~2~

675 34 36
                                    

Dazai powolnym ruchem nacisną klamkę starał się zrobić to jak najciszej. Zanim jednak zdołał je otworzyć, co w brew pozorom nie było takie proste przez to, że był bardzo hudy, a jego ciało było zmęczone ciągłą utratą krwi. A to przez ojca, a to przez cięcie się. Drzwi gwałtownie się otworzyły, przewracając tym samym Dazai'a na ziemię. Zza drzwi wychyliła się postać. Od razu wiedział kto to.
-Gdzie ty kurwa byłeś bchorze!-wkurzony na całego ojciec Osamu krzyknął na niego z całej siły
-j-ja...-zająkał niemal szeptem i zaczął się trząść że strachu. Jeszcze nigdy nie widział ojca tak wkurzonego.
-Odpowiadaj gówniażu bo ci zaraz przyp%€r#olę!-krzyknął, aż ten spiął się jeszcze bardziej i zaciągnoł go za za zabandarzowaną rękę do salonu.
Dazai aż syknął z bólu, przypominając sobie, że wczoraj znowu się ciął i rana się jeszcze nie zagoiła.

Dom bruneta nie wyróżniał się niczym. Był dosyć mały dwupiętrowy. Na górę mieszkał sam Dazai, więc miał trochę przestrzeni dla siebie. Obok jego pokoju znajdowała się niewielka łazienka z prysznicem, umywalką j kiblem. W jego pokoju było tylko łóżko przysunięte do ściany i biórko z krzesłem. Nad łóżkiem znajdowało się okno z którego łatwo można było się wspiąć na drzewo, gdyż jedna z gałęzi sięgała samego okna. Na dole znajdowała się kuchnia połączona z salonem. Przy schodach na górę znajdowały się drzwi do sypialni rodziców brązowookiego wraz z łazienką. Ostatnim pokojem był obok drzwi do sypialni. Znajdował się tam dosyć sporych rozmiarów pokój, który był zawsze zamknięty. Dazai nigdy nie wiedział co tam się znajduję. Wiedzieli to tylko jego rodzice.

Ojciec chłopaka w dalszym ciągu trzymał go za rękę.
-do niczego się nie nadajesz! Jesteś tylko wpadką! Nigdy nie chcieliśmy mieć bachora, a w szczególności takiego!-krzyczał na niego w dalszym ciągu, po chwili rzucił nim o ścianę.
Gdy Osamu myślał, że to już koniec, ojciec walnąłem mu prosto z pięści w twarz tyle razy, aż stracił przytomność.
Krew lała się z jego nosa a policzki i oczy miał całe posiniaczone. Gdy brunet się obudził, powoli otworzył oczy, ale pożałował tego już po chwili, gdy prawe oko zaczęło go niemiłosiernie pięć. Dalej trząsł się lekko że strachu. Po chwili udało mu się wstać i na chwiejących się nogach udał się do swojego pokoju. Od razu rzucił się na łóżko I zaczął cicho płakać, tak aby go ojciec nie usłyszał.
-m-może ojciec ma rację...jestem beznadziejny i do niczego się nie nadaję. Lepiej im będzie beze mnie...-pomyślał i po chwili nie wytrzymał. Wstał z łóżka na wciąż chwiejących się nogach. Wyjął z jednej z szufladek w biórku żyletkę. Po cichu udał się do łazienki. Delikatnie odwinął bandarze na rękach. Zaczął od jednej małek kreski po dwadzieścia dużych i głębokich. Gdy ujżał, iż krew leje się mu po ręce strumieniem, szybo wziął bandarzę i owinoł nimi ręce. Wziął kolejny bandarz i zawiązał sobie na prawym oku, które nadal go bardzo bolało. Gdy już to zrobił, zaczął robić  kreski na nogach. Gdy już wszystko ogarnął i wytarł podłogę od krwi, poszedł do pokoju i z nadmiaru utraconej krwi zasnął już po kilku minutach.

Następnego dnia chuuya tym razem obudził się z pierwszym budzikiem. Ledwo zwlókł się z wygodnego i ciepłego łóżka. Wziął szare dresowe spodnie i luźną czarną koszulkę. Poszedł z ubraniami do łazienki. Gdy się ubrał zaczął czesać swoje włosy, trudząc się z niesfornymi loczkami na jego grzywcę. Związał włosy w luźny kok, Wziął plecak i zszedł na dół do kuchni. Tam już czekała jego mama. Trzymała w rękach kanapki i napój gazowany.
-Cześć Kochanie, widzę że tym razem udało Ci się wstać na czas-powiedziała lekko się przy tym śmiejąc.
-To, że czasami zdaży mi się zaspać na budzik, albo go poprostu nie ustawić to już nie moja wina-odparł rudowłosy, już lekko poddenerwowany na samym początku dnia. Wziął jedzenie i włożył je do plecaka.
-To pa mamo, idę już do szkoły!-krzyknął rudzielec do rodzicielki na odhodne.
-Papa synku, miłego dnia!-odparła zanim niebieskooki zniknął jeszcze za drzwiami.

                        ~w szkole~

-Oooo śpiąca królewna nareszcie wstała na czas!-odparł wyższy ze sztucznym uśmiechem. Gdy niższy miał już kontynuować sprzeczkę słowną, ujżał, iż brązowooki miał jedno oko całe zakryte bandarzami. Miał wory pod oczami i wyglądał jakby wcześniej płakał. Skórę miał bladszą niż zazwyczaj i jego uśmiech wyglądał na wymuszony. Rudowłosy lekko się tym zaniepokoił, ale usiadł obok wyższego w ławce. Gdy Dazai coś szkicował w swoim notatniku, chuuya postanowił mu się bliżej przyjżeć. Zauważył lekko posiniaczoną twarz w okolicy policzków. Brunet po wczoraj nadal trochę się trząsł, ale było widać, że próbuje to ukryć. W końcu niższy nie wytrzymał.
-Ej makrelo wszystko okej? Wyglądasz jakby coś się wczoraj stało...płakałeś?-zapytał zadziwiająco spokojnym tonem. W rzeczywistości martwił się stanem Osamu i bardzo mu na nim zależało.
-To nic takiego, nie musisz się martwić-powiedział brunet z kolejnym sztucznym uśmiechem, tym razem mniejszym.
-Napewno? Jakby coś Ci się działo to możesz mi powiedzieć, pamiętaj.-odpowiedział z coraz to większym zmartwieniem stanem Dazai'a.
-Napewno. A teraz nie smutaj tylko chodźmy na przerwę,bo jakbyś nie zauważył właśnie zadzwonił dzwonek, a wszyscy już wyszli z sali.
-Uhh okej-odparł zanim jeszcze wyszli z sali na szkolny korytarz.

-Kupimy sobie coś z automatu?-spytał rudzielec, kiedy wyszli na korytarz.
-Wiesz nie mam dzisiaj pieniędzy, a i tak nie jestem głodny.-skłamał po raz kolejny. O ile brak pieniędzy było prawdą, bo rodzice Osamu nigdy mu ich nie dawali. Za to czuł, że jak zaraz czegoś nie zje to zemdleje, iż przez wczorajsze spóźnienie nie dali mu nic do jedzenia, aż do teraz i zamknęli go w pokoju, aż do rana. Więc nie było mowy nawet, aby mógł przemycić chodźby batona.
-Napewno nie jesteś głodny? Mogę ci coś kupić jak chcesz-odparł Niziołek z lekkim rumieńcem na widok tej burzy brązowych loków jak i kawowych oczu, które w dalszym ciągu nie wyrażały żadnych emocji. Po za tym kochał Dazaia i martwiła go ta cała sytuacja.
-Nie musisz mi nic kupowa-zdanie przerwało mu cichy odgłos brzucha.
-Czyli jednak jesteś. Chodź kupię ci coś nie przejmuj się.-odpowiedział z wyraźną czułością w głosie niebieskooki.
-Na prawdę nie trze-Dazai znów nie skończył zdania, iż zakręciło mu się w głowie. Szybko pobiegł do łazienki i zamknął się w jednej z kabin szkolnych. Oparł się o ścianę i ciężko oddychał. Obraz powoli zamazywał mi się. W tym samym czasie Chuuya biegł za brunetem do kibla, lecz nie udawało mu się szybko biegać, gdyż ciągle napotykał się po drodze na ludzi.
Gdy w końcu udało mu się ich wyminąć wbiegła jak poparzony do toalety i zaczął nawoływać.
-Dazai do cholery gdzie jesteś?-krzyczał, a w jego głowie zaczęły pojawiać się straszne scenariusze. Gdy już miał iść po jakąś nauczycielkę, usłyszał cichy i lekko zachrypnięty głos.
-T-tutaj jestem Chuuya, n-nie martw się o m-mnie..-wyszeptał brązowooki z jednej z kabin.
-Dazai!-krzyknął przerażony. Osami zemdlał opierając się o ścianę kabiny, a bluza podwinęła mu się, przez ci było widać cały zakrwawiony bandarz. Był cały blady. Rudowłosy nie wiedząc ci zrobić zaczął wołać o pomoc. Po chwili przyszła nauczycielka.
-Boże drogi co tutaj się stało?-zapytała osłupiała nauczycielka, lecz po chwili się opamiętała i zadzwoniła po szkolną pielęgniarkę.  Po chwili w łazience znalazła się również ona.
-Jakie objawy ma pacjent?-zapytała pielęgniarka, wyciągając coś z apteczki.
-Właśnie przed chwilą zemdlał...i-i jeszcze jego ręce są całe we k-krwi.-odpowiedział Chuuya, któremu zbierało się prawie na płacz, widząc swojego przyjaciela w takim stanie.
-musimy się zająć tym w gabinecie, także Chuuya prosiłabym cię abyś go wziął na ręce i zaniósł do gabinetu, a ja w tym czasie przygotuję wszystkie najważniejsze rzeczy-rzekła pielęgniarka powoli idąc w stronę gabinetu. Niziołek również musiał jak najszybciej się tam dostać, więc wziął Osamu delikatnie na ręcę.
-O jezu jaki on jest lekki-odparł w myślach dzwiąc się, że taki wierzowiec jest w rzeczywistości strasznie lekki.
Zaniósł go do gabinetu i położył na łóżku lekarskim, a sam usiadł na taborecie przy owym meblu. Po chwili do sali przyszła lekarka.

To już drugi rozdział tej historii o mam nadzieję, że nic nie dzieję się za szybko, ani nie jest to nudne. Proszę o wyrażenie opinii w komentarzu.

Miłego dnia/nocy wam życzę :3

~1366 słów~

Prawdziwa twarz[SOUKOKU SCHOOL AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz