jeśli się nie stawi, mam poważne przesłanki, by myśleć, że czar go zabije. To całkiem rozsądne zabezpieczenie na wypadek, gdyby któryś z braci wpadł w nasze ręce...
— I właśnie tu ci przerwę, Potter, bo wiem, do czego pijesz — stwierdził nagle Fillius, zapierając się o stół tak samo, jak Harry. Stali teraz naprzeciw siebie i mierzyli się wzrokiem. — Wszyscy wiedzą, że mamy Malfoya. Jeśli go tam wyślemy, od razu zorientują się, że jest wtyką.
CZYTASZ
When the stars fall || Drarry
FanfictionOd wygrania przez Harry'ego ostatniego pojedynku, wieńczącego II wojnę czarodziejów, upłynęły już ponad dwa lata, podczas których mężczyzna zdecydował usunąć się w cień. Przeciwnicy zostali pokonani i pojmani, rany zaleczone i tylko wciąż złamane se...