Rozdział 31

186 13 25
                                    

Minęło pół księżyca od zgromadzenia klanów. Niestety, za każdym razem, gdy klan pioruna chciał przekazać wiadomość klanowi rzeki, musieli się wycofać, gdyż wojownicy wrogiego klanu ich atakowali. Stało się tak nawet, gdy sama Różana Gwiazda samotnie, by nie budzić zbyt dużych podejrzeń poszła pomówić z Błyszczącą Gwiazdą. Szyszkowa Łapa, wraz z Miodowym Sercem siedziała w legowisku medyczek i rozmawiali z Czarną Łapą oraz Zabliźnioną Skórą.

-Zanim pójdziecie, może opowiesz nam jak będzie wyglądała twoja ceremonia? - Nalegała pstrokata kotka. - Proszę Czarna Łapo! 

-Czarna Łapa niczego ci nie powie, nawet po powrocie. - Zabliźniona Skóra zaśmiała się. - Takie są zasady moja droga. No już, musimy iść.

-W końcu otrzymam imię medyczki! -  Miodoworuda uczennica medyczki była bardzo podekscytowana, a siedzący obok Miodowe Serce wydawał się cieszyć jej szczęściem. - Nie mogę się już doczekać!

-To najwyższy czas. - Miauknęła jasnobrązowa staruszka. - Powinnam zrobić to już księżyc temu, więc twoja ceremonia i tak jest spóźniona, a teraz musimy już iść. Księżycowy Kamień może nie ucieknie, ale noc minie i nie spotkamy się z resztą medyków, jeśli zaraz nie wyruszymy.

-Jasne, możemy już iść. - Czarna Łapa nie przeciwstawiała się szybszemu wyruszeniu w drogę. - Chcę już mieć moje nowe imię! Pewnie będzie wspaniałe!

-Nigdy nie widziałam cię tak podekscytowanej. - Wesoły humor przyjaciółki udzielał się i Szyszkowej Łapie. - Lepiej idźcie, nie chcecie się spóźnić.

-Za to ja chcę już poznać twoje nowe imię! - Partner pstrokatej kotki siedział obok swojej siostry równie podekscytowany jak ona. - Do zobaczenia rano siostrzyczko.

-Do zobaczenia bracie. - Chwilę po tym pożegnaniu medyczki wyszły ze swojego legowiska, a potem i z obozu, by ruszyć w drogę do Księżycowego Kamienia.

Rano, gdy tylko Szyszkowa Łapa wyszła z legowiska widziała uczniów zbierających się przy medyczek, które najwyraźniej właśnie powróciły ze spotkania medyków, uczennica również do nich podeszła do grupy kotów.

-I jak było Czarna Łapo? - Zapytała pstrokata uczennica.

-Przepraszam bardzo, ale teraz jestem Czarny Nos.

-Masz świetne imię! - Zawołał radośnie miodoworudy kocur, stojący najbliżej medyczek.

Po dalszej, niedługiej rozmowie grupa rozeszła się. Tego dnia Szyszkowa Łapa i jej przyjaciółka miały nie mieć treningu, postanowiły więc, od razu zająć się starszyzną.

Kot wymieniły mech starszyźnie oraz w żłobku, a teraz rozmawiały. Gdy skończyli swoje treningi dołączyli do nich też Lisia Łapa i Borsucza Łapa. Słońce było już, z perspektywy kotów odległość lisiego ogona za najwyższym punktem, gdy nagle, do obozu wbiegli spanikowani Krótki ogon, Upiorne Serce i Akacjowa Gałązka.

-Klan rzeki tu idzie! - Oznajmił najstarszy z nich. - To prawie cały ich klan, chcą zaatakować!

Wszyscy zebrali się od razu na polanie, przez co Różana Gwiazda nie musiała nawet zwoływać zebrania.

-Wszyscy będziecie gotowi do walki! Żółte Futro, Krótki Ogonie, zaprowadźcie starszyznę do żłobka, tam się schronią. - Rozporządziła przywódczyni szybko. - Czarny Nosie, Zabliźniona Skóro, możecie przygotowywać zioła, Lisia Łapo, Borsucza Łapo, nie wpuście nikogo do legowiska medyczek! Cała reszta, pełna gotowość!

Koty rozeszły się po polanie, każdy wykonując swoje zadanie. Kilaka wojowników stanęło jeden obok drugiego, przy wejściu do obozu, tworząc mur. Szyszkowa Łapa stanęła przed żłobkiem, obok wojowników, by go bronić. Nie musieli czekać długo, koty klanu rzeki wparowały do obozu i zaczęły walczyć z kotami tworzącymi mur. Już po chwili przedostali się na polanę obozu. Walka zaczęła się na dobre.

Tom II Wojownicy  ManipulatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz