[4]

152 14 6
                                    

Gdy tylko skończyłam swoją wypowiedź Will pojawił się dosłownie kilka centymetrów ode mnie. Czułam jego oddech na swojej twarzy. Jego dłonie wyładowały na mojej talii i od razu mnie do siebie przysunął. Początkowo stałam jak słup nie wiedząc co się dzieje ale po chwili moje ręce powędrowały na jego plecy. Zacisnęłam palce na jego koszulce i uśmiechnęłam się do siebie. Mężczyzna oparł brodę na mojej głowie i od razu poczułam kilkudniowy zarost wbijający się w czubek mojej głowy.

- Czy mogę to uznać za zgodę na wspólny obiad?

- Interpretuj to jak chcesz.

- Jutro o piętnastej?

- Mam inny wybór, profesorku? - odsunęłam się od niego, kiwnął głową na „nie" - No właśnie. A teraz muszę lecieć, John na mnie czeka.

- Będę czekał punkt piętnasta tutaj. Każda minuta spóźnienia to gorsza kara. - odparł

  Zabawne. Pożegnałam się z mężczyzną i w momencie znalazłam się na podwórku. Cały czas czułam na sobie jego wzrok więc ani razu się nie odwróciłam. Dopiero gdy otworzyłam drzwi wejściowe zdobyłam się aby odwrócić głowę w jego kierunku. Z niemal niezauważalnym uśmiechem obserwował moją osobę i nawet na moment nie oderwał ode mnie wzroku. Odwzajemniłam uśmiech szatyna i weszłam do środka.

- Isa, co to za czułości pod moim domem? - spytał John pojawiając się przede mną - Pogodziłaś się z nim?

- Nie do końca. Jutro idziemy razem na obiad.

  W ogóle nie czułam jakby John był moim dziadkiem, traktowałam go jako przyjaciela. A do niego samego chyba nie docierała informacja, że jestem jego wnuczką, sam również traktował mnie jak najlepszą przyjaciółkę. Zwierzaliśmy się sobie dosłownie ze wszystkiego i chyba wszystko o sobie wiedzieliśmy. Ale tylko chyba, bo nie do końca jestem pewna czy mu wszystko powiedziałam.

- Randeczka? - poruszył zabawnie brwiami

- Idziesz z nim na randkę? Jak słodko!

- A weź spierdalaj. - rzucił - Co mi kupiłaś?

- Przecież nic nie chciałeś. - przechyliłam głowę idąc w głąb salonu - A poza tym, nawet nie byłam w sklepie.

- Mogłaś się domyśleć, że coś chcę. W ogóle nie myślisz o moich potrzebach. - pokręcił głową

Zaśmiałam się po czym rzuciłam się na kanapę. W tle leciała już Marcella, którą obydwoje ubóstwialiśmy. Kończyny dopiero pierwszy sezon więc przed nami jeszcze dwa. Naszą jedyną zasadą jest to, że oglądamy ją tylko razem. Pod żadnym pozorem osobno.

- Dobrze, że ja myśle o twoich potrzebach i kupiłem co to energetyczne gówno i batona. Żryj i zamknij mordę. - rzucił we mnie puszką i małym opakowaniem

- Dzięki.

Wbiłam wzrok w ekran, a tuż obok mnie przysiadł się brunet.

- Ona mi się podoba. - rzucił gdy na ekranie pojawiła się główna bohaterka

- Wygląda jak moja nauczycielka angielskiego w liceum. - skrzywiłam się otwierając puszkę

- Czyli bardzo ładnie.


+++

Po obejrzeniu trzech odcinków stwierdziliśmy, że to już odpowiednia pora na pójście spać. Chociaż ja spałam praktycznie cały dzień to i tak byłam zmęczona. Gdy tylko moje ciało dotknęło miękkiego materaca myślałam, że się rozpłynę. To łóżko było przyjemniejsze niż zawsze.
Mój telefon zawibrował więc automatycznie chwyciłam go do ręki. Spojrzałam na wyświetlacz, a na nim zobaczyłam powiadomienie którego nie widziałam na moim telefonie od siedmiu lat.

Pan Will: Dobranoc, księżniczko ;)

Na moją twarz automatycznie wpłynął uśmiech.

Isabella: Dobranoc, profesorku.

Teraz zapewne wyobrażał sobie jak wbija mi maczetę prosto w brzuch za nazwanie go profesorkiem. Nie obrażę się jak to zrobi.
Po chwili usłyszałam pukanie do mej jaskini. Byłam pewna, że to John więc od razu pozwoliłam na wejście. Dalej patrzyłam w komórkę i próbowałam udawać, że coś na niej robię, a tak naprawdę przesuwałam karty z aplikacjami. Podniosłam wzrok nad telefon, ale zamiast ujrzeć brązową czuprynę zobaczyłam czarną. Pożałowałam tego, że w ogóle tam spojrzałam. Mogę jakoś samemu wydrapać sobie oczy, czy coś?

- Dobry wieczór.

W ciemności gdzie jedyne światło dawał mój telefon ten kretyn wyglądał straszniej niż zazwyczaj.

Don't Trust meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz