Rozdział 8.

186 10 2
                                    

Rankiem Leon odebrał Isę z jej domu i razem podjechali na komisariat, nie rozmawiając zbyt wiele, ze względu na fakt, że mieli za sobą jedynie kilka godzin snu. Oczywiście blondyn nie podwiózł jej z czystej sympatii, a dlatego, że musiał. Po wczorajszych wydarzeniach mężczyzna zadbał o to, żeby czarnowłosa trafiła pod same drzwi swojego domu i upewnił się, że bezpiecznie znalazła się w środku, dopiero później wrócił do swojego mieszkania. W tym czasie samochód Isy czekał na nią grzecznie tam gdzie go zostawiła, gdy pojechała z Leonem do lasu. Czyli pod komisariatem.

Kobieta nieprzytomnie przeszła przez drzwi i przywitała się z Loganem z recepcji chcąc odebrać klucze do swojego gabinetu. Leon jednak pojawił się tuż za nią, tak blisko, że jego zapach ją otulił.

- Idź do mojego biura, ja zrobię nam kawę. - oznajmił pozbawionym emocji głosem.

Isa przytaknęła nie będąc jeszcze na tyle rozbudzona, żeby dostrzec jego uprzejmość. Zgodnie z poleceniem odebrała klucze do gabinetu mężczyzny i ospałym krokiem ruszyła korytarzem. Po chwili znalazła się już w środku i zapaliła światło.

W gabinecie Leona znalazła się tak naprawdę pierwszy raz. Wcześniej na moment zajrzała do środka gdy go szukała, ale gabinet był pusty i ciemny, i nawet nie zdążyła przyjrzeć się temu co się tam znajdowało. Teraz jednak miała chwilę czasu, nim blondyn wróci z pokoju wspólnego z kawą. Właściwie to pomieszczenie nie różniło się prawie wcale od innych biur. Tym co je wyróżniało był fakt, że było praktycznie pozbawione jakichkolwiek osobistych rzeczy, co tylko podkreślało to, że Leon przyjechał tu jedynie na chwilę, a nie na zawsze.

Na środku stało drewniane biurko, za nim skórzany, obrotowy fotel. Na blacie znajdowała się lampka, przycisk do papieru, pod którym leżało kilka dokumentów oraz pudełko pełne chusteczek. Oprócz tego zamiast dużego komputera stacjonarnego na blacie leżał niewielki poręczny laptop oklejony kilkoma naklejkami, zdecydowanie musiał być osobistym sprzętem Leona.

Poza tym, gabinet wyglądał kompletnie zwyczajnie. No dobrze, może jeszcze plakat jakiegoś modelu Harleya Davidsona, przyklejony do jednej z wysokich, drewnianych szafek, się wyróżniał. Isa usadowiła się na obitym zamszem krześle naprzeciw biurka i założyła nogę na nogę, podbródek opierając leniwie na dłoni.

Po chwili Leon wszedł do swojego biura z dwoma kubkami pełnymi parującej kawy i jeden z nich postawił tuż przed Isą.

- Nie wiem jaką pijesz, więc zrobiłem rozpuszczalną z mlekiem. - powiedział siadając za biurkiem i otwierając laptop, który zaczął się uruchamiać z cichym szumem.

Isa przytaknęła nie patrząc w jego stronę, w stu procentach skupiając się na kawie. Upiła łyk i wreszcie wydała z siebie westchnienie pełne ulgi. Wtedy też zauważyła, że błękitne oczy Leona nieznacznie przysłonięte grzywką zerkały na nią znad ekranu laptopa.

- Możesz usiąść obok mnie? - zapytał nie odrywając spojrzenia od jej orzechowych oczu.

Isa mruknęła coś niezrozumiale i w jednej dłoni trzymając kawę, a drugą ciągnąc krzesło po pokrytej wykładziną podłodze, znalazła się obok Leona.

- A co właściwie robimy? - zapytała usadawiając się wygodnie i upijając kolejny łyk kawy. Nachyliła się w stronę mężczyzny aby mieć lepszy widok na pulpit.

Blondyn obserwował ją w ciszy. Jego oczy zawisły na jej zaspanej twarzy na dłużej niż by tego chciał, gdy się do niego zbliżyła. Nabrał powietrza i dopiero zwrócił spojrzenie w kierunku ekranu i kliknął jakąś schowaną w rogu ikonkę.

- Sprawdzamy informacje. A przy okazji poznasz kogoś. - odparł obojętnym tonem i upił kilka łyków gorzkiej cieczy ze swojego kubka.

Isa uniosła brew podejrzliwie, ale nie skomentowała tego. Czując, że jej organizm zaczyna się rozbudzać, kilkoma ruchami przysunęła krzesło jeszcze bliżej aby znaleźć się na tyle blisko by dokładnie widzieć to, co działo się na komputerze. Ich ramiona zetknęły się.

OxytocinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz