Księga XX

572 42 5
                                    


— Od tygodnia jesteś strasznie spięta — zauważyła Lizette, kiedy Andrella przyniosła księżnej filiżankę ohydnej herbaty, którą tamtejsze damy piły, żeby się odchudzić. — Mam nadzieję, że przyczyną nie jest jakieś choróbsko.

Westchnęła, po czym skinęła lekko głową przed siostrą Vadima. Nie miała ochoty na dyskusje z nią, ale niechętnie musiała przyznać kobiecie rację. Chodziła jak struta, odkąd wręczyła Diasowi truciznę, list i kazała mu pozbyć się ciała. Nie przejmowałaby się tym aż tak, gdyby chociaż raz widziała go przez te siedem dni. Mag zniknął tak szybko, jak po raz pierwszy pojawił się w jej życiu. Nie wiedziała, czy uznać takie zachowanie za przejaw zdrady i szykować się na porządną karę od cara, czy może po prostu załatwienie zleconych spraw zajęło mężczyźnie nieco więcej czasu, niż się spodziewała. Wolała myśleć, że zatrzymało go to drugie, lecz nie mogła zapomnieć o gorszej opcji. Powoli popadała w obłęd. Ilekroć na korytarzu słyszała ciężkie kroki, odnosiła wrażenie, iż byli to żołnierze Meliasa przysłani po to, by przyprowadzić ją do cesarza, który szykowałby na nią bat lub coś o wiele gorszego. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie czuła tak silnego niepokoju, jak przez ten czas. Nie mogła skupić się na niczym innym. Życie w takim stanie niesamowicie ją męczyło, ale nie miała pojęcia, jak temu zaradzić. Jedyną możliwością, jaką dostrzegała, było przyśpieszenie planu, lecz to również nie byłoby najlepszym rozwiązaniem.

To, co wykluło się w umyśle królowej Andrelli potrzebowało czasu, a tego akurat miała najmniej. Obawiała się, że zanim poprowadzi swój lud do zwycięstwa, prędzej sama oszaleje z nadmiaru nieszczęść, jakie ją spotykały.

— Bo każde spojrzenie na ciebie sprawia, że mam ochotę wydrapać sobie oczy — odgryzła się zjadliwym tonem.

Księżna zrobiła naburmuszoną minę, ale nic nie odpowiedziała.

— Uważaj na to, czego sobie życzysz, bo wezmę to na poważnie i każę wydłubać ci oczy, złotko — odezwał się ktoś tuż za jej plecami.

Podskoczyła przestraszona, zatykając sobie usta dłonią, żeby zdusić pisk. Spojrzała z pogardą na Meliasa. Kiedy tylko złapali kontakt wzrokowy, mężczyzna uśmiechnął się kącikiem ust. Pojawił się jak zwykle niespodziewanie i coraz częściej skłaniała się ku myśli, aby przyczepić do niego jakiś dzwoneczek. Może wtedy nie nachodziłby jej tak nagle, a w razie problemu mogłaby się w końcu skutecznie obronić. Miała dość takich niespodzianek.

— Co cię do mnie sprowadza, panie? — Lizette wstała z małej sofki, po czym dygnęła przed swoim władcą.

Andrelli nawet przez myśl nie przeszło, aby zachować się w podobny sposób. Mimo wszystko wciąż nie chciała zgiąć przed nim karku, a sama myśl o tym wywoływała w niej obrzydzenie. Jedyne, na co mogła się zgodzić, to lekkie skinienie głowy. Dobrze wiedziała, że nie była stworzona do służenia, a już na pewno nie do usługiwania takim osobom jak Melias. Była oddana tylko swoim ludziom, którzy, miała nadzieję, że nie stracili jeszcze wiary w swoją królową.

— Widziałaś dziś Vadima? — zapytał, na co mimowolnie przełknęła ślinę nieco głośniej niż zwykle. — Nie przyszedł na spotkanie rady.

Starała się nie patrzeć na mężczyznę, żeby nie wzbudzać podejrzeń, ale nie mogła powstrzymać się przed spoglądaniem na niego kątem oka. Ciekawiło ją, czy zniknięcie żołnierza wzbudziło w nim jakiekolwiek uczucia. Jeśli tak, to wiedziałaby, w kogo w przyszłości uderzyć, żeby go to zabolało, a jeśli nie, musiała znaleźć inny słaby punkt. Jednak jeśli car nie posiadał żadnych niedoskonałości, co przeczuwała, zostawało jej jedno wyjście, którego zwykle unikała. Idąc za starym porzekadłem z jej rodzinnych stron, brzmiącym mniej więcej tak: „znaj słabość wroga albo uczyń ją sam", powoli zaczynała nad tym myśleć. W końcu świat sam z siebie nie uwolni się od tyranii cara.

Przeklęte Cesarstwo | Tom 1 | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz