Rozdział 3

209 20 11
                                    

Chuuya wyszedł spod prysznica chwytając za puchowy ręcznik powieszony na uchwycie po czym zaczął wycierać swoje przydługie włosy. Woda spływała po jego ciele od czasu do czasu kreśląc wzorki na jego mięśniach. Następnie przeszedł z pocieraniem miękkim materiałem na swoje barki, ręce, brzuch, plecy, a następnie na swoje dolne partie i nogi. Został na chwilę w schylonej pozycji przymykając oczy po czym wyprostował się nosząc dumnie głowę i zawiązując ręcznik wokół swoich bioder mimo iż był w mieszkaniu sam. Przeszedł do drzwi wymijając kosz stojący po środku pomieszczenia po czym je odkluczył i wyszedł na korytarz o ścianach w odcieniu limonki. Jego bose stopy ślizgały się nieco na staranie umytych panelach podłogowych jednak nie zwracał na to zbytniej uwagi mając w świadomości, że nawet jeśli dojdzie do jakiegoś wypadku przy którym się potknie to zawsze będzie mógł użyć swojej zdolności by się asekurować.

Minął drewnianą szafkę na której stał szklany wazon w odcieniu brzoskwini wypełniony zwiędłymi już fiołkami. Nie miał serca ich wyrzucać choć wiedział, że w końcu będzie musiał to zrobić; nie ważne jak bardzo to odwlekał. Poczochrał się po jeszcze trochę wilgotnych włosach po czym ziewnął przeciągle muskając opuszkami palców rzeczy, które mijał aż nie dotarł do drzwi do których dążył. Nie były one zamknięte więc po prostu nieco jego uchylił, a następnie chwycił się za framugę stając chwilę w miejscu. Wpatrywał się przez chwilę w wiszącą pod sufitem żarówkę otoczonej kloszem po czym ruszył w przód wchodząc do kuchni. Zatrzymał się pomiędzy wyspą oraz blatem kuchennym po czym sięgnął do góry stając na palcach by otworzyć szafkę i sięgnąć po kubek. Poprawił lekko zsuwający się z jego bioder materiał wracając do wcześniejszej pozycji i kierując się w stronę czajnika by nalać do niego wody, a następnie go włączyć. Pochylił się nieco by wyciągnąć z dolnej szafki opakowanie z kawą rozpuszczalną po czym postawił je na drewnianym blacie. Otworzył je odkładając wieczko na bok po czym wziął łyżkę i nasypał trochę do naczynia. Odstawił proszek na swoje wcześniejsze miejsce słysząc jak urządzenie gotujące wodę wydało ciche pyknięcie informujące o tym, że jest już gotowa po czym zalał zawartość kubka. Pomieszał chwilę gorącym napoju by mieć pewność, że wszystko dobrze się rozpuści i odszedł trochę w bok by wyciągnąć mleko z lodówki i dolać go trochę do kawy.

Kiedy wszystko było już gotowe stanął tyłem do drewnianej płyty i podskoczył by na niej usiąść co też uczynił. Wpatrywał się przez moment w brązową powierzchnię dopóki nie poczuł napięcia w brzuchu. Chwycił gwałtowienie naczynie za jego uszko tylko dzięki swojej zdolności i szybkiemu refleksowi nie wylewając połowy zawartości na podłogę wyłożoną płytkami. Bez większego uznał, że to nic takiego po czym wziął łyczek powszechnie znanego napoju bogów ignorując to jak nieprzyjemnie parzy mu język. Mimo to wziął jeszcze kilka pełnych łyków po czym z hukiem odstawił go koło zlewu mimo, że nie został w pełni opróżniony. Zeskoczył na podłogę nie przejmując się tym, że ręcznik na nowo spadł nieco w dół ukazując małą część jego lewego pośladka. Przeszedł przez kolejne drzwi do kolejnego pokoju, tym razem salonu, patrząc prosto przed siebie i na swój cel jakim było pójście do swojej sypialni, a następnie ubranie się w jakieś ciuchy by nie latać cały czas na golasa. Pogrążył się w swoich myślach, a kiedy był już w połowie drogi coś nieprzyjemnie wyrwało go ze stanu zawieszenia.

— Ale żebyś się tak przygotował i to tylko dla mnie? Bo zaraz uznam, że Chibi ma jakieś niecne zamiary.

Podskoczył w miejscu zdezorientowany i nieco zaskoczony. Stracił równowagę i poleciał w bok zahaczając stopą o stolik koło niego. Wylądował na białym fotelu górną połową ciała zwisając nad podłogą przewieszony przez oparcie mebla, a dolną zjeżdżając w dół. Jego nogi były praktycznie idealnie wyprostowane, on sam również nie był w takiej pozycji w której płynie mógł przejść do poprawienia się i od razu normalnie usiąść. Jego ręcznik do tej pory wiernie będący na swoim miejscu spadł na podłogę bezszelestnie ukazując go w pełnej krasie. Jego mimika wykrzywiła się przybierając niezadowolony wyraz. Nie krępował się nagością, osobnik przed nim wielokrotnie widział go już bez czegokolwiek zasłaniającego jego ciało jednak nie ukrywał, że był wielce zdenerwowany jego obecnością w swoim mieszkaniu. Warknął używając mocy grawitacji, którą władał do tego by nie uderzyć z impetem w panale i stanąć normalnie. Wyprostował się unosząc wysoko podbródek i spojrzał ciętym wzrokiem na rozbawionego szatyna siedzącego na jego szarej kanapie. Miał on na sobie swój zwyczajowy strój, który zaczął nosić w Agencji.

Zapach czekolady || Soukoku omegaverse au ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz