Najpierw coś ode mnie
Słoneczka jednak coś mam (4 minuty po wstawieniu 11 rozdziału lol) znaczy długo nie pisałam i nie chce mi się czytać tych pieprzonych wypocin zrobionych przeze mnie wiec słoneczka kochane jak coś odwale a to będzie się nie zgadzało z poprzednimi rozdziałami proszę napiszcie w kom a ja to poprawie^^
No i pozdrawiam moich czytających których podziwiam za to ze chce im się to czytać
Jeszcze jedno
Chuj wie kiedy napisze ruchanie obiecałam ze rozdziały będą krótsze wiec nie zmieszczę tego wszystkiego w tym rozdziale. To co planuje może rozwinąć się na jakieś 3-5 rozdziałów ale na szczęście będą one dosyć szybko wstawiane. Obstawiam ze następne rozdziały (nie licząc "coś od autorki" czy coś) będą zawierały z jakieś 400-500 słów. Postaram się by nie były i krótkie i długie^^
LECIM Z TYM CZYMŚ SŁONECZKAPov killer
Nadal nie mogłem się ruszyć. Patrzyłem jak mój ukochany cierpi i nikt nie chce mu pomoc, nightmare krzyczał z bolu i patrzył się na devie która nadal patrzy na niego bezlitośnie ale z łzami w oczach. Nie znam jej za dobrze ale napewno to nie była ona, chyba. Istniała tez opcja ze zazdrości lub tęskni, za swoim ukochanym. Nadal próbowałem się ruszyć ale jedyne co mogłem zrobić to patrzeć jak NM cierpi a inni razem z mną stoją sparaliżowani, ktoś musiał się w końcu ruszyć ale nikt nie posiadał takiej umiejętności. Po jakimś nie za krótkim czasie Devia znowu wyglądała jak żywa, kiedy zobaczyła nightmara przebitego w pół, tylko na niego popatrzała, po chwili uświadomiła sobie co się stało złapała się za usta i zaczęła płakać, bardzo cicho ale płakała szczerze i z bólem. Nie miałem pojęcia skąd umiem rozpoznawać czy ktoś płacze szczerze czy nie. Devia nie przestawała i upadła na kolana i wyciągnęła rękę w stronę nighta. Dotknęła jednym palcem coś co powodowało ból nightmara i jego krzyków, po sekundzie złapała to gwałtownie i wyciągnęła to bardzo szybko co spowodowało głośniejszy krzyk. Nie wiedziałem na co patrzeć wiec postanowiłem coś zrobić i tym razem spróbować chociaż przełknąć ślinę która była w moich ustach od paru minut. Akurat udało mi się to wiec wiedziałem ze mogę się już bez problemu ruszyć. Szybko podbiegłem w stronę nightmara i uklęknąłem przed nim, złapałem go za rękę a drugą go głaskałem po głowie by się uspokoił, w sumie dobrze pomyślałem bo krzyki nightmara zamieniły się w ciche syczenie a jego oddech był bardziej spokojny. Po upewnieniu się ze night czuje się bezpiecznie i nie będzie próbował zaatakować devii za to co mu zrobiła odwróciłem wzrok w kierunku dziewczyny która się już uspokoiła a jedyne co robiła to trzymała tą rzecz i płakała lekko się podduszając
- co ty zrobiłaś..? - zapytałem ją z drżącym głosem
- t-to nie byłam ja... ja zapomniałam... - zaczęła szybciej oddychać - zapomniałam o nich... ja nie chciałam!
- ale o czym ty kurwa zapomniałaś! - straciłem panowanie nad sobą, gwałtownie wstałem a NM się na mnie tylko patrzył, złapałem ją za twarz i wyciągnąłem nuż i przyłożyłem jej pod gardło mocno dociskając - O CZYM?!
- o demonach... pierdolonych demonach...- wszyscy się na nas gapili, trochę rozluźniłem ucisk noża
- jakich demonach? Mów.
- takie pierdolone demony... przejmują nade mną kontrole i zabijają innych... zapomniałam im dać zakazu by zostały w DevianTale i przez to tu trafiły. Przejęły kontrole i...- zaczęła się delikatnie śmiać nadal płacząc - i takie coś... najwyraźniej je wkurzył czymś lub uważały ze jesteśmy w stanie się zaprzyjaźnić albo ze jest w stanie mnie zabić... ale, tylko one mogą mnie zabić. Najwyraźniej się bały czy coś.
- wyjaśnij mi to bardziej oczywiście - schowałem nuż i puściłem jej twarz by poczuła się lepiej i zaczęła mówić. Nie mam pojęcia skąd miałem takie umiejętności psychologiczne
- jak widzicie to nie jestem "normalna". Te demony mają zadanie zabić swojego właściciela a nie innych - wszyscy jej słuchali a NM patrzał na nią z mocną agresją czy coś takiego- moje akurat postanowiły zabijać innych. Zabiły wszystkich, zanim ja byłam wstanie przemieszczać się po innych multiversach. Gdybym wcześniej umiała bym teraz siedziała na jakimś pustkowiu lub bym je tam zostawiła. Tylko ze one mną kontrolują kiedy chcą a ja jedyny wpływ mam wtedy kiedy zostawiam je gdzieś. No i tyle - uśmiechnęła się i pochyliła się w kierunku leżącego NM który tylko mógł patrzeć - przepraszam cię za nie ośmiorniczko ale należało ci się. Nic ci nie będzie jakby co. To tylko zwyczajna rana.-dziewczyna zniknęła i zostawiła mnie, który nie umie medycyny, nawet reanimacji. Chyba ze inni wiedzą.