Najemnik o imieniu Marcus naprężył się jeszcze bardziej. Niebieskie żyły gęsto oplotły jego blade, umięśnione przedramiona. Wiedział, że znalazł się w najgorszej pozycji z całej czwórki osób obecnych w pomieszczeniu laboratoryjnym. Nawet jakby wysilił wszystkie mięśnie i szarpał się wściekle, nie mógł uciec będąc przypięty ciasno do fotela. I to tak ciasno, że Isa miała wrażenie, że w niektórych miejscach na jego skórze dochodziło wręcz do otarć. Nie pomagał mu również fakt, że najwięcej sprzączek znajdowało się tam gdzie był pozbawiony ubrania. Czyli na górnej części ciała. Naukowiec w tym czasie zamarł w bezruchu. Jednak za nim to się stało, Isa spostrzegła, że wsunął do kieszeni coś, co jeszcze przed chwilą miał w dłoni. Choć równie dobrze jej rozbiegany i zestresowany umysł mógł płatać figle przy zaburzeniach pola widzenia.
- Proszę, opuście broń, to nieporozumienie. - w chrapliwym głosie chudego mężczyzny rozpoznała Johna Carstona z nagrań. Jak na fakt, że dwójka uzbrojonych ludzi władowała się mu do pokoju robiąc zamieszenie, był dziwnie spokojny.
- Zamknij mordę i na ziemię! - Leon nie ustępował warcząc wściekle, jednocześnie ruchem pistoletu wskazując mu podłogę.
Łysawy mężczyzna zgarbił się jeszcze bardziej i uniósł ręce ku górze chcąc pokazać, że nie ma złych intencji. Pomimo tej deklaracji wyglądał teraz jak przebiegły szczur, mrużąc małe oczka ukryte za grubymi szkłami i układając usta tak, że przednie zęby lekko wychyliły się spod cienkich warg. Wzrok Isy przemykał z niego na najemnika przyszpilonego do fotela. Miała wrażenie, że skórzane obicie krzesła już wręcz ociekało potem blondyna.
- Proszę, nie rozumiecie! Muszę podać mu odczynnik, bo inaczej zamieni się w to co widzieliście w zbiornikach za wami. - uniósł delikatnie głos, ale w błagalny sposób. Pokazał specjalistyczną strzykawkę w swojej dłoni, gdy drugą ręką sięgnął do obudowanego stołu znajdującego się tuż obok, na którym stała fiolka z czerwonym płynem.
Isa zawahała się nie wiedząc co zrobić. Czy odezwać się, czy zareagować z użyciem broni, czy ani drgnąć i pozwolić mężczyźnie działać. Sama zaczęła pocić się z nerwów obawiając się, że za chwilę będzie mokra jak najemnik na fotelu. Nigdy nie była w takiej sytuacji. Jej wzrok przemykał między dwoma mężczyznami a Leonem, który wydawał się niewzruszony. Nie wiedziała jednak czy na ten brak emocji pozwalało mu jego wieloletnie doświadczenie, czy może jedynie udawał, aby chociaż przybrać pozę sugerującą zachowanie zimnej krwi.
- Leon... - jęknęła cicho tak aby jedynie on ją usłyszał, jednocześnie wlepiając na pozór groźną minę w naukowca. Chciała zwrócić uwagę blondyna. Jeśli najemnik rzeczywiście mógł się zmienić to wolała uniknąć mierzenia się z grasującym na wolności potworem. Taki też był ich plan, unikać niepotrzebnego zagrożenia. Nie unosić się brawurą, nie poświęcać się bez wyraźnego powodu.
- Blefuje. - Leon jednak nawet na nią nie spojrzał, wciąż wściekle marszcząc brwi. Jeszcze ciaśniej zacisnął dłonie wokół pistoletu w pełni skupiając się na Carstonie.
- Nie chcesz, chłopcze, sprawdzać czy blefuję. - Głos naukowca wydawał się rozedrgany, więc albo był świetnym aktorem albo właśnie sam zaczynał się bać. - Jeśli zaraz nie podam mu dawki stabilizującej wszyscy zginiemy. Potem możecie mnie aresztować.
Czas uciekał. Isa nie miała pojęcia czy powinni zaryzykować. Jedynym co mogło pomóc jej w wyborze było roztrzęsienie naukowca i Marcus który nienaturalnie się pocił, a teraz nawet wyglądał jakby powoli zaczynał panikować. Jego dłonie otwierały się i zamykały w pięści, a szeroko otwarte oczy uciekały we wszystkie strony. Jego klatka piersiowa falowała wściekle jakby zaczynał mieć atak hiperwentylacji. Zza zakneblowanych ust zaczęły wydobywać się spanikowane jęki, jakby wołał, żeby nie dać mu umrzeć. W końcu zaczął wyrywać się gdy jego spojrzenie naprzemiennie skupiało się między czerwoną fiolką, a dłonią Carstona trzymającą strzykawkę. Od tej decyzji zależało ich życie.
CZYTASZ
Oxytocin
FanfictionBar na obrzeżach lasu. A w jego wnętrzu agent Kennedy zagłuszający swoje sumienie alkoholem. Lokalnej detektyw nie odpowiada jego obecność, szczególnie, że boryka się ze sprawą niewyjaśnionych zaginięć turystów. Zmuszeni do współpracy nad tajemnicz...