Gorąca woda spływała po jej twarzy, mocząc włosy, rozgrzewając skórę i rozluźniając mięśnie. Z zamkniętymi oczami zdawała się chłonąć tę chwilę. Wręcz medytowała pod prysznicem oddychając powoli i miarowo. Traktując każde tchnienie jak coś wyjątkowego.
Był weekend, wreszcie mogła odpocząć w zaciszu swojego domu bez żadnych zmartwień. Po prostu poszwędać się, pognić na kanapie, pooglądać telewizor albo poczytać książkę. Jednak coś zaprzątało jej umysł.
Przesunęła dłonią po swoim nagim ciele przypominając sobie cudowny dotyk Leona i jego słodkie pocałunki... Cofnęła dłonie i natychmiastowo zakręciła wodę, już kilka sekund później czując, że do kabiny wdarło się zimne powietrze z zewnątrz. Wyszła zza szklanych drzwi i otuliła się ręcznikiem.
Sama nie wiedziała co się działo w tej jej głupim łbie. Nie wiedziała co było bardziej idiotyczne. To, że poprzedniego wieczora przespała się z Leonem, to że została u niego na noc i spali wtuleni w siebie, czy to że jak się rano obudziła to kompletnie spanikowała i nim się obudził, uciekła. Oczywiście na stole, na papierku po bandażach zostawiła mu swój numer, nie była aż tak bezduszna. Miała jedynie nadzieję, że gdy już wstał to go nie przeoczył i nie wyrzucił do kosza... Choć jeszcze się nie odezwał... Może miał jej za złe, że go zostawiła? Ale cholera jasna, sama nie wiedziała co robi. Sama nie wiedziała co czuje.
Nie wiedziała czy był to tylko przyjacielski seks, czy może wyłącznie pożądanie, które mogło panować nawet między wrogami. Czy było to coś zupełnie innego, coś poważnego. Coś pełnego uczucia... Pokręciła głową odpędzając od siebie te myśli, nie było sensu gdybać, szczególnie, że sama nie potrafiła odszyfrować swoich myśli.
Wytarła swoje ciało i zaczęła się ubierać. Wiedziała jedynie, że blondyn był przystojny. Wciągnęła bieliznę i zapięła stanik. Że właściwie to nawet tolerowała jego zachowanie. Założyła spodnie i skarpetki. Że potrafił sprawić, że się uśmiechnęła. Założyła czarny golf. Że właściwie to lubiła spędzać czas u jego boku. Zaplotła włosy w luźny warkocz. Że zależało jej na tyle, że nie mogła pozwolić aby coś mu się stało.
Zamknij się!
Mentalnie krzyknęła na samą siebie czując, że znów robi jej się gorąco. Spojrzała ostatni raz w lustro z poważną, zdeterminowaną miną. Postanowiła, że nie będzie więcej o tym myśleć bo to nie miało sensu. Niech się dzieje to co ma się dziać, jeśli pojawią się jakieś uczucia to da się im pochłonąć i tyle.
Gdy wyszła z łazienki i zajęła się sprzątaniem domu jej myśli zaczęły krążyć wokół tego co ją czekało. Temat potwora i ukrytego laboratorium został na razie porzucony, ale tylko dlatego, że nie mieli okazji z Leonem o tym bardziej porozmawiać. Znaczy się, tak właściwie to mieli, ale postanowili ten czas spędzić inaczej. Zastanawiała się również jak jego rana... Czy ten spray rzeczywiście zadziałał tak cudownie jak mówił Leon? Nie miała jak sprawdzić nad ranem jego urazu, jedynie zauważyła, że opatrunek wydawał się czysty. A Leon... Boże! Czemu jej myśli cały czas do niego wracały?!
Wściekła na siebie wrzucała papierki i niepotrzebne dokumenty, czy inne opakowania do kubła na śmieci. Po tym zabrała się za wycieranie kurzy, ale głos Leona, jego błękitne oczy, miękkie usta i ten delikatnie drapiący zarost cały czas nawiedzały jej umysł. Dlatego podpięła słuchawki do swojego telefonu i włączyła muzykę drąc się wniebogłosy, to był jedyny sposób, żeby o nim nie myśleć.
Gdy wreszcie opadła na kanapę i zerknęła na zegar, dochodziło południe. Dmuchnęła powietrzem w kierunku czoła, aby pozbyć się opadających na nie luźnych kosmyków włosów. Teraz postanowiła zagłuszać swoje myśli telewizorem. Kliknęła duży czerwony przycisk na pilocie, który podniosła ze stolika kawowego i wtem usłyszała wibracje jej telefonu. Obejrzała się w kierunku kuchni, gdzie na blacie zostawiła komórkę. Dziwne, nikogo się nie spodziewała.
CZYTASZ
Oxytocin
FanfictionBar na obrzeżach lasu. A w jego wnętrzu agent Kennedy zagłuszający swoje sumienie alkoholem. Lokalnej detektyw nie odpowiada jego obecność, szczególnie, że boryka się ze sprawą niewyjaśnionych zaginięć turystów. Zmuszeni do współpracy nad tajemnicz...