Pov NM
- nie wolisz ich wyprać czy coś? - przerwał mi szukanie nowych ciuchów
- zamknij sie i czekaj - kontynuowałem szukanie
Po paru sekundach poczułem jak coś mnie łapie za ramiona, w sumie wiedziałem ze to killer. Szczerze miałem to w dupie cały czas nie mogłem znaleźć czegoś co będzie dobre dla killera by nikt się nie połapał ze będą to moje ciuchy, tylko ze nie ma tu nic co może wyglądać na nie moje, pozostały dwie opcje. Pierwsza opcja wyglądała tak by dać mu jakiekolwiek ciuchy i puścić go do pokoju by szybko się przebrał co akurat mogłoby się udać (zaukazylam ze nie było tu chyba jeszcze errora...~ja) bo nasze pokoje są kompletnie obok siebie (ja traktuje biuro NM jako jego pokój i nwm czy się powtarzam wiec wybaczcie~ja again) Jednak druga opcja wygloda tak żeby go tu zostawić i pójść po jego ciuchy, to byłoby bardziej bezpieczne ale te jebane drzwi... chyba ze się schowa w tym czasie do kibla, druga opcja chyba będzie lepsza ale tak czy siak bym musiał mu powiedzieć ale jak się obrócę to go walne, jest za blisko.
-słuchaj - zacząłem się delikatnie odwracać w jego stronę, poczuł to wiec mnie puścił i się odsunął - mamy dwie opcje, albo tu zostajesz a ja idę po twoje ciuchy albo daje ci moje i masz szybko wrócić do pokoju i się przebrać, którą wolisz? - mam nadzieje ze będzie chciał tą pierwszą opcje
- No w sumie.... - spojrzał na mnie z takim dziwnym uśmieszkiem, mogłem mu nie dawać prawa wyboru... - wybieram drugą opcje
- ale ja wolałbym tą pierwszą
- dałeś mi wybór
- wycofuje się - wziąłem go za ramie i pociągnąłem go do kibla - zostań tu
- ... - wyszedł, po prostu wyszedł z kibla i stanął obok mnie - wybrałem tą drugą opcje, wiec... zaraz zaraz - spojrzał na mnie dosyć gwałtownie i a ja ma niego - ty się wstydzisz? - miał w sumie racje
- pierdol się - wyszedłem z pokoju i szybko wszedłem do pokoju killera tylko ze, byłem nagi... szybko otworzyłem jego szafę j wziąłem jakieś randomowe ciuchy, chciałem wychodzić ale znowu coś mnie złapało za ramiona. Trochę się przestraszyłem ale liczyłem ze to killer, zastygłem w miejscu i nie mogłem się ruszyć, co jeżeli to nie był killer?
- No co? - odetchnąłem... to był killer, odsunął się po chwili delikatnie i zauważył co było aktualnie moim największym problemem - ...
- co
- idiota - wziął jakieś swoje ciuchy, ubrał się niepokojąco szybko i wyszedł z pokoju. Szczerze nie wiedziałem co z sobą zrobić. Po jakiś paru sekundach wrucił i rzucił mi moje ciuchy - maszPov Devia (:000~autorka)
Siedziałam pod tym pieprzonym drzewem bez żadnego celu, nadal nie mogę zrozumieć po co zabijali i jaki był ich cel. Ja chciałam być tylko szczęśliwa, chyba ze ta wojna tak na nie wpłynęła... ale jakoś nie pomagały. Nawet wtedy kiedy patrzyłam na smierć moich rodziców, jak moja matka płonęła żywcem a mój ojciec był okrutnie torturowany. Ani w żaden sposób nie chciały pomóc (bo som gejami!!~autorka) wstałam i tepnelam się do killsa bo go lubię, polubiłam go od jakiegoś czasu muszę kiedyś z nim coś wychylać!! Spierdolilam sie do szafy killsa i zobaczyłam nighta który sie dopiero ubierał w sowiej ciuchy on był kurwa nagi, kompletnie mnie zamurowało kiedy to zobaczyłam jednak nie wiedziałam i nie miałam kontroli nad swoim ciałem i sięgnęłam po telefon i zrobiłam zdjęcie nagiemu nightu który miał mindfucka i stał bez ruchu nawet nie wyglądał jakby miał mnie zaatakować, chyba sie ruchal z killsem skoro to jego pokoj
- JAPIERDOLE - krzyknęłam - co ci sie stało XDDDDDDDDDDD - nie mogłam sie powstrzymać od śmiechu
- CO TY RU DO CHOLERY ROBISZ?! - wrzasną a ja nadal nie mogłam sie uspokoic (ja to czytam na głos obok brata plz gelp Me now smieje sie hahaha NIE MOGĘ PLZ HELP~AUTORKA KTÓRA LEDWO CO ODDYCHA) spierdolilam sie na podloge nadal nie mogąc powstrzymać śmiechu~~~~~
To tyle bo za chwile umre nie mogę złapać oddechu mimo ze jak to czytam i pisze to kurwa jestem w chuj poważna co jest nie normalne i tak wróciłam do pisania tego czegoś ig i i i i i i i i zapraszam do czytania DevianTale ponieważ znowu mam pomysły a jak skończę pisać te jebany 3 części DevianTale to kurwa będzie DevianTale ale na czasie orzez co nigdy się nie zakończy (chyba)
Bai
710 słów