15

65 7 2
                                    

Lando

Rano obudziła mnie Carla która cały czas kręciła się między mną a Beth. Podniosłem się lekko i spojrzałem na dziewczynkę która szeroko się do mnie uśmiechnęła
-nie możesz spać? - szepnąłem
-niee - westchnęła po czym delikatnie zeszła z materaca a ja za nią. Delikatnie naciągnąłem koc na dziewczynę i wyszliśmy z pokoju.
-mm musisz sobie zrobić taki sześciopak Diego - usłyszałem przyjaciółkę rudowłosej i zdałem sobie sprawę że jestem bez koszulki. Uśmiechnąłem się lekko i wróciłem szybko do pokoju łapiąc moją koszulkę która od razu założyłem.
Udałem się za Carlą do kuchni w której stała już mama dziewczyny przygotujcie śniadanie
-dzień dobry - przywitałem się z uśmiechem
-dzień dobry - uśmiechnęła się szeroko
-pomóc pani w czymś? - zapytałam szybko
-tylko nie pani, mówi mi Maria - uśmiechnęła się - jeśli możesz to obudź tego śpiocha Eli - dodała szybko więc ruszyłem do pokoju w którym spała dziewczyna. Zamknąłem za sobą cicho drzwi i podszedłem do śpiącej dziewczyny. Przewróciła się na plecy kładąc ręce na twarzy, delikatnie parłem się na kolanach o materac i położyłem się na niej przytulając na co cicho westchnęła i ułożyła dłonie na moich plecach
-musisz wstać - szepnęłam na co delikatnie podniosła głowę
-muszę? - jęknęła głośno wypuszczając powietrze, podniosłem się na rękach i nachyliłem nad jej twarzą z uśmiechem
-twoja mama mnie tu przysłała żeby cię obudzić - szepnąłem a ona otworzyła powoli oczy i uśmiechnęła się delikatnie. Szybko ją pocałowałem a ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej więc pocałowałem ją jeszcze raz
-fuu - usłyszałem Carlę która po chwili wskoczyła mi na plecy przez co z powrotem leżałem na dziewczynie.
-Carla nie można tak skakać na ludzi - jęknęła Beth przez śmiech. Szybko zrzuciłem dziewczynkę z pleców po czym wstałem i pociągnąłem ją do góry sadzając na swoich ramionach na co głośno się zaśmiała.
-dobra idziemy na śniadanie - rudowłosa wstała a jej włosy rozsypały się na jej ramionach. Wyszedłem z pokoju a zaraz za mną ona asekurując blondynkę na moich ramionach.
-No w końcu - westchnęła pani Maria a ja zauważyłem przy stole wszystkich. Szybko usiedliśmy na wolnych miejscach i zaczęliśmy jeść.
-Lisa, come con gracia, tu novio está sentado aquí (jedz z gracją, twój chłopak siedzi tutaj) - powiedziała nagle kobieta ale nie zrozumiałem ani jednego słowa
-mamá! el no es mi novio (mamo on nie jest moim chłopakiem) - powiedziała dziewczyna głośniej
-se besaron! (oni się całowali) - krzyknęła śmiejąc się Carla
-przetłumaczyć ci to? - zapytał śmiejąc się Carlos
-nie! - krzyknęła dziewczyna - Carla no puede ser así, ocúpate de tus propios asuntos. (Carla nie możesz być taka, pilnuj swoich spraw) - dodała po chwili na co dziewczyna wystawiła tylko język w jej kierunku.
-dobra, kto chce ciasto? - zapytała Leta wystawiając w moją stronę koszyczek więc wziąłem jedno.

Elisabeth

-o jezu - westchnęłam przypominając sobie ze dzisiaj powinniśmy już lecieć na kolejny wyścig
-co się stało? - zapytała Leta
-powinniśmy dzisiaj lecieć już na wyścig - rzuciłam a chłopacy szerzej otwarli oczy przypominając sobie.
-dobra ja sprawdzę samoloty a wy zbierające swoje rzeczy - powiedziała Leta od razu łapiąc za telefon. Każdy pobiegł do pokoju w którym spał I zbierał wszystkie swoje rzeczy
-za 30 minut odlot lepiej już wsiadajcie do auta - krzyknęła stając przy drzwiach wyjściowych wraz z Diego. Szybko ucałowałam mamę i przytuliłam dzieciaki
-Eli kiedy przylecisz? - zatrzymała mnie Carla
-jak tylko będę mogła, macie dzwonić jak tam sytuacja z Mateo - uśmiechnęłam się jeszcze raz mocno ją przytulając. Wpakowaliśmy się z naszymi rzeczami do auta i od razu szybko ruszyliśmy na lotnisko.
-bilety są kupione, nie wiem jak będziecie siedzieć ale myślę że dla was to nie ma znaczenia - uśmiechnęła się Leta stając koło lotniska - szybko ją ucałowałam a ona wysłała mi link do każdego biletu - nie zapomnij do nas dzwonić - dodała kiedy już biegliśmy do środka na co szeroko się uśmiechnęłam i jej pomachałam. Całkiem szybko przeszliśmy przez odprawę i weszliśmy do samolotu szukając swoich miejsc. Szybko napisałam Leonowi jak wygląda sytuacja a on zadeklarował się ze przywiezie na miejsce wyścigu nasze rzeczy. Trafiło mi się miejsce między Pierre a Lando. Kiedy startowaliśmy zauważyłam jak Francuz zaczyna nerwowo się oglądać a jego ręce zaczynają się trząść
-hej, wszystko dobrze? - złapałam go delikatnie za dłoń
-umm nie do końca - powiedział zestresowany a ja ścisnęłam go za dłoń
-okej to zróbmy tak, skup się na mojej dłoni albo na mnie - uśmiechnęłam się kiedy mocniej ścisnął moją dłoń.

EVERYTHING AND NOTHINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz