-Powinnam odmówić. Teraz nie wiem jak się wywinąć. -powiedziałam ze smutnym wzrokiem.
-Ale nie odmówiłaś, więc idziesz. -zbulwersowała się Amy.
-Ale zawsze mogę..
-Nie możesz! Idziesz i koniec!- krzyknęła.
Miałam dosyć. Nie wiem gdzie idę, czy będziemy sami albo z kimś, czy powinnam założyć sukienkę, spodnie albo być jakoś 'odświętnie' czy po prostu na luzie. Stałam przy szafie dobre pół godziny zastanawiając się co ubrać by było ładnie, a za razem wygodnie i bez zmartwień. Spokojnie Lucy. Wdech i wydech.
-Załóż to.- migiem zobaczyłam przy swoich nogach sukienkę w kwiatki.
-Za letnie. Może to?- wskazałam komplet: czarne spodnie, biała bluzka z koronką i granatowy żakiet. Prezentował się naprawdę dobrze, a bynajmniej tak mi się zdawało.
-Fajne, ale nie. Pokaż tę szafę, bo jak widzę jak nad nią sterczysz i się modlisz to dostaję wewnętrznej agonii.
-Świetnie. Agonia, coś jeszcze ciekawego?-westchnęłam.
-Zamknij się. O to się nie martw. Zakładasz to.- wskazała na czerwoną sukienę bez ramiączek z bardzo obcisłą górą, a za to rozkloszowanym dołem. -Jest śliczna, czemu jej nie nosisz?- Spytała wyraźnie zszokowana.
-Jest.. Wyzywająca? Ale ładna, tylko to nie mój styl. Wolę spodnie, więc pozwól, że wybiorę coś innego.
-Żadnych spodni, kretynie. Zakładasz to i koniec.
-Cycki mi w tym eksplodują. -ujęłam skwaszona.
-Nie masz cycków, cieniasie. Zakładasz to i mnie nie wkurwiaj. Chłopaszek padnie jak zobaczy wystrojoną Lucy.- powiedziała poruszając zabawnie brwiami.
-Jednak jesteś głupia. Serio, przez efekt cieplarniany mózg ci się przegrzewa.
-Zamknij twarz, bo pójdzie fama, że Smith umawia się z tobą dla łaski. -prychnęła.
-Ehhm..-mina mi zrzedła.
-Clark, co ci? Głupia, ja żartowałam.- momentalnie znalazła się kilka kroków bliżej mnie.
-Nie chodzi o to. Po prostu nie rozumiem czemu to ma taki przebieg sytuacji. On powinien spokojnie żyć bez zmartwień, pukając inne laski i być zadowolonym ze swojego życia. Więc czemu się ze mną umówił skoro wie, że taka nie jestem?- westchnęłam.
Tak naprawdę nie rozumiałam. Callum bardzo dobrze wie, że wyścig to szansa dla nas obojga. Zarówno dla mnie i dla niego. Wie, że ćwiczę codziennie. Tor moim drugim domem do cholery!
Moje wspomnienia i myśli są jak niegojące się strupy. Nic się nie układa w całość, nic nie jest jak powinno. Zawsze jestem podejrzliwa w głowie panuje istny chaos, nie wiem nic i gubię się w tym wszystkim.
-Bierzesz to sobie zbyt poważnie. Wszystko bierzez dobitnie do siebie, ale powiedz mi dlaczego? Po prostu się umówił i tyle. Z czasem uświadomisz sobie, że to była dobra decyzja. Lepiej jest coś zrobić niż tego nie zrobić i tkiwć w przekonaniu, że tak było zdecydowanie lepiej. Nie prawda. Zaufaj sobie, bo z tego co widzę, nie jest z tym zbyt dobrze.- powiedziała kładąc mi dłoń na plecach.
-Tylko, że ja sobie ufam. Nie jestem tylko pewna..
-Skoro nie jesteś pewna, to znaczy, że nie ufasz w stu procentach.
-Trudno jest zdobyć czyjeś zaufanie.
-Ale bardzo łatwo je stracić.- powiedziała kontynuując.
Popatrzyłam na nią smutnym wzrokiem, więc przytuliła mnie do siebie. Nawet ze zwykłej randki szukam dogłębnych pomówień, które mówiłyby mi, że robię źle. Pieprzona pesymistka, zawszę robię źle.
-Lucy, nie wiadomo co będzie, zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj. A teraz chodź, zrobimy cię na bóstwo.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Potrzebuję czasu.
************************
Amy wyszła pół godziny temu. Jestem ubrana w to co mi wybrała, no i również musiała mnie umalować, bo przecież nie była sobą gdyby nie zapięła czegoś na ostatni guzik.
Ugh. Wyglądam..dobrze. Zbijam piątkę w myślach. Sądziłam, że będzie o wiele gorzej. Mam zrobione lekkie kreski i fale z włosów opadają mi swobodnie na ramiona. Czarna kopertówka w dłoni a na nogach czarne szpilki na platformie. Ledwo stoję, ale czego nie zrobi się dla Amy. Lecz ona ciągle tkwi w przekonaniu, że robię to dla siebie. Czy aby napewno?
Widzę kopertę na wyświetlaczu telefonu. Callum stoi pod domem, więc trzeba wychodzić. Jeszcze tylko maluję usta lekko błyszczykiem i kieruję się w stronę drzwi.
-Cześć.-przywitałam się, zaskakując lekko zdezorientowanego chłopaka, ponieważ grzebał coś w telefonie.
-Hej, Lucy.
Chyba sie zawiesił. Bawilo mnie to, że na mnie patrzy. Punkt dla mnie.
-Wszystko wporządku?- zaśmiałam się.
-Wyglądasz.. Świetnie. Woow..- powiedział zachwycony.
On również wyglądał dobrze. Miał na sobie czarne spodnie, koszulę w czerwono- czarną kratę. Kolczyk w wardze pozostawał bez zmian, a na ramiomach dodatkowo czarną, skórzaną kurtkę. Kolorystycznie dobraliśmy się normalnie na szóstkę.
-Dziękuję. Ty również.- powiedziałam z uśmiechem.
-Wsiadaj do samochodu. Jedziemy do mnie.
-Zabrzmiało to lekko dziwnie. -zaśmiałam się ze słów chłopaka.
-Doprawdy? A jak?- uśmiechał się pod nosem.
-Jednoznacznie. - znów się zaśmiałam.
Chłopak zmieniając biegi złapał mnie za kolano. Wzdrygnęłam się lekko.
-Przy mnie jesteś bezpieczna.-powiedział pewien.
Czułam się trochę niezręcznie, bo Callum trzymał rękę na mojej nodze, błądząc palcem z przerwami na poprawne kierowanie samochodem. Siedzieliśmy w ciszy, lecz nie była ona krępująca. Oparłam się wygodnie o siedzenie i odprężyłam się. Żaden dotyk mi już nie przeszkadzał i czułam się bardzo dobrze z muzyką z radia samochodowego i mojego towarzystwa. Zobaczymy co będzie dalej.
-Już jesteśmy, wysiadamy. Mam dla ciebie niespodziankę.-powiedział ciepło. Myślałam, że będę się tu czuć nieswojo po raz drugi. Wręcz przeciwnie. Cieszę się, że tu jestem.
------------------------------------
Taki krótki na rozpoczęcie weekandu.
Nie jestem zadowolona z całej historii..
Miłego wieczoru. ;)
Do następnego! ❤
CZYTASZ
Stay In My Game
RomanceTrudne dzieciństwo, pasja, miłość. Czy to wszystko po to, by znaleźć szczęście? Wszystkiego dowiecie się czytając moje pierwsze opowiadanie. Zapraszam do siebie!